Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Dziś w "le Monde"

Seguin i dyskryminacja pozytywna

 Stefan Rieger

Tekst z  07/01/2010 Ostatnia aktualizacja 07/01/2010 19:08 TU

Popołudniowy Le Monde żegna Philippe’a Seguin, który był swego rodzaju Masywem Centralnym na francuskiej scenie politycznej (zważywszy tyleż na korpulencję, co poglądy polityczne, oscylujące między „postępowym gaullizmem”, nieufnością do Europy i liberalizmu, i przywiązaniem do republikańskiego modelu państwa).

Seguin piastował wszelkie możliwe funkcje – ministra, przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego, prezesa Cour des Comptes (czyli odpowiednika polskiego NIK-u), deputowanego, mera itd. – i mógłby dostać Oskara dla „centralnej postaci drugoplanowej” w owej superprodukcji dla ubogich wyobraźnią, zwanej V Republiką, aczkolwiek w niemal jednogłośnym chórze żałobnym sławi się jego nonkonformizm, niezależność i uczciwość, a nawet i często – gwoli kontrastu z obecnym lokatorem Pałacu Elizejskiego - „format i posturę prezydencką”. No cóż, mamy prezydentów na jakich sobie zasłużyliśmy, wrzucając kartki do urny (tzn. mówcie za was, ja wrzuciłem inną, choć najchętniej nic bym nie wrzucał…).

Wieża z kości słoniowej

Główny jednak tytuł Le Monde poświęca francuskim, patetycznym zmaganiom z najbardziej bodaj hermetycznym i niesprawiedliwym w świecie, systemem rekrutacji elit, poprzez bezlitosną selekcję aspirantów do tzw. Wielkich Szkół, elitarnych uczelni wyższych typu ENA, Ecole Polytechnique, Sciences Po, HEC czy Ecole Normale.

Za wyjątkiem Sciences Po (czyli Szkoły Nauk Politycznych, której rektor od lat już eksperymentuje „dyskryminację pozytywną”, otwierając bramy uczelni elementom z dołów społecznych), wszystkie te instytucje stanęły dęba, sprzeciwiając się idei wprowadzenia kwot, czyli narzucenia im 30% stypendystów, którzy ominęliby gęste sito egzaminów wstępnych, faworyzujących uczniów z „dobrych rodzin”, gdyż opartych głównie na znajomości języków i tzw. „ogólnej kulturze”.

Wobec dyskryminacji pozytywnej (affirmative action, w języku Amerykanów) uczucia mam mieszane – tak względem szkół, co czegokolwiek, np. damsko-męskiego parytetu, co ostatnio jest w Polsce przedmiotem surrealistycznych dyskusji, z przewagą argumentów z epoki kamienia łupanego.

Jest swoją drogą smakowite, że uroki tego rodzaju „pozytywnej dyskryminacji” odkryła nagle prawica, na czele z Sarkozym, która ma raczej naturalną skłonność do uprawiania jej wersji „negatywnej”. A lewica, z braku neuronów i wyobraźni, w tej problematyce czuje się nieswojo, gdyż Republika, teoretycznie, zakazuje uprzywilejowania kogokolwiek, włącznie z lumpem, gdyż wszyscy są równi. Ale co zrobić w republice bananowej, gdzie u żłobu są sami równiejsi?

Autoreprodukcja

Warto bowiem wiedzieć, że w latach 50. 29% studentów elitarnych uczelni we Francji wywodziło się z tzw. ludu, a dziś już tylko 9%: oszałamiający, zaiste, postęp społeczny, porównywalny tylko z tym, jak w międzyczasie rozwarły się nożyce ekonomicznych nierówności, między sferą nędzy a wyżynami bogactwa.

Tak zawężony chorobliwie - do paru procent społeczeństwa - ultra-hermetyczny system rekrutacji elit to niewątpliwie karygodne marnotrawstwo – ale jeszcze to nie znaczy, że system kwot jest panaceum. Czasem, doraźnie, może być skutecznym, tymczasowym rozwiązaniem, jak w krajach skandynawskich, gdzie przyniósł namacalne rezultaty. Lecz jako zasada wykuta w marmurze jest potencjalnie niebezpiecznym – i równie często głupim – wyłomem w demokracji.

Historyk Sebastien Fath oddaje się zresztą na łamach Le Monde ćwiczeniom z futurologii, wyobrażając sobie Francję w roku 2025, kiedy to narzucona przez Sarkozy’ego dyskryminacja pozytywna rozlała się szeroko i od tej pory nawet piłkarze z ligi powiatowej mają zapewniony, w 30 procentach, udział w piłkarskiej reprezentacji narodowej.

Praca od podstaw

Fath stawia trafną diagnozę problemu: system kwot nic nie kosztuje, lub prawie – dlatego cieszy się sympatią liberalnych polityków. Zamiast jednak arbitralnie korygować nierówności post factum (podczas egzaminów wstępnych do Wielkich Szkół), czy nie należałoby raczej wyrównać wcześniej – socjalnie, ekonomicznie, edukacyjnie, kulturowo? Zwłaszcza w kraju, mającym „Równość” na sztandarze i w umysłach, lecz kultywującym najbardziej szokujące nierówności. A trzeba wiedzieć jedno: rozliczne badania międzynarodowe, dotyczące systemów oświaty i poziomu wykształcenia wykazały jednoznacznie, że system elitarny jest wbrew pozorom synonimem nieskuteczności – im większy egalitaryzm, tym lepsze osiągnięcia.

Temat do poważnej medytacji, który państwu podsuwam – wychodząc z roli pokornego (?) przeglądacza prasy, z której i tak już za dni kilka wyjdę ostatecznie.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU