Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2003-10-09 Gauguin w Grand Palais

 Piotr Błoński

Tekst z  24/01/2010 Ostatnia aktualizacja 24/01/2010 17:45 TU

Gauguin – Tahiti – atelier w tropikach. Wielka wystawa w paryskim Grand Palais, zorganizowana we współpracy z Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie, poświęcona jest wielkiej i ostatecznej przygodzie Gauguina – jego pobytom na wyspach Pacyfiku – najpierw na Tahiti – a w ostatnich dwóch latach życia na Markizach.

Jest to z wielu względów wyjątkowo udana wystawa. Starczyłby już sam fakt, że po raz pierwszy od 1949 roku można w Europie zobaczyć najsłynniejszy obraz Gauguina – Skąd jesteśmy – Kim jesteśmy – dokąd idziemy? – i to w towarzystwie tych samych ośmiu obrazów które towarzyszyły mu na wystawie u Vollarda w 1898-ym roku. Starczyłoby też samo skupienie w jednym miejscu ponad 40-tu obrazów z kolekcji francuskich, amerykańskich i rosyjskich, a do tego rzeźb Gauguina w takiej ilości która pozwala zrozumieć że była to pełnoprawna część jego twórczości. Wreszcie – obszerna dokumentacja fotograficzna, etnologiczna, archiwalna, odzwierciedlająca ogrom pracy badawczej nad twórczością Gauguina, wykonanej w ostatnich dziesięcioleciach, a będącej świadectwem podstaw całkowitej reinterpretacji jego dzieła. Reinterpretacji bardzo uproszczonego poglądu, według którego Gauguin, malarz przeklęty i niezrozumiany, udał się na koniec świata, by w nieskażonej cywilizacją kulturze odnaleźć prawdę swego malarstwa.

Wchodzących na wystawę wita, prócz autoportretu z Żółtym Chrystusem, cała seria kamiennych i drewnianych polinezyjskich rzeźb, totemów, tiki i innych przedmiotów – a na przeciwległych ścianach – cała seria fotografii z życia  mieszkańców Tahiti wykonanych w latach pobytu Gauguina.  I od razu staje się jasne, że malarz bynajmniej nie napotkał tam kultury pierwotnej, gdyż francuska administracja kolonialna wespół z klerem dawno już zlikwidowały stare wierzenia, obyczaje i nawet stroje.

Sam Gauguin natomiast aż do końca życia, nawet zubożały i osamotniony na Markizach – żył w stałym kontakcie – choć często w konflikcie - z kolonialną strukturą społeczną, korespondował z Paryżem, a jeśli bywał bez środków do życia, to raczej dlatego że swe dochody przepijał: dość powiedzieć że do samej śmierci dysponował służbą domową, a w wybudowanym przez się i ozdobionym własnymi płaskorzeźbami domu i pracowni przechowywał swoiste ikonograficzne archiwum obejmujące nie tylko świadectwa miejscowej dawnej kultury, lecz również kultury europejskiej – od której niby to miał się odżegnywać.

Dom swój Gauguin nazwał prowokacyjnie Domem rozkoszy: jak pisze jeden z krytyków, nie chodziło Gauguinowi tylko o świeże mięso. Jego pogoń za autentyzmem realizowała się również w sferze erotycznej, i dlatego trzeba mu było coraz to nowych vahine, ucieleśniających dlań nieskażoną naturę – choćby dlatego rozstał się szybko z pierwszą z nich, metyską Titi, którą uznał za zbyt cywilizowaną. Ale i to było w jakimś sensie klęską: dziś wiadomo, że tradycyjne obyczaje tubylców Gauguin poznał wcale nie z opowieści swych towarzyszek, lecz z książki wydanej ponad pół wieku wcześniej, w roku 1837-ym.

A dlaczego to jest takie ważne?

Cały ten tajemniczy, zawieszony w medytacji, a wyrażony w świeżych, niespotykanych wcześniej barwach,  świat z polinezyjskich obrazów Gauguina jest światem całkowicie zmyślonym, skomponowanym wcale nie na motywach natury czy życia tubylców, lecz z pewnej sumy doświadczeń malarskich, odniesień ikonograficznych, w których rozpoznać można zarówno źródła miejscowe – ale już wtedy przebrzmiałe – jak motywy z szeroko rozumianej historii sztuki, od starożytnego Egiptu i Grecji po malarstwo siedemnastowieczne, czy nawet zapożyczenia z fotografii: że przeniknięte filozoficzną czy religijno-symboliczną zadumą kompozycje nie są inspirowane postawą duchową czy wierzeniami tubylców, lecz zaimportowanym poniekąd z Europy dramatem wewnętrznym autora. Że wreszcie przez całe dziesięciolecia błędnie odczytywano przesłanie Gauguina – któremu wcale nie chodziło o to, by przez powrót do pierwotnych źródeł odrzucić bagaż i dziedzictwo sztuki,  lecz o to by właśnie je zawrzeć w sztuce nowej, w eksplozji suwerennych wibrujących barw. I to właśnie pokazuje wystawa w Grand Palais.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU