Piotr Błoński
Tekst z 24/01/2010 Ostatnia aktualizacja 24/01/2010 16:35 TU
Nota bene ta wystawa była przewidziana na rok 2005-ty, została zaś przybliżona dlatego, że wypadła z kalendarza, podobno z przyczyn finansowych, wystawa pod hasłem Melancholia. Czy pośpiech wpłynął na jakość wystawy? Nie można tego wykluczyć. Skupienie takiej ilości obrazów Chagalla jest dla oglądającego darem wobec którego niezręcznie narzekać. Wystawie brak jednak wyraźnej struktury, przejrzystego programu, co sprawia, że sprawia ona równocześnie wrażenie nadmiernego nagromadzenia, i pewnego braku.
Najliczniejsze są obrazy z pierwszych dwudziestu lat twórczości, ukazujące równocześnie fazy jej rozwoju i zdumiewającą niezależność młodego Chagalla, obeznanego już w Witebsku z paryskimi nowinkami ale nie ulegającego całkiem żadnej z nich, potem, w czasie pierwszego pobytu w Paryżu, bez żenady wykorzystującego pomysły i doświadczenia kolegów-lokatorów La Ruche: ale te formalne związki z awangardą – fowizmem i kubizmem – są zupełnie niezobowiązujące, co pokazuje zestawienie takich obrazów jak bukoliczny Poeta z ptakami, autoportret z sześcioma palcami, gdzie kubistyczna sylwetka malarza kontrastuje z naiwnymi widoczkami Paryża i Witebska, jak najbardziej kubistyczny z obrazów Chagalla Adam i Ewa, gdzie jednak kubistyczną doktrynę burzą dekoratywne listowie i drobne figurki, czy jak Golgota, pierwszy obraz religijny Chagalla, swobodnie wykorzystujący elementy ikonografii chrześcijańskiej, wschodniej i zachodniej oraz figurę żydowskiego oranta w kompozycji którą można uznać za zapożyczenie z Delaunaya.
Druga seria obrazów pochodzi z lat 1914-20, z Witebska: Chagall dystansuje się nieco od paryskich prądów, a równocześnie z najzupełniejszą swobodą żongluje realistycznymi elementami – takimi jak pejzaż miasta, zwierzęta, charakterystyczne postaci wyznaczające poetykę rosyjsko-żydowskich realiów rodzinnego miasta, czy wreszcie sylwetka świeżo poślubionej Belli - w przestrzeni zupełnie uwolnionej od ciężaru rzeczywistości. Na tej drodze Chagall już pozostanie, aczkolwiek z pewnymi, by tak rzec, odchyleniami, choć jego konflikt z Malewiczem może służyć za przykład niezależności i wierności własnej wizji. Następny okres, moskiewski, ilustruje ogromna kompozycja „Teatr żydowski” wraz z czterema towarzyszącymi jej panneaux i szkicami – te obrazy przywędrowały z Galerii Tretiakowskiej do Paryża ponownie – dopiero co oglądaliśmy je w Muzeum sztuki nowoczesnej miasta Paryża.
Chagall prowokuje, łącząc abstrakcyjne elementy geometryczne z rubasznymi figurami i realistycznym detalem. Po wyjeździe do Berlina i później, po osiedleniu się w Paryżu ta werwa nieco gaśnie: ale może tu, w sali skupiającej tematykę biblijną, i w drugiej, poświęconej ilustracjom do bajek La Fontaine’a, jest klucz do obecnej wystawy. Dla Chagalla każdy obraz jest skondensowaną opowieścią, muskaną symbolami, pełną zamyślenia i tęsknoty – raz pogodnej, raz bolesnej, a znajdującej ukojenie w prywatnych symbolach, choćby powracających wciąż płotkach, krówkach i osiołkach. To sprawia, że można też interpretować jego dzieło jako wyraz dramatu emigracji – ale wtedy tak tragiczne, katastroficzne w wymowie obrazy jak Białe Ukrzyżowanie z 38-ego roku, czy późniejsza, bo z 66 roku Wojna wykraczają poza tak zakreślone ramy.
Wystawa podkreśla biblijne motywy w twórczości Chagalla, ale czy dosyć? Czy nacisk położony na wczesne lata twórczości nie pozbawia wystawy tego dopowiedzenia, jakim w latach późniejszych jest tematyka biblijna? No, ale trudno było sprowadzic do Paryża całe muzeum nicejskie Chagalla, nie mówiąc już o witrażach. Dla przywrócenia proporcji, do biletu na wystawę w Grand Palais powinien być dołączony bilet na TGV do Nicei, gdzie ten brak łatwo zaspokoić.
Mimo ogromnej liczby obrazów, pozostaje po tej wystawie uczucie niedosytu : i właściwie trzeba się z tego cieszyć – Chagall nie nuży.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU