Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

1998-07-14 Mondial czyli kruchość futbolowej euforii

 Stefan Rieger

Tekst z  22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 22:07 TU

No i co dalej ? Czy jest życie po Mundialu ? O czymże teraz będziemy rozmawiać ? - martwi się Jacques Attalii na łamach L’EXPRESS. Mundial piłki kopanej to rozrywka i pasja, nacjonalizm w wersji soft i barwny spektakl, ale nawet nie to jest najistotniejsze : to przede wszystkim nadzwyczajny temat konwersacji.

Wreszcie mamy coś sobie nawzajem do powiedzenia - między przyjaciółmi i kolegami, z taksówkarzem i piekarzem, z nieznajomym spotkanym na ulicy, bez względu na pochodzenie społeczne - zamiast meblować ciążącą nam ciszę uwagami o pogodzie (jak w Anglii), lub złorzeczeniem na świat i ludzi (jak we Francji). Futbol staje się pretekstem do wymiany poglądów na dowolne tematy, przerzuca nici porozumienia, padają wszelkie tabu. Nie ogranicza się to do Francji, ani nawet do krajów, których ekipy zakwalifikowały się do turnieju.

To fenomen prawdziwie planetarny i jedyny w swoim rodzaju. Ani polityka, ani muzyka, ani kino, ani kronika sądowa, ani nawet pogoda nie dostarczają równie uniwersalnego tematu do rozmowy, w której opinia każdego, bez względu na jego społeczną pozycję, jest równie prawomocna - gdzie, jak nigdzie indziej, panuje wolność, równość i braterstwo. To swego rodzaju stan łaski, wzięcie w nawias hierarchii i układów sił - sytuacja, w której nikt nie ryzykuje życiem i nikt nie jest samotny : wreszcie możemy się z innymi czymś podzielić. Coś na kształt « Maja 68 w wydaniu fin-de-siècle ».

Właśnie tego od jutra, pisze Attali, najbardziej będzie nam brakować. Przebudzenie będzie niemiłe, poczujemy się nagle, jakby odjęło nam mowę. Zgasną światła, w planetarnej wiosce zapadnie cisza. Na powrót nie będziemy mieć sobie nic do powiedzenia. Co najwyżej przeżuwać będziemy stary Mundial i przygotowywać się do następnego. Czyżby Mundial był ostatnim miejscem, w którym spotykają się autyści, zamieszkujący tę planetę ? Nie ma innych równie demokratycznych, radosnych i jednoczących tematów, jak igrzyska bezrękich dwunogów, biegających za piłką po trawniku ? Jak inaczej skrzyknąć miliardy ludzi, zaspokoić ich potrzebę bycia razem i cieszenia się życiem ? Dobry temat na wypracowanie. Odpowiedzi prosimy nadsyłać na adres redakcji...

Futbol ma coś niewątpliwie z « esperanta, któremu się udało » (z całym szacunkiem dla Ludwika Zamenhofa). Oczywiście jest to język dość siermiężny. Na pewno łatwiej ze słownikiem futbolowym w ręku znaleźć przepis na walnięcie w mordę, niż materiał do dyskusji o filozofii Kierkegaarda. Ale ów jedyny język ponad podziałami (jak trafnie zauważył Attali) służy niewątpliwie wyrażeniu wielu pozafutbolowych treści, dostarcza uproszczonych, uniwersalnych metafor na każdą okazję, oddaje jakby kwintesencję narodowych cech, owszem - w formie karykaturalnych stereotypów, ale jakże oprzeć się ich sile sugestii, choćby tylko obserwując piłkarzy różnych krajów, ich gestykulacje, sposób poruszania się po boisku - włoskie combinazione, francuski wielobarwny melting-pot, niemiecką ciężką machinę (mocno już zardzewiałą i zestarzałą, jakby odzwierciedlała stan tego społeczeństwa).

Ekipa niemiecka, nota bene - jak zauważa tygodnik L’EUROPEEN - uderzała swą nieskazitelną « białością » : same blondasy o brzmiących z germańska nazwiskach. Jakiż kontrast w zestawieniu z pstrokatymi drużynami Francji, Anglii czy Holandii. Nie wykluczone, że to właśnie do « mieszańców » należy przyszłość futbolu, narody « czyste », za przeproszeniem (spójrzmy na nas, Polaków...), zostają na bocznym torze. Oczywiście futbolowy stereotyp jest mylący : w Niemczech osiedliło się więcej cudzoziemców, niż we Francji : prawie siedem milionów, w tym ze dwa miliony Turków. No tak, tylko że Turcy pozostają Turkami, ze względu na jus sangini, drakońskie przepisy o naturalizacji. Z 40 tysięcy tureckich dzieci, co rok przychodzących w Niemczech na świat, tylko tysiąc zostaje Niemcami. Z 30 tysięcy dzieci obcokrajowców, które rodzą się we Francji, tylko dwa tysiące nie zostaje Francuzami. Ot cała różnica.

A zatem futbol - « porozumienie ponad podziałami » ? Przejściowo niewątpliwie. Francja przeżyła « miesiąc narodowego pojednania » ; wielobarwna drużyna Niebieskich wszystkich pogodziła ; imigranckie dzieci z przedmieść, które odpisuje się na straty, być może po raz pierwszy poczuły się naprawdę Francuzami : les beurs i les blacks zapewne po raz pierwszy śpiewali « Marsyliankę » i wymachiwali narodową flagą. To dobry znak, ale futbol nie wystarczy. Jeśli sport będzie jedynym czynnikiem integracji i jedyną szansą na awans społeczny, niczego to nie rozwiąże.

Byłoby nieźle, gdyby Mundialowa euforia pomogła przerzucić dalsze mosty : kiedy w końcu zobaczymy czarnoskórego spikera w telewizji, albo ministra z arabską metryką ? Co do intelektualistów, najbardziej opornych - nawet i oni zmiękli, przyłączając się do chóru.. « Futbol to może opium dla ludu, ale wypalimy go razem z ludem » - zapowiedział z góry filozof Alain Finkielkraut. No i wypalili... Jak minie zamroczenie, przebudzić się możemy na ciężkim kacu. Ale niekoniecznie, spróbujmy być dobrej myśli.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU