Piotr Błoński
Tekst z 15/02/2010 Ostatnia aktualizacja 15/02/2010 12:02 TU
Poprzednia retrospektywa w Paryżu odbyła się 23 lata temu, natomiast z okazji stulecia urodzin malarza wielką wystawę-antologię zorganizowano Brukseli w 98 roku. Obecna wystawa jest w stosunku do tamtej nieco zawężona: na piętrze obrazy z lat 1925-1940, na parterze 1940-1967, a ich wyboru dokonano podkreślając ogromny wpływ Magritta na sztukę drugiej połowy XX wieku.
Bo Magritte surrealista z podręczników, autor dziwnych, frapujących, niepokojących, alarmujących skojarzeń ustępuje na tej wystawie intelektualiście zafascynowanemu relacjami obrazu do przedstawionej rzeczy i do skojarzeń z tej rzeczy wynikających: na przykład w obrazie zatytułowanym Clairvoyance – przenikliwość – Magritte przedstawia siebie samego malującego ptaka, ale ptak ten patrzy na jajko na brzegu przestrzeni obrazu – jajko en trompe l’oeil, czyli, jeśli mnożyć znaczenia, iluzję jajka.
Powszechnie znane są jego liczne obrazy ze słowami – zazwyczaj nazwami rzeczy które wcale nie są na nich przedstawione – czy też słynny obraz przedstawiający fajkę, z podpisem „to nie jest fajka”. No pewnie że nie jest, nie weźmiemy jej do ręki, nie ubijemy w niej tytoniu. Przyjęło się tylko w języku potocznym pod obrazem przedstawiającym drzewo pisać drzewo a nie wizerunek drzewa. Magritte idzie oczywiście znacznie dalej w tym zdziwieniu, rezygnując z przedstawienia rzeczy a pozostawiając na obrazkach jedynie nieregularne kartusze z nazwami rzeczy (wypisanymi szkolnym pismem niczym w szkolnym albumie) : czym jest to, co nazwane, nie jest tym co widać? Albo czym jest to co widać skoro nie jest tym co jest nazwane?
Te skądinąd śmiertelnie poważne i zasadnicze dla sztuki pytania wkraczają w głąb obrazu, gdy Magritte umieszcza na płótnie widok obrazu w sztalugach, przedstawiającego pejzaż, ale tak, że granice obrazu zlewają się niepostrzeżenie z dalszym ciągiem tego pejzażu w oknie – tfu – w obrazie okna. I jeszcze dalej: półotwarte okno, przez szyby którego widać pejzaż, ale w przestrzeni między uchylonymi ramami nie ma nic – przepraszam – jest czarna farba.
A Odwieczna oczywistość? Zespół pięciu obrazów z których każdy przedstawia inny fragment kobiecego ciała, pięć skorup składających się na pokawałkowaną ale sugestywną postać: iluzja i zakłopotanie rodzą się tu z naturalnej reakcji polegającej na zestawieniu tego w całość przez widza, któremu jednak po tym intelektualnym wysiłku robi się jakoś głupio, bo rozumie że starał się zobaczyć coś czego wcale na obrazie nie widać. Tajemniczość nie jest jedną z możliwości rzeczywistości, lecz jej warunkiem koniecznym – pisał Magritte.
Wystawa podkreśla też, poprzez ukazanie serii obrazów z początku lat 40-tych malowanych ni to fowistycznie, ni to impresjonistycznie, zdolność Magritte’a do kwestionowania samego siebie. Ale to epizod: w dalszych latach powrócił on do wcześniejszych tematów i rozważań, z tym że w wielu z nich zawarł jakieś tragiczne przesłanie, w sposób dotykający symbolizmu: powtarza niektóre motywy, jak kępę liści przekształcających się w drapieżne ptaki – kolejne wersje mają coraz to nowe tytuły: w obrazie Pamięć, typowy dla jego malarstwa motyw antykizującego popiersia czy w tym wypadku głowy splamiony jest krwią. Zamek w Pirenejach unosi się groźnie na skalnej bryle zawieszonej ponad pejzażem.
Dodajmy że na środku parterowej sali króluje Magrittowska wersja Pani Récamier w przełamanej trumnie na szezlongu, że na całej trasie spotykamy ulubione czy najbardziej znane obrazy, jak Osaczony Morderca, Odkrycie ognia – czyli płonącą waltornię, Gwałt – gdzie miejsce twarzy modelki zajmuje jej tors, i wiele innych istnych pomników surrealizmu, które stają się jeszcze bliższe i bogatsze w obszernym zestawieniu które składa się na wystawę w Muzeum Jeu de Paume.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU