Agnieszka Kumor
Tekst z 27/01/2010 Ostatnia aktualizacja 27/01/2010 15:56 TU
Stąd wiele nawiązań do blasków i cieni środowiska gwiazdorskiego, oraz pomysł scenografii spektaklu. Wśród ogromnych pni sekwoi tancerze-aktorzy Tanztheater z Wuppertal budują tragikomiczny świat swych bohaterów zagubionych między banałem codzienności a swymi snami.
W króciutkich, niekiedy migawkowych scenkach rodzą się i umierają małe dramaty, śmiech staje się obroną przed ciężarem i absurdem życia. Pina Bausch buduje swój teatr na pograniczu stylów i gatunków: między music-hallem, w swej najstarszej, prymitywnej niemal formie, gdy w pubach, restauracjach, tancbudach, na małej scence produkował się komik w opracowanych przez siebie monologach. Jest tutaj i poetyka cyrku, i dziecięca zabawa, i komedia slapstikowa. Jest benefis zużytej gwiazdy i telewizyjna recepta na nostalgię za morzem: zdjąć buty, rozsypać piasek, potrząsnąć nad uchem butelką z wodą, natychmiastowy efekt murowany. Sztuka Piny Bausch narasta w powolnym rytmie bolera, w którym do głosu stopniowo dochodzi dominujący motyw ulotności spotkań, kruchości wrażeń. Materiał stanowią opowiadania tancerzy, ich prywatne relacje, wspomnienia, etiudy na zadawane przez choreografkę w czasie prób tematy, które ona przetwarza, układa w zaskakujący kolaż, zawsze za punkt wyjścia biorąc codzienność i jej absurdy. Ustalone, wydawałoby się, znaczenia: czynności, gestów i przedmiotów zostają odwrócone, teatr „metacodzienny” Piny Bausch rodzi się na styku przeciwieństw.
Powracają dawne tematy braku porozumienia, zerwania więzi między mężczyzną a kobietą, okrucieństwa obojętności spojrzenia. Ale z biegiem lat pojawiła się w nich jakaś iskra spolegliwości, rozpacz częściej zmierza ku pojednaniu. Więcej jest też tańca, aktorzy wykonują numery solowe, mamy okazję podziwiać ich niemal wszystkich (22) członków zespołu. Towarzyszą im standardy jazzowe z lat 50., muzyka Counta Basiego i Duke´a Ellingtona, argentyńskie tanga, meksykańskie walce, portugalskie canzony. Taniec przeplata się z teatrem – jeden dla drugiego stanowi kontrapunkt. Ktoś układa się w dziupli o nadnaturalnych rozmiarach, mężczyzna wykonuje dramatyczny układ na środku sceny. „Już idzie, już idzie”, piszczy jakaś półnaga gidia, „oj, nie, nie idzie”, dyszy rozczarowana. Kilka początkowych obrazów powraca w formie przejmującej kadencji na zakończenie spektaklu: wrażenie przesuwania się scen z przeszłości w chwili umierania. Jeden z najstarszych członków zespołu wykonuje taniec mocno naznaczony tematem śmierci i żałoby. Słabnące kolana nie mogą utrzymać korpusu, jak trzepoczący się ptak bohater próbuje się wyprostować.
Jeśli słowo aktora ma zdolność stwarzania rzeczywistości, to ciała tancerzy Teatru z Wuppertal Piny Bausch z pewnością również taką zdolność posiadają. Z biegiem lat jej teatr nie traci nic z prowokującej, niepokojącej siły wyrazu. Był to spektakl Nur du, Piny Bausch, goszczący w Teatrze de la Ville.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU