Piotr Błoński
Tekst z 30/11/2009 Ostatnia aktualizacja 30/11/2009 17:15 TU
Ale wielkie europejskie banki – również i francuskie – obawiają się nade wszystko narzucenia im regulacji, której nie podlegałyby banki amerykańskie, albo takiej, która zostałaby skrojona na ich miarę. Na forum G20 nawiązywano do współczynnika leverage ratio, czyli stosunku bilansu do środków własnych banku, co Europejczycy uważają za niewystarczające: ten współczynnik obowiązuje w USA i w niczym nie powstrzymał kryzysu który, jak wiadomo, zaczął się tam właśnie. Ponadto wyznaczanie wysokości środków własnych jedynie w proporcji do bilansu zakłada, że bilans bilansowi jest równy pod względem ryzyka. Bilans banku z Korei Północnej jest traktowany na równi z bilansem banku szwajcarskiego, pokpiwa francuski bankowiec Michel Pébereau.
Jest i trzeci problem: banki europejskie mają wyższe bilanse dlatego, że są bardziej zaangażowane bezpośrednio w kredyty dla przedsiębiorstw i osób, podczas gdy amerykańskie – bardziej w działania za pośrednictwem rynków finansowych. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych rozważa się możliwość powrotu do zakazu prowadzenia przez banki równocześnie dwóch rodzajów działań – operacji rynkowych i prowadzenia kont bieżących i oszczędnościowych. W takiej sytuacji narzucenie wszystkim identycznych norm byłoby dla banków europejskich katastrofalne.
Jedno jest jednak pewne: Komitet bazylejski uważa, że działania na rynkach finansowych muszą mieć znacznie silniejsze niż dotąd oparcie w środkach własnych banków: średnio, jak wyliczono, o 223% wyższe. Do tego poszczególnym operacjom bankowym Komitet bazylejski pragnie narzucić specyficzne, wyższe niż obecne współczynniki rezerw obowiązkowych i rezerw nadzwyczajnych, a poszczególnym najbardziej narażonym sektorom jeszcze inne.
Osobnym problemem jest zakres kompetencji narodowych instytucji kontroli i nadzoru rynków finansowych: to, czy te instytucje pozostaną samodzielne jak dotąd, czy też podlegać będą instancjom międzynarodowym i w takim razie na ile. Zwolennicy pierwszej wersji – to świat anglosaski, zwolennicy drugiej – znowuż Francja i Niemcy. Nic dziwnego, że Londyn dmucha na zimne: na nominację Michela Barnier zgodził się pod warunkiem, że dyrektorem generalnym jego urzędu, a także jego rzecznikiem będą Brytyjczycy.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU