Piotr Kamiński
Tekst z 30/12/2009 Ostatnia aktualizacja 20/01/2010 16:17 TU
Są tu, rzecz prosta, i jak we wszystkim, gusta i guściki, niemniej pewne wartości stoją dostatecznie mocno od wielu lat, by można się było na nich wesprzeć. Józef Hoffmann, Ignacy Friedman, Artur Rubinstein, Martha Argerich i paru innych wielkoludów nikomu krzywdy nie zrobi.
Z Maurizio Pollinim już bym uważał, bo od czasu legendarnych Etiud sprzed czterdziestu lat pianista ten – mówiąc bardzo łagodnie – nie zawsze mnie zachwycał, a częstokroć siarczyście nudził.
Claudio Arrau czy Horowitz to przypadki bardzo szczególne, gdyż Arrau gra trochę zamknięty w sobie, ale jego Nokturny można polecić każdemu z zamkniętymi oczami.
Horowitza zawsze warto słuchać, bo zawsze się czegoś odeń nauczymy, nawet wtedy, gdy narowisty geniusz nieco go ponosi, bo zdarzają mu się wzloty nieziemskie.
Krystiana Zimermana również pominąć niesposób, choć odgórnie usunął on z dyskografii swoje młodzieńcze Walce, czego nie rozumiem, bo to wspaniała płyta. Takie na przykład Ballady należą już do płytowej klasyki, a Koncerty nagrane z Polską Orkiestrą Festiwalową to w ogóle jedna z największych, znanych mi płyt z muzyką Chopina.
Wśród rzeczy nowszych, których w komplecie wymienić niesposób, nigdy się dość się nachwalę cudownych Ballad Nelsona Goernera nagranych w Warszawie na starym Pleyelu, w serii NIFCu – to absolutny triumf.
Moi koledzy z miesięcznika Diapason dokonali nie lada wyczynu, sporządzając dyskografię Chopina, gdzie nie pojawia się ani razu nazwisko jednego z największych wykonawców tej muzyki w historii, Williama Kapella – same tylko jego Mazurki to, obok Friedmana, podstawa wszelkiej kolekcji.
Wśród tzw. „czarnych koni” chciałbym zwrócić uwagę na dwie damy niepospolitej jakości: lansowaną przeze mnie od dawna, wspaniałą pianistkę kubańską Juanę Zayas, która gra Chopina tak, jakby się nazywała Janina Zając, oraz kompletnie zapomnianą w ojczyźnie – Marylę Jonasównę.
Ta laureatka dalekiej, XIII Nagrody na II Konkursie Chopinowskim w 1932 roku, zmarła przedwcześnie na uchodźstwie w Stanach Zjednoczonych, a spuściznę płytową ma niewielką, choć bezcenną. Opublikowała ją na jednej płycie, w kiepskiej dosyć szacie dźwiękowej, brytyjska firma Pearl, powtarzając w komentarzu różne dyrdymałki na temat wojennych przeżyć Jonasówny. Ciekawe, czy to sama pianistka je wymyśliła, by sobie dodać blasku za oceanem, czy też uczynił to jakiś chytry spec od „pijaru”, dość, że lepiej ufać informacjom, jakie podaje Stanisław Dybowski na stronicy NIFCu.
Najważniejsze jednak, że 15 Mazurków znajdujących się na tej płycie budzi nie od dzisiaj najwyższe uznanie. Oto jeden z nich: c-moll op 56 nr 3.
Pearl GEM 0077 Track 9 – 4’45’’
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU