Stefan Rieger
Tekst z 22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 19:51 TU
Ahoj ! - są tam jeszcze jakie wolne umysły ? Coraz nas mniej... Padają jak muchy, z końcem tego roku, jakby tlenu coraz bardziej brakowało. To był w ogóle czarny rok w moim prywatnym kalendarzu : odchodzili jeden po drugim ci, którzy byli mi szczególnie bliscy. Bohumil Hrabal wyleciał przez okno, karmiąc gołąbki, Światosław Richter, największy z żyjących pianistów, wyparował dyskretnie podczas kanikuły. A jeszcze Roland Topor, Georg Solti, Barbara, Stéphane Grapelli, André Boucourechliev, Giorgio Strehler, Piotr Skrzynecki... Wszyscy, wbrew głupim przysłowiom, nie do zastąpienia. (1997-12-30)
I wreszcie, komunizm z kapitalizmem odetchnęli z ulgą : wymierają najwięksi ich wrogowie - wolnomyśliciele. W lipcu potknął się na korcie tenisowym historyk François Furet, 1 grudnia przepłynęli razem przez Styks poeta Claude Roy i jeden z pierwszych krytyków stalinizmu we Francji, David Rousset. Główne danie kostucha zostawiła sobie wszak na koniec : 26 grudnia zabrała Corneliusa Castoriadisa, wielkiego kapłana wolnomyślicieli. Zrobiło się ciemniej, jakby zgasła latarnia, przez pół wieku samotnie i dumnie stojąca na swej wyspie, dyskretnie wędrowcom oświetlająca drogę.
Castoriadis to postać emblematyczna, choć szerszemu ogółowi mało znana : renesansowa czy może raczej « ateńska ». To była zresztą jego kolebka : przyszedł na świat w roku 1922 w Konstantynopolu, w rodzinie frankofilskich i wolteriańskich Greków, młodość spędził w Atenach, po wojnie schronił się we Francji. Kim był ? Trudno powiedzieć, po trochu wszystkim : filozofem, socjologiem, ekonomistą, psychoanalitykiem - intelektualistą o encyklopedycznej wiedzy, kosmopolitą i poliglotą. Niczym « dyletant » stale dążył do Wielkiej Syntezy, chciał objąć wzrokiem całość, pogodzić teorię z praktyką i słowo z życiem - ale w niczym nie był dyletantem : był prawdziwym filozofem, był przez lata ekspertem ekonomicznym OECD, był praktykującym i bardzo cenionym psychoanalitykiem. Wybitny socjolog, Edgar Morin, nazywa go « tytanem myśli ».
Cornelius Castoriadis mało był znany, gdyż zawsze trzymał się na uboczu, z dala od salonów i modnych teorii : marksizmu i lacanizmu, strukturalizmu i postmodernizmu. Jak najdalej od targowiska próżności, Paryża i puszącej się miernoty. Ów francuski Grek, borsuk-kontestator, wieczny rewolucjonista utopijny, niezmordowanie szukał Świętego Graala - mitycznej Trzeciej Drogi. I bardzo słusznie (na przekór cynicznym pragmatykom) - gdyż nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go, bez wytchnienia.
Castoriadis gonił go od zawsze. Już w latach 50., gdy cała lewica zainwestowała w ciemno w barbarzyński socjalizm realny, próbował skrzyknąć dysydentów pod sztandar swego pisma o nazwie « Socjalizm, albo barbarzyństwo ». Ważne jest to « albo », zastępujące « i ». To ono jest drogowskazem na Trzeciej Drodze, choćby wiodła nie wiadomo gdzie. Castoriadis wyznaczył dalekosiężny cel : samorząd, autonomiczne jednostki w autonomicznym społeczeństwie, demokracja bezpośrednia - i trzymał się go wiernie, nie spuszczając jednocześnie z oka ewolucji społeczeństw, gospodarki i technologii. Wszystko starał się zintegrować, poszukując wciąż nowych syntetycznych wizji.
W ostatnich dziełach, choć podskórnie bije wciąż źródło Utopii, przeważa pesymizm. Castoriadis widzi rosnącą przepaść między demokratycznymi pretensjami ustrojów, w których żyjemy, a żałosną rzeczywistością, w której demokracja skonfiskowana jest przez biurokratyczne kasty i handlarzy szczęściem w aerozolu. Boleje nad « zdradą intelektualistów », którzy asekurancko wycofali się ze swej naturalnej roli - roli krytyków - stając się « racjonalizatorami status quo, usprawiedliwiającymi zastany porządek ».
Cornelius Castoriadis był człowiekiem wielkiej kultury, wielbicielem muzyki i literatury, zapalonym czytelnikiem naukowych pism, a przy tym osobą czarującą : ci, którzy go znali, mówią o jego legendarnej wręcz uprzejmości, serdeczności i otwartości umysłu. Przedostatnia książka Castoriadisa nosiła wymowny tytuł : « Ubywa sensu » . Od paru dni - odkąd nas opuścił - jeszcze bardziej go ubyło. Tytuł ostatniego eseju przełożyć zaś można tak : « To, co już zrobione i to, co zostało do zrobienia ». Wygląda na to, że trzeba zakasać rękawy. Ale ilu nas jest ? Został tam kto jeszcze ? Ahoj, wolne umysły...
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU