Sylwia Gibs
Tekst z 10/12/2009 Ostatnia aktualizacja 10/12/2009 15:04 TU
A jeśli Grecja zbankrutuje? – pyta dziennik Libération. Ekonomiczny dziennik Les Echos nie uważa, że to problem godny czołówki; czytamy na niej, że Londyn zaskoczył wszystkich, nakładając podatek na bonusy maklerów. Le Figaro rozwija aferę czarnej listy 4 tysięcy Francuzów, którzy wywieźli miliardy euro do Szwajcarii, a zadenuncjował ich były pracownik banku w Genewie. Dziennik La Croix skupia się na temacie programów szkolnych we Francji, a Le Parisien – na sondażu na temat islamu we Francji.
Miejsce islamu we Francji
54 procent respondentów sondażu instytutu CSA dla dziennika Le Parisien jest zdania, że praktykowanie islamu da się pogodzić z życiem w społeczeństwie francuskim. 54 procent to niewiele w porównaniu z liczbą 82 procent respondentów, dla których chrześcijaństwo nie jest problemem i 72 procent, dla których problemem nie jest judaizm. Te wyniki wcale nie są takie oczywiste, jak by się wydawało. Jesteśmy w laickiej Francji, gdzie od 51 do 65 procent ludności uważa się za katolików, a tylko 5 milionów za katolików praktykujących. Dodajmy dla porównania, że 5 milionów mieszkańców Francji uważa się za muzułmanów, a 17 procent z nich za praktykujących 5 modlitw dziennie. Wyznawców judaizmu jest 600 tysięcy z czego 15 procent praktykujących.
Wróćmy jednak do sedna sprawy. 54 procent Francuzów akceptujących islam to niewiele więcej niż połowa, ale jednak więcej niż kiedyś. „Francuzi są coraz bardziej tolerancyjni” – konkluduje instytut CSA. Ich tolerancja zależy od wieku, wykształcenia i opinii politycznych. Im ktoś młodszy i bardziej wykształcony, tym lepiej toleruje islam. Największą otwartość okazują sympatycy centrowej partii MoDem. Lewica i ekolodzy są nieco w tyle, ale przed prawicą.
Według dyrektora instytutu CSA Francuzom zawadzają w islamie tylko zewnętrzne oznaki religii, takie jak burka, hidżab czy minarety, stosunkowo od niedawna widoczne we Francji, w przeciwieństwie do dzwonnic kościołów. Według prezesa Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego islam budzi irracjonalny strach. Francuzi utożsamiają go z wojną w Iraku i w Afganistanie, z terroryzmem, mimo że terroryści powołujący się na islam działają wbrew zasadom tej religii.
Warto dodać, że gdyby można było usłyszeć takie wypowiedzi z ust polityków i elit w krajach muzułmańskich, islam wywoływałby na pewno mniej irracjonalnego strachu i mniej by go utożsamiano z ekstremizmem.
Kopenhaski paradoks
Na łamach dziennika Le Figaro francuski filozof Luc Ferry, były minister edukacji narodowej, prezentuje swoje poglądy na konferencję w Kopenhadze. Charakteryzuje ją, jego zdaniem, wszechobecność ideologii podsycających wielki strach pod hasłem „Ratujmy planetę”. Jak gdyby apokalipsa już się zaczęła. Jak zawsze ekolodzy chcą zakazywać i ograniczać, podczas gdy potrzebna nam, bardziej niż kiedykolwiek, odwaga i wynalazczość – pisze Ferry. Stoimy w obliczu dylematu: potrzebujemy wzrostu gospodarczego, jeśli nie chcemy biedy, bezrobocia, jeszcze gorszego kryzysu, ale jeżeli włączą się w logikę ekonomiczną Zachodu takie giganty jak Indie i Chiny, wszystkie zasoby surowcowe planety okażą niewystarczające. Z jednej strony, pomimo wizji filozoficznej świata nie ograniczającego się wyłącznie do konsumpcji, grozi nam bieda, bankructwo państw i prawdopodobnie wybuch wielkich konfliktów światowych. Z drugiej strony, nikt nie jest w stanie narzucić czegokolwiek Indiom i Chinom, krajom autorytarnym i ultraliberalnym, które za nic sobie mają ekologię z paryskich salonów.
Jeżeli ograniczymy ich stosowanie do Francji, czy nawet do Europy, „zielone” zasady nie mają większego znaczenia niż socjalizm w jednym kraju. Możemy wprowadzić „zielony” podatek od emisji CO2, ale w Chinach czy Brazylii zabrzmi to jak samotne kukuryku galijskiego koguta. Ale nie możemy też pouczać tych narodów, ani im czegokolwiek narzucić. Pozostaje nam jedno wyzwanie, którym są wynalazczość i nauka. Na tym polega nasza prawdziwa, historyczna rola wobec innych.
Wymyślając i proponując reszcie świata nowe rozwiązania: elektryczny samochód, bezpieczne elektrownie nuklearne, ekologiczne domy i tym podobne, będziemy mogli „uratować planetę” – pisze na łamach Le Figaro francuski filozof Luc Ferry.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU