Stefan Rieger
Tekst z 22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:23 TU
André Malraux przepowiadał, że XXI wiek będzie religijny albo go nie będzie. Czyżby tą religią trzeciego tysiąclecia miał być buddyzm ? Co prawda Nietzsche - który pasją do buddyzmu zaraził się czytając Schopenhauera - przepowiadał jego triumf już w naszym stuleciu, nie omieszkał jednak proroczo się zastrzec, że « tylko tragedia może temu zapobiec ». A na brak tragedii, w tym wieku, nie mogliśmy narzekać. Co się wszak odwlecze, to nie uciecze.
Na Zachodzie z całą mocą odżywa fascynacja duchowym dziedzictwem Wschodu, a we Francji - zjawisko przybrało najszersze rozmiary. Tradycje są tu silne : istnieje kilkaset ośrodków medytacji tybetańskiej i zen, największa w Europie świątynia tybetańska znajduje się w Burgundii, a najważniejszy klasztor buddyjski dla zachodnich adeptów - w Owernii. Wyznawców buddyzmu jest w tej chwili we Francji około sześciuset tysięcy : w większości są to uchodźcy z Azji lub ich dzieci, ale rdzennych Francuzów jest przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy. Ale to jeszcze nic : w niedawnym sondażu, na pytanie, która religia jest im najbliższa - dwa miliony Francuzów odpowiedziało « buddyzm ». Owszem, znaczna większość wymienia ciągle katolicyzm, ale Budda z Lutrem biją się już o trzecie miejsce.
Jak to wytłumaczyć ? Wystarczy posłuchać francuskich adeptów buddyzmu. W przeciwieństwie do wielkich monoteistycznych wyznań, ta religia - jeśli można tak nazwać formę agnostycyzmu stroniącego od wszelkich dogmatów - doskonale idzie w parze z nowoczesnością, nie wchodzi w konflikt z nauką, elastycznie dostosowuje się do ewolucji wiedzy. "Ma empiryczne, doświadczalne podejście do życia" - powiada neurobiolog Francisco Varela. Jest on przy tym przekonany, że Zachód - który poświęcił się głównie badaniu zjawisk nam zewnętrznych, ma w swej kulturze wielką lukę : zaniedbał to, co dzieje się w człowieku, jego życie duchowe i emocjonalne : pod tym względem, od Wschodu może bardzo wiele się nauczyć. Nawet w sensie ściśle praktycznym : wypróbowane przez buddystów metody mogą być np. wielką pomocą dla ludzi - chociażby dzieci w szkole - mających problemy z koncentracją.
"Buddyzm niczego nie narzuca z zewnątrz - mówi młody informatyk. Stawia równocześnie na rozwój świadomości i pracę nad sobą. Wysoko umieszcza poprzeczkę moralności, lecz przystosowuje swe wymagania do każdego indywidualnego przypadku". Buddyzm jest zatem postrzegany jako postawa, godząca współczesne wartości - jak indywidualizm i pragmatyzm - z najgłębszymi, najbardziej uniwersalnymi aspiracjami duchowymi.
« Żadna filozoficzna czy religijna tradycja nie kładła takiego nacisku na współzależność wszechrzeczy i istnień. A to, po głębokim przemyśleniu, jest fundamentem prawdziwej ekologii. Buddyzm jest w samym sercu problemu, któremu na imię "przeżycie planety" » - mówi Jean-Claude Carrière, wybitny scenarzysta i pisarz, przyjaciel Dalaj Lamy. Carrière nie jest adeptem, jedynie gorącym sympatykiem. Przyciąga go w buddyzmie jego uniwersalizm, respekt wobec życia, duch miłosierdzia i powszechnej tolerancji. « Buddyzm - powiada - nie żąda żadnego "nawrócenia", nie domaga się chrztu ani wpisu do ksiąg parafialnych. Mówi nam tak : "bierzcie to co dobre z waszych tradycji i religii, a jeśli coś was uwiera - zajrzyjcie do nas". Zresztą Dalaj Lama zabronił mi przechodzenia na buddyzm : "W pańskim wieku ? Toż to byłoby śmieszne ! ».
W coraz silniej zdechrystianizowanej Francji buddyzmowi, jak sądzę, można wróżyć piękną przyszłość. Nie zdziwił bym się również, gdyby na listach bestsellerów wylądowała książka « Mnich i filozof ». Dziś właśnie ukazuje się w księgarniach. W roli filozofa występuje Jean-François Revel, zatwardziały racjonalista i sceptyk. W roli buddyjskiego mnicha - jego syn, Matthieu Ricard. Ten ostatni połowę ze swych 50 lat spędził w tybetańskim klasztorze. Był za młodu znakomicie zapowiadającym się genetykiem, ale podczas podróży do Azji doznał iluminacji. Nauczył się tybetańskiego języka, został mnichem, tłumaczem uczonych ksiąg i samego Dalaj Lamy.
Dialog ojca z synem mógł wydać się na pozór niemożliwy. Jean-François Revel, istotnie, opiera się heroicznie wszelkiej metafizyce. Ów wolnomyśliciel, nie wierzący dziś w możliwość żadnej « wiary », słucha niemniej swego syna uważnie. I Matthieu Ricard stopniowo bierze górę nad ojcem : naprowadza go na teren « etyki bez żadnej transcendencji » - innymi słowy : moralności bez Boga - na którym to terenie wreszcie mogą znaleźć wspólny język.
Zgadzają się też co do jednego : że Zachód, triumfujący w nauce, cierpi na tragiczny deficyt mądrości. I jeśli się nie opamięta, jeśli myślał będzie wciąż tylko o tym, jak ulepszyć samochód, komputer, bombę atomową i elektryczny nóż do krojenia masła - a bimbał sobie będzie z tego, jak ulepszyć człowieka - to XXI wieku (by wrócić do proroctwa Malraux) istotnie « może nie być ».
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU