Piotr Błoński
Tekst z 24/01/2010 Ostatnia aktualizacja 24/01/2010 16:06 TU
Na swój sposób uczcił trzydziestolecie festiwalu w Angoulême geograficzny miesięcznik Geo, zamawiając u kilku najbardziej znanych twórców rysunkowe reportaże z rozmaitych zakątków naszej planety. Zreprodukowane w numerze specjalnym Geo oryginały można obejrzeć w hallu muzeum Człowieka przy Trocadéro. Skromna ta wystawa nosi tytuł Dzienniki podróży. Składają się nań szkice Schuitena z Japonii, Loustala z Wysp Markizów, Moebiusa z Luksoru, Juillarda ze wschodniego wybrzeża USA, a de Crecy z brazylijskiego Recife, Mateottiego z Angkoru w Kambodży, Dupuy i Berberiana z Tangeru, Boucqa z Meksyku, Blaina z Teheranu i wreszcie argentyńczyka Munioza z Paryża.
Nie tylko od pierwszych szkiców, ale nawet od definitywnej kompozycji danej sceny komiksu do tej wersji którą oglądamy w druku droga jest daleka: czasem nawet bardzo daleka. Nie chodzi tylko o kolor, częstokroć nakładany przez osobnego specjalistę. Do druku pozostawia się poniekąd samą esencję rysunku, zmierza się do jego uproszczenia, albo nawet uładzenia. Dlatego często jesteśmy zaskoczeni zamaszystością, szkicowością rysunków oryginalnych, albo tym, że w pierwszych podejściach autor stosował całkiem inne techniki – np. akwarelę czy pastel.
W wypadku omawianej wystawy zamówiono jednak u autorów nie projekty scen z komiksów, lecz zapiski z podróży – inaczej mówiąc chodziło właśnie o to by poprzestać na pierwszej wersji. Okazało się – zresztą bez niespodzianek, że styl każdego z autorów jest naturalnie podporządkowany tej estetyce, która określa świat ich rysunkowych bohaterów i ich przygód. Doszło też do zabawnych sytuacji. Schuiten udał się do podnóży słynnego japońskiego wulkanu Fuji Jama, nad jezioro w którego tafli odbija się on tak malowniczo, że miejsce to stało się celem istnych pielgrzymek i gdzie malował już Hokusaj. Tylko że przez cztery dni nie widział nic, bo wszystko było w chmurach i we mgle. Zawdzięczamy temu rysowane z braku lepszego tematu widoki pokoju w którym autor czekał na zmiłowanie aury, widoki niezwykle sugestywne w swej pustce oczekiwania: nagrodą było w końcu trwające kilka godzin rozpogodzenie, wystarczające na uchwycenie ośnieżonej u szczytu, delikatnej sylwetki wulkanu, wymarzonego tła wielu komiksowych przygód.
Mateotti notował swe wrażenia z Kambodży gęstą akwarelą, oddającą duszność tropików; Moebius szkicował wnętrza egipskich grobów nawiązując w hołdzie dla Herge do postaci Tintina, zabawnie w jego autoironicznym ujęciu podstarzałego. De Crécy, szkicując betonową ścianę wysokościowców nad plażą w Recife wdał się w tradycję ilustracji książkowych z lat 50-tych; Blain skupił się w Teheranie na szpetnej dosyć panoramie nowoczesnego miasta, ale także na wszędzie tam obecnych starych amerykańskich samochodach i półciężarówkach – sam zestaw tworzy już pełną napięcia scenerię nienapisanego jeszcze komiksu. Juillard przywiózł z USA sylwetki ludzi w drugstorze, na stacji benzynowej, w parku - scenki na granicy karykatury, które jednak pozostają precyzyjnie oddanymi scenami rodzajowymi.
Komiks od czasów swego powstania był pewnym rodzajem eksploracji świata, tym bardziej że z początku czytelnikami komiksów były prawie wyłącznie dzieci. Typowy bohater – czy to Tintin, czy Koziołek Matołek (o ile zdecydujemy się na zaliczenie go do postaci komiksowych) przeżywają swe kolejne przygody w coraz to odleglejszych krainach. Stąd zresztą pomysł tej wystawy i mecenat miesięcznika Geo. Jeszcze raz przekonujemy się, do jakiego stopnia te historyjki z komiksów, które sytuowane w egzotycznych czy charakterystycznych krajach i miejscach są głęboko zakorzenione w tamtejszych realiach, dostrzeżonych czy wyłuskanych przez utalentowanych rysowników w sugestywny sposób.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU