Piotr Błoński
Tekst z 07/12/2009 Ostatnia aktualizacja 09/12/2009 17:52 TU
Dyrektor WTO, Francuz Pascal Lamy, zdefiniował cele tej genewskiej konferencji skromnie: chodziło po pierwsze o to, by ministrowe handlu 153 krajów członkowskich WTO, reprezentujący zarówno wielkie mocarstwa gospodarcze, jak kraje wschodzące i kraje najbiedniejsze, przedyskutowali sposoby działania tej organizacji i stopień wdrożenia jej postanowień. Nie chodziło więc tym razem o to, by osiągnąć konkretny postęp w liberalizacji handlu. Drugim celem, nie wypowiedzianym głośno, było przytarcie nosa Stanom Zjednoczonym: duża grupa krajów członkowskich, na czele z Brazylią, Indiami i Chinami oskarża właśnie Stany Zjednoczone o hamowanie cyklu Doha.Toteż przedstawiciel USA, Ron Kirk, uroczyście zapewnił w swoim wystąpieniu, że jego kraj pragnie jak najszybszych postępów cyklu Doha, ale zastrzegł, że do porozumienia dojdzie jedynie wtedy, kiedy kraje rozwijające zgodzą się na ustępstwa.
Problem polega z grubsza na tym, że kraje te domagają się zniesienia przez USA (a także Europę) subwencji na towary rolno-spożywcze i dalszego obniżenia taryf celnych na towary przemysłowe, ale same nie są skore do liberalizacji dostępu do swoich rynków, ani do zniesienia ceł zaporowych na niektóre towary podstawowe dla ich gospodarek, jak na przykład na bawełnę w przypadku Indii. Obawiają się, nie bez podstaw, że ich gospodarki ucierpią na tym, jako słabsze. Tymczasem podpisują jednak porozumienia regionalne czy horyzontalne, by je tak nazwać: Indie i Brazylia podpisały właśnie takie porozumienie z krajami najuboższymi, otwierając dla nich swe rynki całkowicie – tzn. bezcłowo – od roku 2010. Innym przykładem jest podpisane w środę porozumienie „Południe-Południe” o obniżeniu stawek celnych o 20 do 70% między Algierią, Chile, Egiptem, Kubą, Indiami, Iranem, Malezją, Meksykiem, grupą Merkosuru, Marokiem, Nigerią, obydwiema Koreami, Pakistanem, Sri Lanką, Tajlandią, Indonezją, Wietnamem i Zimbabwe. Wyliczenie tych krajów ma sens o tyle, że ukazuje aktorów gospodarczych, którzy przed ośmiu laty nie mieli żadnego wpływu na debaty WTO.
Bo też, jak przekonuje przedstawiony na tej konferencji w Genewie raport IFPRI – Instytutu międzynarodowych badań polityki żywnościowej – cykl Doha nie przystaje już dziś do nowych wyzwań, ujawnionych przez kryzys finansowy, ocieplenie klimatu, pojawienie się nowych potęg gospodarczych oraz ewolucję cen surowców przemysłowych i rolnych. Według tego Instytutu, spełnienie celów cyklu Doha nie miałoby już znaczącego wpływu na gospodarkę światową: zyski byłyby rzędu 9 setnych procenta. Wprawdzie odpowiada to sumie 70 miliardów dolarów, ale to jest suma dwukrotnie niższa niż minimum oczekiwane przez WTO. Co gorsza, według tego raportu, choć eksport światowy wzrósłby o 2%, najmniej skorzystałyby na porozumieniu kraje najuboższe i te, które najbardziej ucierpiały z powodu kryzysu finansowego.
Konferencja w Genewie miała przygotować kraje członkowskie do udzielenia odpowiedzi na wiosnę przyszłego roku, czy osiągnięcie porozumienia jest możliwe w następnych miesiącach. Uczestnicy rozstali się przy powszechnych zapewnieniach, że tego pragną, ale bez jakiegokolwiek zobowiązania z jakiejkolwiek strony.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU