Piotr Błoński
Tekst z 15/01/2010 Ostatnia aktualizacja 15/01/2010 17:00 TU
Znaleźli się jednak przedsiębiorcy, czy nawet osoby prywatne, którzy zauważyli co innego: to, że ta gwarantowana przez państwo cena jest najwyższa na świecie i sprawia, że instalowanie baterii słonecznych jest wyjątkowo opłacalne. Procedura jest taka, że zainteresowany składa swój projekt w EdF i podpisuje umowę na dostawy przez 20 lat – okres w którym może spokojnie zamortyzować swą inwestycję ze sporą nadwyżką. Dla wszystkich jednak było oczywiste, że tak wysokiej ceny rząd długo nie utrzyma. Toteż w ostatnich miesiącach ubiegłego roku EdF otrzymywał do 3000 projektów dziennie. Ich autorzy deklarowali zamiar instalowania baterii słonecznych dosłownie wszędzie: w polu, na dachach domów, fabryk, magazynów, chlewni, słowem, gdzie się tylko dało. Przyczyny tego słonecznego pędu są jasne jak słońce: kontrakty te podlegają przepisom prawa handlowego, są więc przekazywalne. Można je odsprzedać...
Ktoś przytomniejszy policzył wreszcie, że gdyby same tylko złożone do końca roku umowy zostały podpisane, do produkcji energii słonecznej trzeba by dopłacać co roku 2,8 mld euro – czyli 58 miliardów w ciągu dwudziestolecia. Ponieważ dopłaca do tego nie państwo, lecz konsument – drogą wspomnianej taksy – wyszłoby na to, że średni rachunek za elektryczność wzrósłby o 11%.
Zapobiegliwych przedsiębiorców nazwano więc, na użytek gawiedzi, spekulantami, a złożone projekty unieważniono. Rząd naprędce opracował nowe taryfy, zróżnicowane w zależności od cech instalacji i znacznie mniej korzystne.
Wspomnianą cenę 58 centów za kWh utrzymuje się wyłącznie dla baterii słonecznych instalowanych na dachach już istniejących budynków przemysłowo-biurowych i mieszkalnych i stanowiących jednocześnie izolację od wilgoci: dla szkół i szpitali taryfa wynosi 50 centów; w wypadku, gdy bateria jest jedynie nałożona na istniejący dach – 42 centy. W wypadku instalacji w szczerym polu – średnio 31,4 centy, zależnie od nasłonecznienia w danym regionie.
Najbardziej zgrzytają zębami na tę korektę hodowcy, wśród których projekty instalacji baterii słonecznych na ich rozległych budynkach gospodarczych miały szczególne powodzenie i którzy szybko dostrzegli w tym perspektywę dodatkowego dochodu. Zgrzytają też zębami działacze ekologiczni: według nich państwo zmarnowało okazję przybliżenia o co najmniej 10 lat rozwoju energii odnawialnych. Natomiast pospolity konsument elektryczności raczej powinien być zadowolony z tego poskromienia radosnej twórczości administracji, która wysysa z (cudzego) palca taryfy na energię.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU