Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2000-12-16 L’Art du violon

 Stefan Rieger

Tekst z  17/02/2010 Ostatnia aktualizacja 17/02/2010 18:50 TU

Wielcy skrzypkowie XX wieku: film Bruno Monsaingeona

CD1/13   Ysaye - fragm. Sonaty No2 - G.Shaham     

Cztery struny, parę sklejonych kawałków drewna, trochę włosów z końskiego ogona... Skrzypce... A, jeszcze dusza... Też kawałek patyka. Skrzypce. Czy to instrument, czy raczej część - albo « przedłużenie » ciała ? Jeśli wierzyć skrzypkom - raczej to drugie. Grę na skrzypcach zacząć trzeba bardzo wcześnie : zaczynamy od małych, potem rosną razem z nami, a my rośniemy z nimi. Stopniowo tworzy się rodzaj symbiozy...

Nie ma zapewne trudniejszego instrumentu. Dziecko podchodzi do fortepianu, wciska klawisz i rozlega się dźwięk. Po paru dniach, jeśli jest zdolne, zagra « Wlazł kotek... ». Zanim ze skrzypiec uda się wydobyć jakiś dźwięk, trzeba piłować przez dwa lata. O melodii porozmawiamy potem. Bo i samo wydobycie dźwięku nie wystarczy - jeszcze trzeba, by miał odpowiednią wysokość. A na strunie nie ma żadnych « znaczków » : o tym, czy fałszujemy, wie tylko nasze ucho. Jeśli wie...

Skrzypce są dziś w modzie. Wirtuozi smyka wyparli tytanów klawiatury. Idolami muzykalnej młodzieży są dziś Hillary Hahn, Vadim Riepin, Maksim Wengerow, Joshua Bell, David Grimal, Thomas Zehetmair i jeszcze paru innych. Na ich koncerty walą tłumy. Może dlatego, że spośród nieprzeliczonych dywizji nadzwyczaj sprawnych pianistów - żaden, tak naprawdę, nie wystaje ponad tłum ? Nie ma w sobie nic szczególnego, co by fascynowało swą odrębnością ? To prawda - może wyłączając Anderszewskiego i jeszcze paru - ale czy wśród skrzypków, powiedzmy sobie szczerze, jest o wiele lepiej ? Ilu z nich jesteśmy w stanie - na ucho - natychmiast rozpoznać ? Bodajże nikogo. Aby zdać sobie sprawę, co się zmieniło, trzeba sięgnąć uchem daleko wstecz : prześledzić całą historię współczesnych skrzypiec, którą zapoczątkował demon - Nicolo Paganini...

CD1/11   Paganini - 13 Kaprys   - G.Shaham    DG 463 483-2

13. Kaprys Paganiniego - z płyty zatytułowanej « Diabelski taniec », którą nagrał ostatnio dla DEUTSCHE GRAMMOPHON jeden z najlepszych dzisiaj skrzypków, Gil Shaham. Słyszeliśmy go już na początku, we fragmencie 2giej Sonaty Ysaye’a. To już nowe pokolenie.

Mityczną epokę zamknęła symbolicznie - 13 marca 1999 roku - śmierć Menuhina, ostatniej żywej legendy. O tej epoce opowiada najnowszy film Bruno Monsaingeona, «L’Art du violon ». Jego dwie, blisko godzinne części, nadała już telewizja ARTE - lada moment ukaże się też na kasetach i w wersji DVD, pod szyldem WARNERA, jako przedłużenie cyklu : sztuka fortepianu, śpiewu, dyrygentury - no i teraz skrzypiec.

Monsaingeon - autor najlepszych filmów muzycznych, jakie znam - m.in. o Gouldzie, Ojstrachu, Menuhinie, Richterze - sam jest skrzypkiem, więc tym bardziej wie, o czym mówi. Pomagają mu w tym muzycy, zaproszeni do komentowania archiwalnych pereł : wśród nich - Hillary Hahn (jedyny « anioł » pośród żółtodziobów), Ida Haendel i Ivry Gitlis - stanowiący pomost między pokoleniem dzisiejszym a wczorajszym, oraz wyśmienity Itzhak Perlman, perła « średniej generacji »..

Ten ostatni wykłada najjaśniej, o co chodzi : wczoraj, każdy wielki skrzypek miał swój dźwięk i swoją osobowość. Jednego z drugim nie sposób było pomylić. Monsaingeon ilustruje to wirtuozowskim montażem dziesięciu różnych wykonań Koncertu Mendelssohna. Kreisler, Menuhin, Heifetz, Milstein, Ferras - każdy opowiadał swoją historyjkę. « Idealna wersja ? ». A cóż to za horror ! - wzdraga się Ivry Gitlis. Nędzne to byłyby arcydzieła, które zadowoliłyby się jedną « idealną » interpretacją. Na niedosiężne szczyty wspinać się można różnymi ścianami, na różne sposoby.

Wielkich skrzypków, z początku tego stulecia, nie brakowało. Eugene Ysaye, Georgy Enesco, Fritz Kreisler - to był wymierający gatunek « skrzypków-kompozytorów ». Kreislera - ucieleśnienie elegancji - nazywano « Bogiem skrzypiec ». O Ysayu mówiono wręcz « car ». Enesco - profesor i idol Menuhina - to inteligencja i wrażliwość na służbie muzyki.. Co jednak decyduje o tym, czy jakiś skrzypek jest wielki ? Być może - jak sugeruje Menuhin - nieoograniczone zasoby środków ekspresji ? Wciąż inne ozdobniki, inne sposoby wykonywania trylów, tysiące różnych wariantów glissandi lub portamento, w czym niedoścignionym mistrzem (wedle Menuhina) był Enesco ?

Bowiem sam dźwięk z pewnością o wszystkim jeszcze nie decyduje.. U zarania fonografii największą gwiazdą był Misza Elman. Jego dźwięk do dziś jest legendarny. Miał zresztą na tym punkcie hyzia. Dwa razy w tygodniu leciał ze skrzypkami do lutnika, by skorygować najmniejsze odchylenia od ideału. Ale Elman, pewnego dnia - jak wszyscy inni akrobaci smyczka - zapadł na ciężką chorobę : wirus, który wszystkich położył na łopatki, miał na imię Heifetz...

CD2/18  A la valse (Herbert)  - J.Heifetz  
MCA CLASSICS MCAD-42212

O Heifetzu można by bez końca... O jego grze mówiono, że jest « zimna » - głównie dlatego, że laików  - którzy patrzyli zamiast słuchać - mroził jego stoicyzm na estradzie. Jeśli jednak się wsłuchać, jego gra - jak mówi Perlman - to rodzaj tropikalnego cyklonu, który kręci się wokół siebie.. Perfekcja to nie wszystko. « Panie Heifetz, zagraj pan choć jedną fałszywą nutę, abyśmy mogli uwierzyć, że pan jest człowiek » - pisał do niego George Bernard Shaw. Ale nie chodzi wcale, powiedzmy sobie szczerze, o fałszywe nuty. Dziś może bardziej się na to zwraca uwagę - filozofia cyfrowa narzuciła imperatyw pseudo-perfekcji - lecz wielu spośród największych (Cortot na fortepianie, Casals na wiolonczeli, Thibaud czy Menuhin na skrzypcach) miało to głęboko w nosie - i również my, którzy ich słuchamy, nie liczymy nutek spadających na podłogę...

Co do samego dźwięku - który decyduje w znacznej mierze o tym, czy danego skrzypka jesteśmy w stanie na ucho rozpoznać - jest to rezultat wielce tajemniczej, złożonej alchemii. Od dawna już próbowałem rozszyfrować sekret Heifetza - który demaskuje się po trzech pociągnięciach smyka - i dopiero pomógł mi w tym Perlman : to « laserowe » brzmienie wynika głównie z prędkości smyczka. Zamiast zwiększać nacisk na strunę - Heifetz (że tak powiem) szybciej ją piłuje. Można doznać zawrotu głowy przyglądając się, jak gra na filmie finał Koncertu Czajkowskiego. Stojący obok Fritz Reiner, dyrygent o temperamencie dyktatora, patrzy nań jak żona Lota, zamieniony w słup soli.

Ale to o Davidzie Ojstrachu Menuhin mówi, że nie zna nikogo, ktoby z taką szybkością operował smyczkiem. A przecież dźwięk Ojstracha jest całkiem inny : soczysty, głęboki... I tajemnica nie tkwi również w samych skrzypcach. Ojstrach nie miał wcale najlepszych : owszem, Stradivarius - ale jeden z « gorszych ». A dźwięk miał jak nikt. Znana jest a propos anegdotka o Heifetzu. Przychodzi doń po koncercie pewna damulka i mówi : « Boże, jak pana skrzypce pięknie brzmią ! ». A Heifetz przykłada swe skrzypce do ucha i mówi « A to ciekawe, bo ja nic nie słyszę »...

CD3/6 Bartok - 6 Tańców rumuńskich, fragm. - Menuhin
EMI  CDS 7-54218-2

To również skrzypek, który - jak Heifetz - natychmiast się « demaskuje ». Dźwięk bardziej kruchy, drobnoziarnisty, opalizujący - trochę jakby smyczek ślizgał się po strunach. A przy tym - niesłychana żarliwość, pasja. Oczywiście - Menuhin. « Jeśli Heifetz to Bóg, hen wysoko - mówi Ivry Gitlis - to Menuhin jest aniołem, który zszedł pomiędzy nas ». Muzyka, która płynie « od serca prosto do serca » - mówi Perlman. Magia. Ale nie - perfekcja.

Perfekcja, to Nathan Milstein. Niedościgniony mistrz artykulacji, czyli tego, co jest « pomiędzy nutami ». On całe życie szukał, kombinował od rana do wieczora, wymyślał nowe « przejścia » i palcówki - opowiada Gitlis, który z nim się przyjaźnił. Jego Sonat i Partit Bacha, bajecznych pomników abstrakcji, nikt do dzisiaj nie prześcignął - jedynie Hillary Hahn nie ma się czego wstydzić.

Henryk Szeryng, zgoda, też grał je pięknie, cudownym dźwiękiem, ale o Szeryngu Perlman mówi złośliwie, że grał « jak ktokolwiek ». « Jeśli słyszymy z żoną kogoś w radiu i nie możemy poznać, kto to - mówimy sobie : z pewnością Szeryng ! ». Do pewnego stopnia mógłbym dzisiaj powiedzieć to samo o Wengerowie...

Wszystkich nie sposób wymienić. Szigeti, Thibaud, Francescatti, Huberman, Busch... Tych dwóch ostatnich nie ma zresztą na filmie : Bruno Monsaingeon nie znalazł po prostu nic w archiwach. A wyciągnął z nich rzadkie perły, w większości - nigdy dotąd nie oglądane. Kiedy patrzy się na Ojstracha, w zapierającej dech w piersiach kadencji z I-go Koncertu Szostakowicza, trudno sobie nie powiedzieć : to chyba on był jednak największy. No tak, ale Heifetz ? Milstein ? A ci, którzy nie zdążyli powiedzieć swego ostatniego słowa ? Kilka sekwencji z pięknego filmu Monsaigeona poświęconych jest bowiem tym, których losy potoczyły się tragicznie. Fenomenalny Michael Rabin, od najwcześniejszych lat wystawiany na pokaz niczym cyrkowe zwierzę, nie wytrzymał presji i skończył jako narkoman. Karierę Ginette Neveu przerwał brutalnie, w trzydziestym roku życia, wypadek samolotowy. W jej grze była jakaś hipnotyzująca intensywność...

CD4/5   Gluck - Melodie  - G.Neveu   TESTAMENT SBT 1010 « Melodię » z Orfeusza i Eurydyki Glucka grała w 1938 roku Ginette Neveu..

I jeszcze na koniec ten, który mógł być zapewne - kto wie - największym ? Józef Chasyd, urodzony w roku 1923 w Suwałkach. Pogrążył się w szaleństwie, zmarł w 26. roku życia - w rezultacie lobotomii. « Aby tak grać, jak on, nie można być normalnym » - mówi pół żartem Ivry Gitlis. Pianista Gerald Moore, który przygrywał wszystkim sławom w tym półwieczu, twierdzi, że nigdy nie zetknął się z takim talentem. Po Chasydzie nie zostało prawie nic : osiem utworków. Ale cóż za magia. Jest bodaj jedynym (tak jak Casals wśród wiolonczelistów), którego skrzypce nie grają, lecz « mówią ludzkim głosem ».. Melodia hebrajska Achrona, gra Józef Hassid, akompaniuje Gerald Moore, a na paluszkach wycofuje się SR...

CD4/14 Achron - Hebrajska melodia op 33 - J.Hassid
TESTAMENT SBT 1010

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU