Agnieszka Kumor
Tekst z 28/01/2010 Ostatnia aktualizacja 28/01/2010 17:33 TU
Po sukcesie Wiesenland, najnowszej premiery teatru tańca z Wuppertal, Paryż rozsmakował się w dwóch innych spektaklach: goszczącym kilka lat temu we Francji przedstawieniu zatytułowanym Danzón, to w Théâtre de la Ville, i Viktorze, sztuce, zrealizowanej w roku 1986, pokazanej dopiero teraz, na deskach Théâtre du Châtelet.
Danzón
Spektakl powstał w roku 1995, to jedna z bardziej ascetycznych sztuk Piny Bausch. Przyzwyczaiła ona nas do dużej ilości artystów na scenie, tu ich jest „zaledwie” piętnastu. Tam gdzie zazwyczaj w innych sztukach następowała przerwa, Danzón kończy się. Nie ma tu wielkich dekoracji z naturalnego tworzywa.
Spektakl, rozgrywający się na pustej scenie, rozpoczyna scena nasycona podskórnym gwałtem: dwie kobiety, leżąc na plecach, poruszają delikatnie nogami i rękami, jak niemowlęta, ich białe, zwiewne sukienki rozkładają się jak kwiaty. Z lewej kulisy wysuwa się mężczyzna przebrany za bobasa. Raczkując, rzuca kamienie w kierunku kobiet. Potem kładzie im kamienie na brzuchu, ograniczając ruchy ciała, przygważdża sukienki do ziemi. Zaznaczony zostaje temat spektaklu: zaczynająca się już w kołysce walka płci, zaciekawienie innością, niezrozumienie, odrzucenie, wzajemne przyciąganie, zafascynowanie.
Sprzeczne uczucia targają bohaterami Danzón, scenki cechuje humor i ironia, prawdziwy dramat rozgrywa się w tanecznych solo. Pina Bausch odziera swych bohaterów z masek, rozbierając ich do naga. Nagie, niedokładnie zarysowane postaci tancerzy przebiegają w radosnym korowodzie za ekranem, na którym pojawiają się zarysy dżungli, brzozowa, jasna polana, wzburzone fale. Stan błogości i spełnienia.
Sama Pina Bausch wystąpiła w niedługim, statycznym solo, delikatne ekspresyjne ruchy ramion mieszają się z ruchami bajecznie kolorowych ryb wyświetlanych na ekranie. Gdy ekran znika, na nagiej scenie każdy komuś ma coś do zarzucenia, z rzadka ktoś natrafia na pomocną dłoń. Jak ta „puszysta” dziewczyna, niezdarnie kreśląca na ziemi pozycje taneczne, kiedy drugi raz pojawia się na scenie napotyka urodziwego tancerza, który przenosi ją delikatnie z miejsca na miejsce. Ale ona zdaje się tego nie zauważać, zamknięta w swoim świecie.
Viktor
Jeszcze mroczniejszy jest Viktor, sztuka powstała po podróży do Rzymu. Wysokie okopy z ziemi otaczające z trzech stron scenę budują gęstą osaczającą atmosferę. Jeden z tancerzy, jak grabarz, zsuwa ziemię do środka. W blaskach porywającego walca Czajkowskiego, kobieta w czerwonej sukni zbliża się do rampy, odkrywamy, że nie ma ramion. Umarła para, leżąca na ziemi otrzymuje błogosławieństwo księdza. Inna kobieta powtarza niezrozumiałe słowa, mężczyzna przykrywa ją płaszczem, dusząc ostatnie znaki życia.
Tu mało jest tańca, spektakl budują raczej nieme scenki całego zespołu - dialog samotności ze śmiercią, i zbiorowe układy. Jak ten, zapoczątkowany przez kobietę w czarnej sukience: siada na ziemi, jedynie ramiona poruszają się jak węże do muzycznej skargi pieśniarki boliwijskiej, i tak powoli zbliża się do proscenium. Kiedy ta scena powróci, cały zespół rzuca się w poruszający taniec umarłych.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU