Piotr Rosochowicz
Tekst z 19/01/2010 Ostatnia aktualizacja 19/01/2010 16:10 TU
Ostatni prawicowiec, który był prezydentem Chile to generał Pinochet. Jak pamiętamy, doszedł on do władzy na drodze krwawego puczu wojskowego. Tym razem prawicowy prezydent, to biznesman Sebastian Piñera, który uzyskał w przeprowadzonej w niedzielę w Chile drugiej turze wyborów 52% głosów, wobec 48% oddanych na centrolewicowca, Eduardo Freia.
Porażka wyborcza Freia ma charakter dość paradoksalny. Przegrał, choć centrolewicowa koalicja wyprowadziła kraj z kryzysu i zupełnie dobrze radziła sobie w dziedzinie gospodarczej i socjalnej. Co więcej, Chile weszło do OECD — klubu, w którym rządzą kraje bogate. Dotychczasowa prezydent, pani Michelle Bachelot z centrolewicy, musi opuścić Pałac Moneda, siedzibę chilijskich prezydentów., bo konstytucja nie pozwala jej na spędzenie tam następnego mandatu. I opuszcza go z 80% opinii popierającej ją.
Sebastien Piñera, przemysłowiec, posiadający niewyobrażalnie wielką fortunę, skorzystał z możliwości przedstawienia się, jako „człowieka odnowy”, człowieka o poglądach superliberalnych w dziedzinie ekonomii, człowieka postępu w dziedzinie moralnej, człowieka postępu w dziedzinie etyki, człowieka zupełnie odcinającego się od generała Pinocheta.
Co zrobi nowy prezydent z Chile od 11 marca, daty, od której obejmie władzę w Pałacu Moneda? Obiecuje, że będzie człowiekiem otwarcia, i że nie będzie podważał osiągnieć swych poprzedników. Jeśli tak będzie w rzeczywistości, to możemy mówić o sukcesie chilijskiej zmiany warty — kończy swój komentarz wstępny Le Monde.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU