Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2006-03-17 Kryzys kultury i edukacji: J.Clair, fiński "cud"

 Stefan Rieger

Tekst z  22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:59 TU

Wszystko, natychmiast, bez wysiłku. Każdy może być sławny przez kwadrans, mówił Andy Warhol. Każdy przez jeden dzień może być poetą, malarzem, muzykiem...

Do Star Academy jak ćmy do świateł rampy lecą tysiące młodych, którym wmówiono, że wystarczy otworzyć dziób, by zostać wielkim artystą. Politycy-demagodzy, aby przesłonić cywilizacyjną nędzę i wykręcić się od trudnych zadań, wymyślają wciąż nowe atrakcje: Wiosna Poetów, Święto Muzyki, Noc Muzeów... Co tydzień nowy happening, jako przejaw żywotności kultury. Postępowa awangarda pakuje się ze sztuką współczesną na „trudne” przedmieścia, gdzie jedyną znaną formą sztuki – poza sikaniem na ścianę, awangarda też to lubi - jest ozdabianie klatek schodowych rysunkami narządów płci obojga. W grocie Lascaux rysunki były lepsze.

W swym „Dzienniku pisanym żółcią”, Jean Clair - znakomity historyk sztuki, autor wspaniałej wystawy „Melancholia”, którą odwiedziło w paryskim Centrum Pompidou 330 tysięcy osób – szydzi bezlitośnie zarówno z owych artystów „bez rzemiosła, nic nie wiedzących o przeszłości”, z hermetycznego systemu, „komunikującego jedynie z samym sobą” i tworzącego „dzieła, które zdolny jest zrozumieć jedynie ich twórca”, jak i z tego rodzaju żałosnych prób wyjścia ze sztuką do ludu, jak owe „Nietrwałe Muzeum” awangardzisty Thomasa Hirschhorna, który zainstalował wśród blokowisk podparyskiego Aubervilliers dzieła Dalego, Duchampa, Légera, Malevitcha czy Mondriana.

Po pierwsze, wścieka się Jean Clair, jest to uwłaczające dla mieszkańców przedmieść: przypomina działalność dobroczynną księży-robotników z XIX wieku. Po drugie, to kpina ze sztuki, traktowanej jako magiczne remedium, mające wyleczyć lud z ciemnoty i zbawić go za pstryknięciem palców, dzięki podstawieniu mu pod nos Duchampa. A nade wszystko, to umywanie rączek od podstawowego problemu, jakim jest dostarczenie tym ludziom edukacji z prawdziwego zdarzenia.

Czyżby nie dało się inaczej? W poszukiwaniu remediów na wszechogarniający kryzys – edukacji, kultury, cywilizacji – byłoby może dobrze rzucić czasem okiem nieco dalej, niż słupek graniczny (do czego ma w końcu służyć Europa, jeśli nie do tego?). Brytyjski krytyk Norman Lebrecht radził kiedyś, abyśmy zajrzeli do Finlandii.

Jak to się dzieje, że Finowie w niemal wszystkim są dziś najlepsi? Że w rankingu PISA, czyli Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów, porównującym poziom wiedzy matematycznej i naukowej w 40 krajach świata, zajmują zdecydowanie pierwsze miejsce? A może ma z tym jakiś związek fakt, że w Finlandii – od pierwszego dnia szkoły, każde dziecko uczy się grać na jakimś instrumencie? Że uczy się czytać nuty zanim umie czytać litery? Że godzinami rysuje lub uprawia teatr?

Oczywiście to nie wszystko tłumaczy: Finowie, w odróżnieniu od reszty Europejczyków – co podkreśla ogłoszony właśnie raport OECD, sporządzony dla Rady Lizbońskiej - radykalnie zreformowali swój system oświaty i w ciągu 20 lat ze środka peletonu wywindowali się do światowej czołówki. Zerwano tam z biurokratycznym modelem, spotykanym wszędzie w Europie, przyznając szkołom wielką autonomię: odgórnie narzucone, szczegółowe programy zastąpiono listą „ogólnych celów edukacyjnych” – zostawiając poszczególnym placówkom wybór środków do ich realizacji. Zachęca się wszelkie eksperymenty, by następnie rozpowszechniać najlepsze rozwiązania.

Etyczne credo edukacji w Finlandii jest nade wszystko takie (zaznacza autor wspomnianego raportu, Andreas Schleicher), że „każde dziecko przychodzi do szkoły z innym bagażem wiedzy i talentu, z innymi ambicjami i umiejętnościami”, a zatem system musi wziąć to pod uwagę, zamiast upierać się przy fabrykowaniu z jednej strony klonów, a z drugiej „odpadów”. Działają przy tym wielce skuteczne mechanizmy wyrównawcze, w celu wsparcia szkół borykających się z większymi trudnościami – co daje w efekcie niespotykaną gdzie indziej „homogeniczność” systemu: różnice w poziomie wiedzy uczniów z różnych szkół nie przekraczają w skali kraju 5 procent!

Myślę jednak, że nie należy też lekceważyć wspomnianego humanistycznego i artystycznego wymiaru edukacji. W każdym razie rezultat jest widowiskowy (nie tylko w gospodarce czy nowych technologiach): w kraju tysięcy jezior, chórów i orkiestr symfonicznych nikt nie podpala szkół ani samochodów. Ten, kto ma w ręku skrzypce, na ogół nie wali bliźniego w mordę. I jeśli na stacjach kolejowych i w pociągach Finom puszczają Sibeliusa, to nie po to – jak w Wielkiej Brytanii – aby odstraszyć chuliganów, lecz dlatego, że lubią posłuchać.

 

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU