Piotr Błoński
Tekst z 11/01/2010 Ostatnia aktualizacja 11/01/2010 15:54 TU
Biurokracja francuska nie ma nic do pozazdroszczenia bratnim biurokracjom, ale przyznać trzeba, że w kwestii odnawiania dowodów tożsamości otwarła nowe pole popisu. Obywatele urodzeni za granicą, którzy dotąd otrzymywali nowy dowód na podstawie dotychczasowego, kiedy kończył ważność, obecnie muszą przedstawiać świadectwa obywatelstwa swoich rodziców albo nawet dziadków. Mimo, że od kilkudziesięciu czasem lat dysponują francuską carte d’identité, paszportem, kartą wyborczą z zaznaczeniem, że głosowali w kolejnych wyborach, teraz muszą wykazywać, że mają obywatelstwo francuskie. Dla wielu takich nieszczęśników jest to dramat, bo czasem trzeba miesięcy, albo i lat, by zebrać żądane dokumenty. Nie wszyscy mają to szczęście, że posiadają podwójne obywatelstwo: jedna z osób, których przygody opisuje Libération, nie straciła zarezerwowanego urlopu za oceanem tylko dlatego, że amabasada brytyjska wyrobiła jej bez żadenych ceregieli paszport w ciągu tygodnia. Francuskiego nie dostała po dziś dzień.
Nie jest dobrze, we Francji Sarkozy’ego, być urodzonym za granicą, albo, co gorsza, mieć rodziców cudzoziemców – biada François Sergent w swoim komentarzu. W urzędzie dokładnie cię obejrzą, zanim powiedzą „Francuz”. Albert Camus urodził się w Algerii, Giscard d’Estaing w Koblencji, a niedawno zmarły Philippe Séguin w Tunisie: to podejrzane! Ale prominentów administracja traktuje w sposób uprzywilejowany. Co innego szary obywatel, którego rodzice pobrali się w Indochinach za czasów kolonialnych, nie mówiąc już nawet o takim, który rodziców-imigrantów stracił w dzieciństwie i który po 70 latach ma wykazać ważność swych francuskich papierów… A cóż powiedzieć o tych milionach ludzi, którzy schronili się we Francji od prześladowań, albo zakorzenili się tu po latach pracy, starań i wyrzeczeń i czerpali dumę z tego, że wybrali Francję, tych, dla których otrzymanie francuskiego dowodu było źródłem ulgi i radości?
Upokorzenie jest tym większe, pisze Sergent, że nie ma żadnej nowej ustawy regulującej te sprawy, lecz nowa wykładnia, nowa interpretacja w postaci gąszczu bezmyślnych i bezdusznych przepisów. Równocześnie ustawa przewiduje przypadek, w którym można wykazać, że się jest Francuzem jedynie na podstawie tego, że było się przez administrację traktowanym przez ostatnich 10 lat jak francuski obywatel. Ale to zależy od urzędników. Tak czy owak, nowe przepisy sprawiły, że ich podejście do danego obywatela zależy od tego, gdzie się urodził: jest to fundamentalnie sprzeczne z republikańską ideą równości wobec prawa.
Na tle tego biurokratycznego delirium, rozpętanie przez rząd debaty o francuskiej tożsamości zakrawa na kpinę.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU