Agnieszka Kumor
Tekst z 29/01/2010 Ostatnia aktualizacja 29/01/2010 14:45 TU
Opowiedziawszy Państwu historię przybycia do toskańskiego miasteczka pewnej kobiety imieniem Pandora – nie dotknę nawet w części istoty spektaklu, który w oryginalnej reżyserii Georges’a Lavaudant miałam przyjemność obejrzeć na gościnnych występach w Théâtre MC 93 w Bobigny. Jak czytamy w programie – Jean-Christophe Bailly zbudował barkę, Georges Lavaudant jest w niej przewoźnikiem. Jest to w istocie podróż, mająca za punkt wyjścia mit starożytnej Grecji, a za port docelowy nas współczesnych, w dosłownym tego słowa znaczeniu – bowiem Pandora przemówi bezpośrednio do widzów.
Wiemy zapewne co mieściła puszka Pandory – wszystko to, co kładzie się cieniem na naszym życiu: choroby, wojny, nieszczęścia, zemstę bogów za iskrę szczęścia skradzioną im przez Prometeusza, przyjaciela ludzi. Pandora Jeana-Christophe’a Bailly nie przynosi na świat nieszczęść. Jej puszka okazuje się być pusta. Świat, jaki jest każdy widzi, chciałoby się strawestować znajome powiedzenie. Pandora jest znakiem dla tych, którzy ją przyjęli, aby na nowo przyjrzeli się temu światu i słowom, które sami wypowiadają. Jest jednocześnie zagadką.
Tu mała uwaga: pierwsze pół godziny spektaklu dłużyło się nieco. Jeśli już daje się miejsce na scenie filozofii, trzeba to robić z ogniem. Oczyma duszy widzę Tadeusza Łomnickiego na scenie Dramatycznego w monologach Ja, Feuerbach czy w Komediancie we Współczesnym w Warszawie. Kto jednak wytrzyma te pół godziny zasłuży na wspaniałe przeżycie teatralne. Jego główną podporą będzie wirtuozerskie aktorstwo Carlo Brandta, aktora o niezwykłej energii i wspaniałym teatralnym wyrazie.
Wracając do istoty spektaklu. Stary mit, przepojony sacrum, wpisuje się w krajobraz współczesnego, toskańskiego miasteczka, w domenę profanum. Ale nie dość na tym. Krajobraz ten zmienia się nagle i przeistacza w próbę teatralną i ten dualizm będzie odtąd przewodni. Uzmysławiam sobie na nowo, że to właśnie teatr jest tym wyjątkowym miejscem, gdzie stajemy twarzą w twarz z samymi sobą, ze światem, z tym co poza nim. Że to on „pokaże prawdzie własny jej obraz”. Spektakl Lavaudant nie stara się odpowiedzieć na dręczące nas pytania, raczej próbuje nas na nowo uwrażliwić. Oglądając go nie należy oczekiwać gładko opowiedzianej akcji, przypomina on raczej okruchy lustra, które sami musimy ułożyć, po to, by móc się w nim przejrzeć. Jest w tym spektaklu i uniwersalizm tragedii greckiej i atmosfera starych filmów włoskich z Sophią Loren i obrazy rodem z planu Osiem i pół, Felliniego.
Na koniec wspomnę, że główną podporą pełnej tak różnych skojarzeń przestrzeni jest jej scenografia, dzieło Jean-Pierre’a Vergier i światło – Lavaudant/Vergier. W Pandorze, Jeana-Christophe’a Bailly grają: Carlo Brandt, Marie-Paule Trystram, Laura Morante, Christophe Delachaux i inni.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU