Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

Przegląd prasy francuskiej

Nie zostawiajcie nas!

 Anna Bernhardt

Tekst z  15/01/2010 Ostatnia aktualizacja 15/01/2010 14:20 TU

„Błagamy, nie zostawiajcie nas”, „Boże, zlituj się nad nami”, „W samym sercu beznadziei”, „Walka z czasem dla lekarzy”, „Świat się mobilizuje, by pomóc Haiti” – te tytuły z pierwszych stron francuskich gazet świadczą o dominującym temacie w  dzisiejszej prasie francuskiej.

Korespondenci i wysłannicy specjalni zamieszczają wstrząsające reportaże z Haiti. Przytoczmy fragmenty korespondencji znalezionej  w Libération.

Mężczyzna ściąga kawałek szmatki przykrywającej mu usta, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Dopełnił obowiązku. U jego stóp zawinięte w białe prześcieradło ciało. To jego żona. Adrien był w domu we wtorek, gdy przyszło trzęsienie ziemi. Jego żona, Micka, była jeszcze w pracy, w budynku ONZ. Zniknęła, jak i inni pracownicy pod gruzami. Adrien dopiero na drugi dzień się tam udał. Musiał przecież zająć się dziećmi, znaleźć jakieś materace, by spać na zewnątrz, bo jak się zacznie znowu trząść… Dopiero w czwartek rano poszedł  z dwoma braćmi żony na ulicę, gdzie  jeszcze dwa dni temu stał budynek ONZ. Z małą piłką i młotkiem, w przypadkowo znalezionych rękawiczkach zaczęli szukać ciała Micki w ruinach. „Teraz nie wiemy, co z nią zrobić” – przyznaje Adrien dziennikarzowi Libération. Spuszczając oczy, dodaje: „Nie ma transportu, kostnice są przepełnione, nie mogę jej zostawić przecież na ulicy”.

Wszędzie na ulicach widać ludzkie zwłoki. Ci, co przeżyli kataklizm, przechodzą, nie patrząc. Zatykają tylko nosy. Nie mają czasu. Sklepy zamknięte, nie ma transportu, nie ma benzyny, chyba, że pokątnie, za cenę złota. Port-au-Prince wydaje się być w lunatycznym śnie. Tłum przypomina wycofującą się armię, zrezygnowaną, poruszającą się w nieznanym kierunku. Niektórzy niosą na głowach, w walizkach, w torbach i zawiniątkach cały swój ocalony majątek. Blokują wejście do szpitala, gdzie policjanci półciężarówką przywożą spuchnięte, rozkładające się w upale zwłoki. Budynek nie ocalał, chorzy leżą w ogrodzie, razem z tłumem mieszkańców stolicy Haiti, którzy myśleli, że znajdą tu schronienie i pomoc. Kolejni ranni przychodzą lub są przynoszeni.

Marie-Goergette, pielęgniarka na bezrobociu, stawiła się w szpitalu zaraz po trzęsieniu ziemi. Budynki legły w gruzach częściowo, połowa personelu nie stawiła się do pracy. „Czego wam brakuje?” – pyta dziennikarz Libération. – Wszystkiego” –  pada odpowiedź. Lekarzy, pielęgniarek, łóżek, lekarstw. Marie-Goergette pokazuje swą torbę – butelka z płynem dezynfekującym prawie pusta. „Od trzech dni wypiłam tylko jedną małą Cocę. I niewiele mogą dla nich zrobić, tylko być” – mówi pielęgniarka, patrząc na nieprzebrany tłum rannych. „Proszę pana, proszę coś zrobić, nie zostawiajcie nas tak” – błagają ludzie, wyciągając rące do przechodzącego dziennikarza.

Ranni wokół katedry w  Port-au-Prince(Fot: Reuters)

Ranni wokół katedry w Port-au-Prince
(Fot: Reuters)

Centrum miasta jest kompletnie zniszczone. Nawet budynki z czasów kolonialnych, które wydawały się wieczne – nie przeżyły kataklizmu. Podobnie, jak budynki ministerialne i dzielnica ambasad. Katedra wygląda jak po bombardowaniu, w niektórych kościołach stoją jeszcze tylko gdzie niegdzie krzyże.

Na niektórych ulicach leżą przewrócone ciężarówki, lub przywalone betonem auta. Tysiące mieszkańców miasta dotarło pod zrujnowany pałac prezydencki, instalując się na przyległych do niego Polach Marsowych w oczekiwaniu pomocy. Pozostawieni są sami sobie, bez wody, pożywienia, sterroryzowani ciągle odzywającymi się replikami trzęsienia ziemi. Isdras cudem przeżyła, ale straciła wszystko. "Pieniądze, które miałam w kieszeni, wydałam na wodę i herbatniki. Wszystko jest takie drogie. Teraz jestem na łasce innych.”

Większość osób woli pozostać w tym parku, przynajmniej są pod gołym niebem i razem. Nic im nie może spaść na głowę. A plotki krążą o strzałach na ulicach i bandach rabujących sklepy i domy.

Policja przez głośniki apeluje do mieszkańców, by się już więcej nie ruszali. Sytuacja w mieście, gdzie nie ma władzy, ani służb porządkowych może szybko przerodzić się w anarchię. Wielu obawia się, że gdy woda i pożywienie zaczną być dostępne, zaczną się ataki. Miejscowa policja nie daje sobie rady. Oddziały ONZ-towskie zostały zdziesiątkowane, łącznie z dowództwem stacjonującym na miejscu.

Ludność więc obawia się teraz anarchii i siejących terror band. – kończy swój artykuł wysłannik specjalny Libération.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU