Agnieszka Kumor
Tekst z 28/01/2010 Ostatnia aktualizacja 28/01/2010 18:59 TU
No i mamy kolejne wydarzenie sezonu – po znakomitych spektaklach Heddy Gabler, Talentów i wielbicieli a ostatnio Jesieni i zimy, Christian Schiaretti zrealizował na deskach Théâtre de la Colline przewrotną sztukę Augusta Strindberga – Ojciec.
Sztuka wystawiona zostaje po raz pierwszy w Kopenhadze, w roku 1887. Kiedy rok później, 12 stycznia 1888 roku Ojciec ma premierę w Teatrze Nowym w Sztokholmie, reakcje publiczności są umiarkowane. W trzecim akcie kobiety obecne na widowni opuszczają gremialnie teatr. Zwolennicy naturalizmu uważają, że dramat Strindberga jest zbyt subiektywny, konserwatyści skreślają tekst jako „owoc urojeń szaleńca”. Prasa go nie rozumie. Jesienią 1908 roku Ojciec ma nową premierę w Teatrze Intymnym Strindberga w Sztokholmie i odnosi triumf. Nie zapominajmy, że uprzywilejowanym terenem realizacji sztuk Strindberga był Kraków, Ojciec miał tam premierę w tym samym, 1908 roku.
Jak w wielu innych dramatach, punkt centralny sztuki stanowi walka płci, wyniesiona do wyżyn despotyzmu. Kapitan na emeryturze żyje w ponurym domu na wsi, w pobliżu Sztokholmu. Głęboko religijna żona Laura, lekko zwariowana na punkcie obcowania zmarłych teściowa i stara niania Margret stanowią jego codzienne otoczenie. Niejaką pociechę w monotonnym życiu kapitana stanowią badania naukowe i jedynaczka, Berta. Ojciec chce ją wyrwać z dusznej atmosfery rodzinnego domu i wysłać na pensję – jeśli wyjdzie za mąż i znajdzie się na utrzymaniu męża, studia ułatwią jej wychowanie dzieci, jeśli pozostanie samotna, musi z czegoś żyć. Logika kapitana napotyka głuchy sprzeciw żony, kierującej córkę w kierunku malarstwa.
Od siedemnastu lat małżeństwo trawią kłótnie - wynikają one z nieznoszącego sprzeciwu, autorytarnego charakteru kapitana, któremu stawia czoła znająca swą wartość, coraz trudniej znosząca tradycyjne poddanie mężowi, Laura. Kobieta nie mająca władzy, sięgnie po nią podstępem – wsączając w umysł kapitana trującą myśl, iż nie jest on ojcem Berty. Domowy zamach stanu zaplanowany został już od dawna – żona rozpisuje do znajomych i przyjaciół listy z ubolewaniami nad ciężką chorobą umysłową męża. Jak w zbrodni doskonałej, jej plan odprowadzony zostanie do końca przy pomocy podatnego na manipulację młodego doktora i lojalnego brata Laury, pastora.
Spektakl w Teatrze de la Colline zaczyna się od przysłowiowego trzęsienia ziemi, a potem... już wiemy. W przedstawieniu użyto kostiumów z epoki, czarną przestrzeń sceny przecinają dwie grupy czerwonych, nowoczesnych mebli – stół z dwoma krzesłami po lewej, i ławka po prawej stronie. Nad sceną szklany sufit, obniżający się, jakby przygniatający bohaterów w miarę trwania spektaklu, tył sceny otwiera się w momencie nadejścia aktorów – już samym technicznym zaplanowaniem przestrzeni reżyser wskazuje na źródła inspiracji - nowoczesny, cyniczny dramat i uniwersalny wymiar greckiej tragedii.
Aktorzy (niespotykanej siły Nada Strancar w roli Laury i Johan Leysen jako kapitan) dokonują cudu parytetu – jak w życiu racje są podzielone, nie ma kata i ofiary, a raczej oboje są nimi jednocześnie, niezrozumienie między kobietą i mężczyzną doprowadzone zostało do paroksyzmu. Temu wybitnemu duetowi towarzyszą inteligentnie i na tych samych falach zaangażowania i stylu prowadzone pozostałe role.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU