Piotr Błoński
Tekst z 15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 13:02 TU
Twórczość Pascala Vinardela, to przede wszystkim pejzaże miejskie i podmiejskie, a także widoki wnętrz, w których czasem pojawia się jakaś postać. Na pierwszy rzut oka realistyczne, kojarzące się z włoskimi widokami Courbeta, skupiają natychmiast uwagę swoim nastrojem liryczno-nostalgicznym i ujawniają stopniowo dalsze skojarzenia. Elementy realizmu, fragmenty ujęte wręcz hiperrealistycznie - tu kałuża, tam odblask światła na ścianie - oraz wyszukane gry proporcji pokazują, że przetrawił on nie tylko doświadczenia klasyków, ale także lekcję surrealizmu Chirica lub Magritte’a. Atmosfera tych obrazów ma też coś wspólnego z atmosferą obrazów Balthusa, choć sam autor się do tej paranteli nie przyznaje. Niezależnie od tych skojarzeń, wciągają one w swój świat precyzyjnym zastosowaniem wszystkich środków malarskich - fakturą, sposobem kładzenia farby, wysmakowaną, zniuansowaną, a czasem niespodziewanie skontrastowaną kolorystyką, a nade wszystko żelazną kompozycją, której wewnętrzne relacje odkrywa się bez końca.
Pascal Vinardel, Les philosophes. 97 x 146 cm., 2009
www.galeriepietryka.com
Choć jest to malarz dyskretny, Vinardel miał już 10 wystaw indywidualnych w Paryżu, Bordeaux i Pont l’Evêque oraz na Salonach takich jak FIAC – i ponad drugie tyle zbiorowych. Ma też specyficzną klientelę – nabywcami i wielbicielami jego obrazów są ludzie, którzy zamiłowanie do sztuki współczesnej łączą z głębokim znawstwem sztuki dawnej, ludzie, którzy odnajdują się w poglądach takich autorów jak akademik Marc Fumaroli, były dyrektor Muzeum Picassa Jean Clair, czy krytyk i eseista Jean-Philippe Domecq.
"Obrazy tworzy się zapewne także po to, by w nich zamieszkiwać” – mówi Pascal Vinardel w rozmowie z Vincent Pietryką, opublikowanej w witrynie galerii – „tak jak dziecko buduje sobie w lesie szałas z gałęzi, szałas wysublimowany i nieużyteczny, tak jak Pessoa, który zamieszkiwał w swoich tekstach bardziej niż na ulicach Lizbony. Ale szałas – tak jak malarstwo, mówi jeszcze o lesie i czasach, w których byliśmy w nim niewidoczni. Z całą pewnością malujemy świat utracony, lub niemożliwy, w każdym razie coś, co mogło lub powinno było istnieć. Krzesamy ogień w nocy swoich wspomnień, po czym szkicujemy po omacku przybliżone plany Edenu dostrzeżonego na skrzyżowaniu naszych skromnych ludzkich satysfakcji. Ale po drodze, jako potwierdzenie, mamy piękno”.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU