Piotr Błoński
Tekst z 24/01/2010 Ostatnia aktualizacja 24/01/2010 15:16 TU
Te słowa wypowiedział August Rodin w 1907-ym roku: rzeźbiarz był wtedy już u szczytu sławy, opływał w zaszczyty i zamówienia – toteż mógł pozwolić sobie na spełnianie swej pasji kolekcjonerskiej. Kolekcjonerem był bowiemniezmordowanym: pozostawił po sobie, prócz płócien, rysunków i rzeźb znajomych malarzy – takich jak Van Gogh, Monet, Renoir, Blanche, Laurens, Falguiere, Carriere trzy tysiące antycznych rzeźb i ich fragmentów lub odlewów średniowiecznych i nowożytnych dzieł sztuki i rzemiosła. Z tymi wszystkimi przedmiotami, a w pierwszym rzędzie dziełami antyku, obnował na codzień w swej podparyskiej willi w Meudon, wypełniały one na przemian z jego własnymi i mieszkanie i pracownię – o czym zresztą świadczą zachowane fotografie.
W muzeum Rodina na rogu esplanady Inwalidów urządzono czasową wystawę tych antycznych i średniowiecznych rzeźb do których Rodin był najbardziej przywiązany: kilka antycznych torsów wystawiono na parterze przy wejściu wśród pozostających tam stale rzeźb mistrza, co pozwala zaraz dostrzec i podobieństwa, czy raczej inspiracje, i różnice wynikające z nowatorskiego podejścia rzeźbiarza. W jednej z sal skupiono zaś kilkadziesiąt fragmentów antycznych – bo też do fragmentów, tak jak do rzeźb uszkodzonych czy nadgryzionych zębem czasu Rodin miał wyjątkowe nabożeństwo.
Oto uszkodzone posągi, znalezione w ruinach – mówił Rodin w tym samym 1907-ym roku – czyż właśnie dlatego, że są niekompletne, nie są jeszcze bardziej arcydziełami? Ot na przykład ten tors bez głowy i ramion: czyż harmonia form nie odbudowuje doskonale całej postaci? – Można sądzić, że Rodin niemało się przyczynił do tego, że jesteśmy dziś wrażliwi na estetyczne walory nawet bardzo zatartych świadectw dawnej sztuki, że cenimy jej ślady nie tylko dla ich wartości historycznej. A dla samego Rodina były wzorem i zachętą do pomysłów i poszukiwań – często poprzestawał on sam na torsie bez głowy czy rąk, wtapiał swe posągi w postument albo przeciwnie, sugerował pustką rozwinięcie bryły. Znajdujące się w jego pracowni fragmenty były ponadto swoistym usprawiedliwieniem dla tych prac przed niedowierzającą krytyką.
Z czasem sztuka średniowieczna stała się równorzędnym wobec antyku źródłem inspiracji Rodina: za młodych lat długo żyłem w przekonaniu, jak wszyscy wtedy, że gotyk jest złą sztuką – pisał w roku 1910-tym. Zrozumiałem tą sztukę dopiero po wielu podróżach i niczym trzej królowie, oddałem jej hołd. Ale jako jeden z pierwszych zrozumiałem, że piękno gotyku wynika z siły modelunku który sam powtarza modelunek natury.
Mądra to i pożyteczna wystawa: choć w muzeum Rodina w Meudon można stale oglądać niektóre z wystawianych teraz w pałacyku Biron eksponatów, warto było zwrócić szczególną uwagę na kolekcjonerskie, by tak rzec, zaplecze twórcy, który przed stu laty przestawił na nowe tory całą światową rzeźbę.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU