Agnieszka Kumor
Tekst z 28/01/2010 Ostatnia aktualizacja 28/01/2010 17:46 TU
W Théâtre du Rond-Point (d. Renaud-Barrault), obejrzałam dziwną, niecodzienną i fascynującą tą dziwnością sztukę argentyńskiego autora, nazwiskiem Copi, w reżyserii byłego dyrektora Théâtre de la Colline, dziś „wolnego strzelca” – Jorge Lavelliego.
Choć napisana w roku 1977 sztuka Cień Wieńczysława sytuuje się w latach 50. Kończy ją zamach stanu, który obali rządy generała Perona, w roku 1955. Sztuka opowiada historię rodzinną. Główny bohater, o z polska brzmiącym imieniu – Wieńczysław, z pochodzenia Urugwajczyk, założył w argentyńskiej pampie dwa domy: w jednym mieszka jego ślubna żona z dwojgiem dzieci, Lucho i Chiną, drugi stanowi jego kochanka, rezolutna Mechita, z synem Rogelio. O rękę Mechity zabiega miejscowy sklepikarz Don Largui. Rogelio i China, choć przez ojca łączą ich więzi krwi, także zamierzają się pobrać. Kiedy matka Chiny umiera, Wieńczysław postanawia rzucić nudę pampy i osiedlić się w górach, w pobliżu wodospadu Iguazu. Towarzyszą im gadająca papuga i wierny koń, o wdzięcznym imieniu - Szczurzy pysk. Wieńczysław adoptuje znalezioną małpę. Tymczasem Rogelio i China, pobrawszy się, znęceni światłami wielkiego miasta, wyruszają do Buenos Aires. Z dyplomem prawnika w kieszeni, Rogelio stara się o pracę. Dobrze zapowiadającą się karierę rujnują przetasowania w rządzie. Umiera dziecko młodych, przez przypadek nakarmione - miast sproszkowanym mlekiem – trutką na szczury. W międzyczasie, Wieńczysław, rozczarowany życiem i nękany nieukojoną samotnością wiesza się w swym wymarzonym raju, a Rogelio i China wpadają w szpony sutenera – Coco. Rogelio umiera w restauracyjnej toalecie, po przedawkowaniu kokainy podanej mu dyskretnie przez żonę, a pijana China ląduje w burdelu. Wybucha zamach stanu, kule buntowników dosięgają na ulicy Coco i Chinę. Tytułowy „cień Wieńczysława” wraca między swoich, by zapewnić ich o swej pamięci i opiece.
Dziwna, jak powiedziałam na wstępie, sztuka, prawdziwa tragedia, jeśli wziąć pod uwagę, że czworo z sześciu bohaterów ginie - z własnej woli, lub jako ofiary przemocy. Twórcom spektaklu znakomicie udało się odmalować atmosferę lat pięćdziesiątych, żywiołowy charakter postaci (może dlatego, że dwie trzecie obsady to Argentyńczycy), ich wieczne nienasycenie, poszukiwanie nowych przeżyć, ich błędną wędrówkę w świecie własnych żądz i nieprzyjaznej im przyrody. „Miasto wydrze im ostatni oddech, jak pisze Lavelli w programie spektaklu, po chaosie przychodzi zamach stanu, życie zamiera zawieszone w próżni”.
Lavelli umieścił różne miejsca akcji w jednej przestrzeni scenicznej. Rozłożone przez aktorkę łóżko, zdjęte ze ściany stół i krzesło, rozciągnięty parawan znaczą zmiany otoczenia. Ta naiwna umowność najpiękniej przejawiła się w scenie burzy, kiedy w potokach wyobrażonego deszczu Wieńczysław i Mechita ruszają na północ. Kół wozu czepia się odrzucony Don Largui. W spektaklu tym śmiejemy się niemal bez przerwy. Tragizm u Copiego ma roześmiany pysk małpy.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU