Marek Brzeziński
Tekst z 19/01/2010 Ostatnia aktualizacja 19/01/2010 14:31 TU
Jeden temat dominuje we francuskich gazetach – to tragedia, jaka doświadczyła mieszkańców Haiti. Zmęczone twarze dorosłych. Buzie dzieci, uśmiechnięte, jakby na przekór temu co się dookoła dzieje.
Katolicki dziennik La Croix podkreśla, że jesteśmy świadkami wyścigu, którego stawką jest opanowanie chaosu panującego na Haiti w następstwie trzęsienia ziemi. W tydzień po tragedii pomoc płynąca ze świata w bardzo nikłym stopniu dociera do społeczności haitańskiej. Skutki trzęsienia ziemi mają także wymiar duchowy. To co się stało wzburzyło serca i umysły Haitańczyków, którzy, jak pisze La Croix, zaczęli się spontanicznie spotykać na wspólnych modlitwach. Od wtorku mnożą się sygnały mające świadczyć o tym, że ludzie w obliczu tragedii jaka ich spotkała zwrócili się ku Bogu.
W ten sposób Haitańczycy starają się nadać sensu dramatowi, jaki stał się ich udziałem, pojąć poprzez duchowe przeżycie istotę tego, czego doświadczyli.Le Figaro zwraca uwagę na kolejny aspekt haitańskiej tragedii. Centroprawicowy dziennik pisze o decyzji Pałacu Elizejskiego, który postanowił ułatwić procedurę adopcji dzieci haitańskich przez francuskich rodziców. Sprawa dotyczy około 1 200 przypadków. Jest to temat niezwykle delikatnej natury. Ostrzega przed tym UNICEF, który przestrzega, że masowa ewakuacja dzieci z Haiti, w sytuacji która tam w tej chwili panuje, może być odebrana jako policzek przez miejscową ludność. Organizacja jest zdania, że uproszczenie procedur adopcyjnych powinno dotyczyć wszystkich dzieci, a nie tylko haitańskich. Ocenia się, że na Haiti może żyć do dwóch milionów sierot. Jak z tego widać tragedia spowodowana trzęsieniem ziemi może być postrzegana z różnych perspektyw.
Ten sam dziennik Le Figaro, pisze o sprawie, która do tej pory, w lewicowych kręgach społeczeństwa francuskiego uchodziła za temat tabu.
Mowa o wieku emerytalnym. Okazało się, że kryzys oraz zmiany, jakim ulega gospodarka, a także sytuacja demograficzna Francji, sprawiają, że socjaliści zaczęli na głos się zastanawiać, czy nie przesunąć granicy, kiedy można odejść na emeryturę. „Pękła bańka mydlana lewicowego tabu”, pisze ekonomiczny dodatek do Le Figaro. Przewodnicząca Partii Socjalistycznej Martin Aubry nie wyklucza, że trzeba będzie popracować rok, dwa lata dłużej, by odejść na emeryturę w wieku 61 lub 62 lat. Tego od dawna domaga się związek patronacki Medef. Głosy protestu natychmiast odezwały się w szeregach związkowców. W artykule redakcyjnym czytamy, że potrzeba było 27 lat, aby przywódcy socjalistyczni przekroczyli „Rubikon” wytyczony przez prezydenta Mitterranda.
Od 1983 roku obowiązywał „mitterandowski dogmat” o nieprzekraczalnej barierze 60 lat. Ani roku pracy dłużej.
Teraz szeregi socjalistów zaczęły się kruszyć. Aubry wreszcie powiedziała na głos to, co wszyscy od dawna wiedzieli; jeśli chce się zapewnić przyszłość Francuzom kończącym aktywne życie zawodowe, to należy przesunąć granicę przechodzenia na emeryturę wzorem sąsiadów Francji. Jeśli się niczego nie zmieni, to w roku 2050 na jedną emeryturę będzie pracował jeden obywatel francuski czynny zawodowo, co doprowadzi do deficytu w granicach 70 do 100 miliardów euro. A to oznacza, że francuski system socjalny „nabierze wody po burty i pójdzie na dno”. Zmiana stanowiska socjalistów, powinna zdaniem centroprawicowej gazety, stanowić pożyteczną inspirację dla związkowców, by oni także przyznali, iż sytuacja wymaga reform. Czy jednak taka zmiana świadomości jest możliwa?
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU