Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Magazyn muzyki klasycznej

Urodziny Orfeusza

 Piotr Kamiński

Tekst z  28/11/2009 Ostatnia aktualizacja 02/12/2009 15:50 TU

Henry Purcell.Foto: Wikipedia

Henry Purcell.
Foto: Wikipedia

Henry Purcell urodził się 350 lat temu, 10 września 1659, a zmarł w przeddzień dnia świętej Cecylii, 21 listopada 1695, w niespełna rok po swej najwyższej protektorce, królowej Marii, żonie Wilhelma Orańskiego, adresatce jego sześciu urodzinowych kantat, zwanych odami. Nie tylko wiekiem podobny był Mozartowi.

Pieśń o Albinie była podobno ostatnią rzeczą jaką napisał przed śmiercią, w śmiesznym, mozartowskim wieku 36 lat. Owa „Albina”, co bezpiecznie wylądowała na brytyjskich brzegach, by się upomnieć o swe słuszne prawa, to księżniczka Anna, która odziedziczy tron po Wilhelmie/Williamie, by go po śmierci przekazać synowi kuzynki, Zofii Hanowerskiej, Jerzemu I. A za Jerzego właśnie, dzięki niemieckim koneksjom, rozbłyśnie w Londynie kariera Händla.

Rok, co nam się kończy właśnie, łączy rocznice obu geniuszy: narodziny największego rodzimego kompozytora, zwanego Orpheus Britannicus, czyli Henry Purcella, i śmierć największego adoptowanego syna Albionu, Jerzego Fryderyka, co przyszedł na świat niespełna ćwierć wieku po muzycznym protoplaście, a zmarł w setną rocznicę owych narodzin.

Purcell odszedł z tego łez padołu, jako się rzekło, przedwcześnie, w okolicznościach tragicznych i groteskowych: podobno żona-sekutnica, Frances, nie wpuściła go do domu wieczorową porą, gdy wrócił po godzinach cokolwiek podchmielony. Jesień zimna była i wilgotna, z grypy wywiązało się zapalenie płuc. Chory Purcell pisał jeszcze scenę do III aktu Don Kichota, sztuki Thomasza D’Urfeya, jednej z wielu, które od lat już zdobił swoim talentem.

To jedna z jego najsławniejszych scen „pół-operowych”, której tekst brzmi dzisiaj jak ponura refleksja nad losem artysty: „Wszystko, wszystko nadaremno, w śmierci i w rozpaczy skończy się to pasmo cierpienia, zimna owa, zimna rozpacz, w śnieg i w deszcz przybrana, spada mi na pierś, gdy mroźne wichry wieją i szaleją burze, drżą żyły moje, a serce tłucze żałobnego marsza”.

Jak pisze w swojej monumentalnej Historii Muzyki Zachodniej Richard Taruskin, Purcell, organista w Westminster Abbey i Kaplicy Królewskiej, był, spośród wszystkich muzyków jakich wydała Anglia, najbliższy profilowi „uniwersalnego geniusza muzycznego” wedle pojęć owego czasu.

William i Maria - w złocie.Foto: Wikipedia

William i Maria - w złocie.
Foto: Wikipedia

Celował we wszystkich gatunkach, w muzyce religijnej wszystkich form, w uroczystych, świeckich odach, na cześć króla Karola, na urodziny królowej Marii, czy na dzień św Cecylii, patronki muzyki, w muzyce kameralnej, gdzie genialnie przetworzył smyczkową tradycję przodków, w muzyce teatralnej.

Przez 15 lat kariery napisał wstawki instrumentalne i wokalne do ponad 40 sztuk, jest autorem Dydony i Eneasza, jednego z arcydzieł opery siedemnastowiecznej, któremu w języku angielskim dorówna dopiero Händel, oraz paru tzw. „pół-oper”, takich jak Król Artur, Królowa wróżek, swobodna adaptacja Snu nocy letniej, Dioklecjan, czy Królowa Indian. Szukając dla tych ostatnich analogii we współczesnych formach teatralno-muzycznych, najłatwiej byłoby chyba wskazać na... musical, a od genialnej muzyki aż się w nich przelewa.

Purcell bowiem, choć czerpał pełną garścią z muzyki francuskiej i włoskiej swego czasu, a znał je na wylot, po mistrzowsku przekładał na muzykę – język angielski. Nauczył się tego od wielkich poprzedników, czego skutki słychać było przed chwilą, od niego zaś – ze zmiennym szczęściem – uczył się tego Händel.

Najważniejsza trudność, jak to formułuje Taruskin, polega na tym, że w języku angielskim akcent i długość samogłoski nie zawsze się pokrywają, a czasami mamy po dwa akcenty w jednym słowie. W pułapkę tę wpadł Händel w sławnym „incorruptible”, w Mesjaszu, które w nagraniach się zwykle poprawia, choć Christopher Hogwood polecił to nagrać tak, jak napisane, czyli nieprawidłowo, „incorruptEEble”.

Miał Purcell inną jeszcze domenę mistrzostwa i ukochaną formę muzyczną. Tu również przejął doświadczenia przeszłości, dowodząc przy okazji, że formalny gorset to nic dla mistrza, że im trudniej – tym ładniej. Tą formą był tzw. ground, czego się na polski nie tłumaczy, choć właściwie dlaczego, skoro „grunt” dobrze brzmi i nawet, w gruncie rzeczy, znaczy co trzeba.

Chodzi o krótką i zgrabną formułę basową, tzw. basso ostinato, na której można robić wszystko. Takie formuły, wyraziste rytmicznie, bo tanecznego pochodzenia, były nawet skodyfikowane i stosowano je niczym jazzowe „standardy”. Manfred Bukofzer, w swojej klasycznej i znanej po polsku książce o muzyce baroku, sporządza ich krótki katalog, a najsławniejsze z nich to świetnie znane z Bacha chaconne i passacaglia. Bukofzer wymienia dwa sławne madrygały Monteverdiego oparte na tej technice, scenę zapłakanej Nimfy z VIII księgi i wirtuozowski duet Zefiro torna z księgi IX. Purcell ten chwyt uwielbia, zarówno w muzyce wokalnej, jak instrumentalnej.

W odach wiele jest wspaniałych przykładów tego chwytu; nie tylko aria Here the Deities approve z Ody na dzień św Cecylii z 1683 roku Welcome to all the pleasures, ale i w późniejszej o 9 lat, podobnej Odzie Hail, bright Cecilia – „Wondrous machine”, mistrzowska, basowa aria na cześć organów.

Królowa Wróżek: strona tytułowa.Foto: Wikipedia

Królowa Wróżek: strona tytułowa.
Foto: Wikipedia

Dzięki swej „obsesyjnej” naturze, metoda doskonale się nadaje, jak u Monteverdiego, do wielkich lamentów. Purcell napisał wedle tego wzoru cudowną skargę porzuconej, lub osieroconej pasterki w Królowej wróżek, nade wszystko jednak – słynny lament umierającej Dydony.

Proponuję Państwu na zakończenie nieco egzotyczne nagranie tego utworu, bo z towarzyszeniem fortepianu, instrument ten pozwala jednak doskonale śledzić linię basu, ponadto zaś jest to – mała rzecz, a cieszy – może najpiękniejsze wykonanie tej arii, jakie znam. Na koncercie w pawilonie kanadyjskim wystawy światowej w Montrealu, 13 maja 1967, śpiewa ją z towarzyszeniem Johna Newmarka – nieśmiertelna Maureen Forrester.

Decca Oiseau-Lyre 417 123-2 Track 10 – 2’10”
Vanguard Classics 08 5060 71 Track 21 – 4’05”
Vanguard Classics 08 2003 72 CD 2 Track 15 – 2’29”
Vanguard Classics 08 2003 72 CD 2 Track 23 – 7’15”
CD CBC 246 Track 17 – 5’30”

Jeżeli nie wtrąci się jakieś wesołe lub smutne wydarzenie – za dwa tygodnie pozwolę sobie wrócić jeszcze do Purcella, z okazji 350 rocznicy jego urodzin.

Purcell to grunt

28/11/2009

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU