Agnieszka Kumor
Tekst z 27/01/2010 Ostatnia aktualizacja 28/01/2010 18:04 TU
Od czterech mniej więcej lat Lew Dodin, dyrektor Teatru Małego w Petersburgu ma zwyczaj pokazywać w podparyskim Teatrze MC 93 Bobigny kolejne przedstawienie. Opowiadałam Państwu o Gwiazdach na porannym niebie Galina i Klaustrofobii, współprodukowanej z teatrem w Bobigny oraz Gaudeamus. Te dwa ostatnie spektakle przygotował Dodin ze studentami petersburskiej szkoły teatralnej. Tym razem przyjechały Biesy, przedstawienie grane w Teatrze Małym od kilku lat, więc nie całkiem nowe, ale i tak gorąco przez paryżan oczekiwane.
Ich teatralne łakomstwo zostało w dwójnasób zaspokojone: spektakl zaczynał się o drugiej po południu, a kończył po jedenastej wieczorem, właściwie składał się z trzech przedstawień, choć darowano nam dwie godzinne przerwy. W przerwach publika piknikowała na trawie, a owacjom końcowym nie było końca. Wiele w tym uwielbieniu mody i francuskich kompleksów wobec ludu rosyjskiego, ale przyznać muszę, że Biesy Dodina były prawdziwym teatralnym wydarzeniem.
Blisko dziewięciogodzinna adaptacja nie mogła objąć całego bogactwa powieści, reżyser skupił się głównie na wątku politycznym: jest więc organizowana przez Piotra Wierchowieńskiego konspiracja, jego dziwny układ z Kiryłowem, że wykorzysta dla „sprawy” jego samobójstwo, zabójstwo Szatowa, które scala konspiracyjną „piątkę”, jest relacja łącząca Wierchowieńskiego ze Stawroginem oraz meandry psychologii tego ostatniego, w których niemałą rolę grają kolejne kochanki - Liza i Daria, oraz dziwaczne małżeństwo z Kuternóżką, jest wreszcie słynna spowiedź Stawrogina ojcu Tichonowi o uwiedzeniu nieletniej i jej samobójstwie.
Nieprzenikniony, niepojęty świat duszy ludzkiej umieszczony został w czarnych, funkcjonalnych dekoracjach Edwarda Korczegina i czarnych kostiumach Inny Gabaj. Jedynym światłem, jakie rozjaśnia gęstą atmosferę akcji budowanej w rytm szybko prowadzonych dialogów, są ogniki świec i naiwny optymizm Kuternóżki. Twórcom spektaklu udał się arcyciekawy proces zmieniania miejsca akcji przy minimalnym zabiegu teatralnym. Powstała wewnętrzna sceneria przedstawienia, w dużej mierze opierająca się na wyobraźni widza. Scenę podzielono na dwa poziomy: na dolnym stoi niezmiennie mały stolik ze świecznikiem i dwa krzesła, po lewej schodki, mały pomost, na nim krzesło i drzwi do lewej kulisy, którą aktorzy wchodzą na wyższy poziom sceny. Taki sam układ po prawej. Pośrodku wyższej partii cztery zastawki unoszą się lub opadają sugerując nowe miejsca wydarzeń; czemu służą również dwa ruchome pomosty - w podłodze sceny wyższej i na granicy ze sceną niższą.
Co do aktorstwa Rosjan - bez koncesji, „na bebechach”, z tak charakterystyczną przesadną nieco emfazą, ale i z humorem. Miałabym tylko zastrzeżenia do układu tekstu w ostatniej części - dłużyła się nieco, a szkoda - w porównaniu z resztą. Mimo tego detalu aktorzy Teatru Małego w Biesach Dostojewskiego, wyreżyserowanych przez Lwa Dodina i pokazanych w podparyskim Teatrze MC 93 w Bobigny do reszty zelektryzowali, już i tak oddaną im, publiczność francuską. Ja zaś Państwa żegnam, i zapraszam za tydzień!
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU