Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2007-03-04 Francuski model integracji robi bokami

 Stefan Rieger

Tekst z  22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:19 TU

Powiedz pan wreszcie coś miłego o Francuzach ! - interpeluje mnie słuchacz. Dość kwasu i jadu ! Proszę bardzo : winko pyszne robią, oraz serki, wspaniałą sieć bibliotek dzielnicowych mają, nikt z takim wdziękiem nie potrafi świntuszyć, esprit jest lotny, w sztuce konwersacji mało kto im dorówna... Nie, to nie jest moja działka, zwróćcie się do kogoś innego.

Ja ten naród próbuję prześwietlić bezlitosnym okiem, jak Gombrowicz Polaków. I choć obserwuję go od dawna (widać daleko mi do Gombrowicza) - wciąż mi się wymyka. Ba, oni się sami sobie wymykają : Francuzi nie widzą najbardziej oczywistych rzeczy. Spierają się o sprawy drugorzędne, epifenomeny, czubek lodowca - nie widząc tego, co istotne. Pewnie każdy naród ma takie kłopoty, w stylu « pod latarnią najciemniej », albo « belka w swoim oku ».

Wielu Polaków, dajmy na to, nie jest w stanie zdać sobie sprawy ze swych antysemickich czy rasistowskich odruchów : są to na pozór nieszkodliwe « automatyzmy » słowne, które należy łączyć z syndromem zaścianka i chorobliwym kompleksem niższości/wyższości. Ale Francuzom może jeszcze trudniej zdobyć się na dystans : to społeczeństwo stare, zakrzepłe w swych tradycjach ; wyżłobiło głębokie koleiny, z których nie umie lub nie chce wyskoczyć. Jeśli nie dostrzegają wielu rzeczy oczywistych, to dlatego, że z nich niejako organicznie wyrastają ; pewne ułomności czy dziwactwa są samą substancją ich bytu.

Raz po raz dokonuję wstrząsających odkryć. Jako ojciec dowiedziałem się np niedawno o obowiązującym w tym kraju « tasowaniu dzieci ». Okazuje się mianowicie, że dzieci pobierające naukę są jak talia kart : co roku następuje nowe rozdanie. Klasy ulegają przetasowaniu : każdego roku miejsce jest inne, wychowawca nowy, a koledzy i koleżanki - w większości się zmieniają. Dziecku nie wolno z czymkolwiek się oswoić, zapuścić korzonków, utrwalić więzów. Nie ma własnego, stałego « ekosystemu » : zmienia co rok nauczycieli i towarzystwo, a potem - stale zmienia klasę : to nie nauczyciel przychodzi do klasy, lecz klasa do niego ; korytarzami wędrują co godzinę stada nomadów, objuczonych kajetami, pozbawionych swego obozowiska.

Nie wiem, kto wymyślił tę strategię nieustannego « mieszania » i « rozsiewania » ; jaka za tym stoi pseudo-egalitarna ideologia ? W każdym razie, żaden Francuz nie jest w stanie pojąć, że można inaczej, tak jak żaden nie zrozumie, że można zjeść obiad o trzeciej, skoro je się, jak wiadomo, między 12 a 14, a o 14.15 knajpiarz zamyka drzwi, chyba że to, pożal się Boże, Macdonald.

Odkrycie było wstrząsające, gdyż otworzyło mi oczy na bardzo wiele rzeczy. Ja wiem, że uogólnienia są niebezpieczne, ale wydaje się to wiele tłumaczyć : na przykład francuskie pojęcie « przyjaźni » i « przyjaciela », czegoś znacznie bardziej powierzchownego od tego, co znaczy to dla Polaków ; na przykład brak solidarności grupowej, wyśrubowany indywidualizm, podsycany wciąż przez ideologię współzawodnictwa, bezustannej walki o punkty, miejsca i oceny ; i wreszcie, last but not least, dostrzegłem w tej strategii « tasowania » jedną z głównych przyczyn porażki francuskiego modelu integracji.

Ach, ja wiem, Francuzi z tego modelu przez wiele lat byli dumni : świecka, powszechna, republikańska szkoła miała być tym, co z każdego zrobi przyzwoitego Francuza ; swego rodzaju uniwersalną hutą, w której przetapia się wszelkie metale, odpady, różnokolorowy złom - produkując przedniej klasy rodzimy stop. Do pewnego stopnia jest to prawdą, niestety stop nie jest przedniej klasy i nawet trudno powiedzieć, czy jest rodzimy. 

Spójrzmy jak to wygląda w praktyce. Co roku, do każdej klasy dokłada się pewną liczbę osobników problematycznych, powtórkowiczów o podejrzanej reputacji. Najczęściej są to dzieci imigrantów, głównie arabskich, które przyjęło się nazywać « beurs ». To miejsce jest dla nich « poczekalnią », wiadomo, że i tak za rok odpadną, zmienią klasę i towarzystwo, nie zdążą się załapać.

Z czym się mają integrować ? Z efemeryczną, przejściową grupą obcych dzieci, z którymi nic ich nie łączy ? W ten sposób dla nich cała w ogóle szkoła jest taką przymusową poczekalnią, by nie rzec formą aresztu. Wyznacznikiem tożsamości nie jest dla nich ani klasa, ani szkoła, ani jakaś tam abstrakcyjna « Republika » - tę funkcję spełnia wyłącznie banda, podwórkowa czy dzielnicowa wspólnota wyrostków, istot bez przeszłości i bez przyszłości, błąkających się po ziemi niczyjej.

Na tym właśnie polega francuski model integracji : Araba, Murzyna lub Polaka wyrywamy z korzeniami z jego kultury, i robimy zeń Francuza. Teoretycznie, gdyż w praktyce robimy zeń « człowieka znikąd » : francuskie przedmieścia to no man’s landy, po których błąkają się stada dzikusów. Republika, świecka szkoła i telewizja wyrwały ich z objęć ojców, ich języka, obyczajów i religii - nie dając im innej tożsamości w zamian (chyba, że tożsamością nazwiemy ową mściwą subkulturę no man’s landu, której na imię rap, grafitti i mordobicie)..

Są oczywiście nacje czy kultury, które integrują się lepiej : Polacy czy Włosi w pierwszej połowie stulecia też przeszli swoją gehennę, po czym znaleźli sposób, by stopniowo wkupić się w łaski gospodarzy i wtopić w pejzaż. Zapewne przybyszom spoza Europy przychodzi to trudniej. Ale mam wrażenie, że francuski model integracji tego im nie ułatwia. Znam owszem argumenty przeciwników « wielokulturowości », ale w sumie nie jestem pewien, czy jednak model anglosaski - jeśli abstrahować od obłędu « politycznej poprawności » made in USA -nie jest aby lepszy. W Wielkiej Brytanii jest blisko trzy miliony « kolorowych », ale problem imigracji przestał być w ogóle przedmiotem politycznych rozgrywek. Różnice są tam akceptowane, obowiązuje model w jakiejś mierze wieloetniczny, każda wspólnota ma swoje instytucje, często też szkoły, nierzadko własne władze lokalne. Bynajmniej nie hamuje to awansu społecznego, przeciwnie : « kolorowi » Brytyjczycy - z Afryki lub Azji - zachodzą daleko, w niektórych dziedzinach prześcigają wręcz Białych.

Francuski « etno-psychiatra » Toby Nathan wywołał ostatnio skandal, wygłaszając pochwałę « getta », to znaczy imigranckich wspólnot etnicznych : jego zdaniem, jest lepiej, gdy przybysz z zewnątrz ląduje najpierw w swojskim otoczeniu, nie tracąc kontaktu z obyczajami i kulturą swych ojców ; takie getta amortyzują proces integracji w nowym społeczeństwie, rozkładając go na - powiedzmy - dwadzieścia lat. Dzięki pracy, studiom, nauce języka, nowym znajomościom - stopniowo zagłębiamy się w nowy świat, nie odcinając się od razu od naszych korzeni.

Ale takich rzeczy we Francji mówić nie wolno. Ja nie twierdzę, że to jest cudowna recepta (« wielokulturowość » ma również swoje złe strony) - to tylko głos w dyskusji o chorym systemie, który wydziela z siebie trujące, faszyzujące wręcz miazmaty. Podkreślam : ma na myśli system, nie ludzi. Francuzi nie są rasistami - w każdym razie « rasizm instynktowny » jest tu mniej odczuwalny, niż powiedzmy w Polsce lub w Niemczech. (Coś miłego o Francuzach udało mi się w końcu powiedzieć). Ale niestety o pewnych sprawach, w pewien sposób, nawet dyskutować tu się nie da : po prostu ich nie ma...  

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU