Marek Brzeziński
Tekst z 03/12/2009 Ostatnia aktualizacja 03/12/2009 16:12 TU
„Paryż miasto światła”. „Paryż stolica zakochanych”. Do takich sloganów lansowanych głównie przez biura turystyczne i określeń z folderów reklamowych zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Tymczasem okazuje się, że Paryż może także być „stolicą europejskiej nudy”.
Takie szokujące hasło rzuca poważny skądinąd dziennik Le Monde. Jest to gazeta, która niekiedy płynie tak bardzo lewym halsem, że czasami można zapaść na chorobę morską, ale nie jest to dziennik brukowy. Le Monde nie należy do tego rodzaju prasy, o którym Anglicy powiadają w sposób dosadny, acz całkowicie uzasadniony – „gutter press”, czyli prasa „nurzająca się w bebechach”. Wykluczone są także interesy partyjno – ideologiczne, bo Paryżem rządzi czerwono–zielona ekipa pod batutą socjalistycznego mera homoseksualisty Bertranda Delanoe, więc jakiekolwiek przycinki z gatunku stawiania pod ścianą i przywoływania do „politycznej poprawności” po prostu odpadają w przedbiegach. A zatem potraktujmy tezę francuskiej gazety poważnie. Tym bardziej, że zamieszczono owe refleksje w dziale kultury. Do dzieła. Szpalty w dłoń i gońmy na paryskie barykady. To, że Paryż czeka kiedyś taki właśnie los, stolicy europejskiej nudy, to można było przewidzieć, chociaż zakochani w tym mieście ludzie nie dopuszczają do siebie takiej myśli.
Piszę ludzie, a nie Paryżanie, bo z Paryżem jest jak z Zakopanem. Andrzej Strug podzielił osoby przebywające pod Tatrami na trzy kategorie – na górali, na Zakopiańczyków i na mieszkańców Zakopanego.
Góral to wiadomo – klany Gąsieniców czy Bachledów. Mieszkańcy Zakopanego, to ci, których tutaj przywiały niekoniecznie wiatry halne. Są. Żyją. Mieszkają. A Zakopiańczycy to cała ta napływowa warstwa, która po prostu to miejsce pokochała, chociaż mieszka gdzie indziej. To ci wszyscy Makuszyńscy, Choromańscy, Chałubinscy, Temtajerowie, Witkiewiczowie, Słomińscy i cała plejada kolejnych postaci. Podobnie jest z Paryżem. Są Paryżanie i mieszkańcy Paryża. Są tacy, którzy Paryża kochają nad życie. Ba. Są i tacy, którzy przywędrowali tutaj z dalekich krajów i za żadną cenę nie dadzą się stąd „przeflancować” w inne miejsce świata. Dla nich rewelacje publikowane przez Le Monde muszą być szokiem. Paryska noc zaczęła się o poranku. 18 listopada Merostwo Paryża uruchomiło swoją nową stronę internetową. Stało się to o godzinie 11 rano. Czy to wynik nocnych szaleństw merostwa w paryskich klubach i dyskotekach?
Tymczasem stowarzyszenie Technopol, które działa na rzecz obudzenia Paryża z drzemki i nadania nowego szlifu paryskiemu nocnemu życiu bije na alarm.
Sporządzona w tej sprawie petycja do władz stołecznych opatrzona jest symptomatycznym tytułem –„Noc umiera w milczeniu”. Trzeba przyznać, że to nie pierwszy raz, kiedy słychać głosy o tym, że Paryż przestał być „stolicą nocnej zabawy” i, że miastu nad Sekwaną brakuje dynamicznego, energicznego działania, brakuje wizji, nieokiełznanej swobody i fantazji okraszonej szczyptą szaleństwa. Mimo tych utyskiwań, które słyszy się co jakiś czas, petycja spotkała się z bardzo żywym oddźwiękiem. Już pierwszego dnia po jej opublikowaniu pod dokumentem znalazło się niemal 13 tysięcy podpisów. Stowarzyszeniu Technopol przyklaskiwali nie tylko ci, którzy są szarymi zjadaczami bagietki i chcą korzystać z atrakcji paryskiej nocy, ale także i ci, którzy z tego żyją – właściciele barów muzycznych, sal koncertowych, nocnych klubów i dyskotek, a tych według policji, oficjalnie jest około trzech tysięcy.
Szef takiej kafejki muzycznej za główną przyczynę istniejącego stanu rzeczy uważa przepisy, z jednej strony represyjne, z drugiej często same w sobie sprzeczne i wykluczające się.
To powoduje patową sytuację. Dodaje on, że nocna działalność jego baru musiała być „zawieszona”, bo w przeciwnym razie musiałby się liczyć z poważnymi konsekwencjami prawnymi i wysokimi mandatami za „zakłócanie spokoju w godzinach nocnych”. Ze szczególną zaciekłością tępiona jest współczesna muzyka w stylu elektro czy też rap. Jules Frutos, który stoi na czele trzech słynnych sal koncertowych, w tym legendarnego Bataclanu, powiada, że władze przestały już używać określenia „działalność rozrywkowa”, które zastąpiły wyrażeniem „hałasowanie i zakłócanie ciszy”.
Od września prowadzone przez niego sale odwołały połowę zaplanowanych na jesień koncertów w godzinach nocnych.
Urzędnik stołecznej prefektury odpowiedzialny za kontakty z władzami Paryża potwierdza, że rośnie liczba skarg ze strony mieszkańców domów sąsiadujących z klubami, barami czy salami koncertowymi. Ale represyjne prawo i sąsiedzi to nie wyjaśnia wszystkiego. Przyczyn jest wiele, dla których Paryż nocą traci swoją atrakcyjność. Wysokie ceny biletów i drożyzna w barach i klubach. Kiepski transport. Ogólne poczucie braku bezpieczeństwa w tego typu lokalach i na ulicach. Według badań INSEE 45% Paryżan, którzy pracują bądź balują między 20.00 a 6 rano nie czuje się bezpiecznie w swoim mieście. Poza „Showcase” pod mostem Alma dyskoteki znikają z mapy Paryża.
„Le Palace” zamieniono w teatr, „Bains-Douches” stał się ofiarą konfliktu między właścicielem a sąsiadami, zaś „Loco” już wkrótce zostanie przez Moulin-Rouge zamienione w restaurację.
Czyżby mieszkańcy stolicy się „posuwali w latach” i już minął dla nich czar dyskotekowych szaleństw? Studenci „Szkoły wojny ekonomicznej” wykonali na zlecenie stołecznego merostwa badania porównując nocne życie w Paryżu i w innych miastach europejskich. Z zebranych materiałów wynika, że jak się bawić, to w Berlinie, Londynie i w Barcelonie. Niezły jest Amsterdam by night. Londyn bryluje dzięki przebogatemu wachlarzowi propozycji spędzenia wolnego czasu, dzięki swobodzie i komunikacji miejskiej. Berlin tryska młodością i dynamiką, dzięki czemu stał się europejską stolicą muzyki techno. Barcelona przyciąga temperamentem i niezliczonymi możliwościami zabawy. Amsterdam zorganizował merostwo odpowiedzialne za życie w tym mieście w nocy i czynne w nocy! Trudno się dziwić, że paryscy „klubowicze” dzięki tanim połączeniom lotniczym wybierają się do Katalonii, do Berlina czy nad Tamizę. Bilet tani, a na noclegu zaoszczędzą. Paryż straszy, bo stał się miastem – muzeum. Paryż europejską stolicą nocnej nudy.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU