Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

1998-01-06 J-C.Guillebaud – "Tyrania przyjemności"

 Stefan Rieger

Tekst z  22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 22:10 TU

« Zabrania się zabraniać ! » - krzyczała młodzież z majowych barykad w 68 roku. Piękne hasło, ale czy dobra recepta na życie ? Rewolucja obyczajowa z lat 60., niosąca nam « seksualne wyzwolenie », jednocześnie pozbawiła nas busoli. Czyż nie przypominamy zagubionych bezkręgowców, dryfujących na falach wolności ?

Wyrzucając za burtę wartości i zakazy - choćby i w szlachetnym porywie - pozbawiliśmy się instrumentów nawigacji. Zamiast się wyzwolić - wyścieliliśmy łoże egoizmowi, trwodze i frustracji, a z tego chaosu wyłonić się może nowy, represyjny i regresywny porządek. Tak przynajmniej twierdzi Jean-Claude Guillebaud, lewicowy zaznaczmy intelektualista, w książce pod wymownym tytułem « Tyrania przyjemności »..

Owszem, są zdobycze rewolucji obyczajowej - prawa homoseksualistów, emancypacja kobiet, wyswobodzenie seksu z poczucia winy - których nikt rozsądny nie może kwestionować ; trzeba ich wręcz zawzięcie bronić przed atakami hufców moralnej odnowy. Co innego jednak totalny leseferyzm. Społeczeństwo tego nie akceptuje : samo zakasało rękawy i zaczęło z tym się, brutalnie często, rozliczać.

Nagle, od trzech-czterech lat, to co uprzednio skrywane było dyskretnym milczeniem - kazirodztwo, pedofilia, gwałt - stało się synonimem najwyższej ohydy. Dotąd okazywano wobec tych zjawisk niesłychaną tolerancję ; ba, przymykano wręcz oko na « prozelityzm », traktując wyrozumiale rozmaitych literatów lub guru, publikujących pedofilskie manifesty. I nagle coś pękło, miarka się przebrała, posypały się procesy. I bardzo słusznie. Ale jest coś niezdrowego w tym nagłym przejściu z wszechtolerancji do klimatu polowania na czarownice.

Nasz świat podszyty jest wielopostaciowym strachem, powiada Guillebaud, a ów strach bierze się z tego, że straciliśmy wszelkie moralne punkty odniesienia, nie ma wspólnych wszystkim wartości. Kiedy wszystko jest dozwolone - jakich uczepić się kryteriów ? Jak młodym pokoleniom przekazać sens pojęć, które od trzydziestu lat mają złą prasę : pojęć dobra i zła ? Kiedy zaś tego rozróżnienia brakuje, zastępuje je Kodeks Karny : następuje to, co można by nazwać « penalizacją » społeczeństwa. Wymaga się oto od sędziów tego, do czego nijak nie są predestynowani : produkowania wartości. To do społeczeństwa należy wytyczanie granicy między dobrem a złem, innymi słowy : ustanawianie zakazów. Tymczasem społeczeństwo - rodzice, szkoła, instytucje, media - z tego się wykręciło. Zwala całą brudną robotę na Bogu ducha winny wymiar sprawiedliwości.

Ktokolwiek badał dzieje kultur i społeczeństw, wie dobrze, że to zakaz strukturyzuje osobowość człowieka. Zignorowanie tego faktu oznaczało powrót do stanu barbarzyństwa. Seksualne utopie rozkwitające na marginesie rozmaitych rewolucji wiodły niezmiennie na manowce. Ale ostrożnie z wnioskami : nikt tu nie wzywa do « moralnej odnowy », narzuconej z wyżyn ambony lub katedry. Prawdziwej moralności się nie dekretuje. Próby odgórnego restaurowania sacrum wiodą co najwyżej do autorytarnych reżymów. Jedyną drogą jest odtworzenie (czy raczej stworzenie, gdyż wrzucanie całej wstecz nie jest żadnym rozwiązaniem) swego rodzaju « tkanki wartości », przyswojonych przez każdego i dla wszystkich wspólnych.

Jean-Claude Guillebaud wyjaśnia, że książkę tę napisał dlatego, w gruncie rzeczy, iż ma dwie nastoletnie córki i nie wiedział, jak odpowiadać na ich pytania dotyczące seksu. Gdyby udawał kaznodzieję, zbyły by go śmiechem. Ale język « rewolucji seksualnej » również nie jest tym, czego oczekują. Chcą, żebym im powiedział jasno : są rzeczy dozwolone i rzeczy zakazane.

Innymi słowy : nie ma prawdziwej wolności bez jasnego kodeksu, systemu zakazów, przyswojonego przez całe społeczeństwo. Im powszechniej te wartości są przyswojone, tym łatwiej w sumie uchronić nam naszą sferę prywatną przed ingerencjami sędziów, kaznodziei i moralistów. A co też szalenie ważne : gdy nie ma zakazów, nie może być transgresji. Co tu « obchodzić », gdy nie ma nic do obchodzenia ? Gdy wszystko jest dozwolone, transgresja - zwłaszcza poprzez sztukę - nie jest możliwa. A jest czymś niezbędnym : to margines, element gry, potrzebny społeczeństwom jak tlen. Z jednej strony musimy mieć element scalający grupę : literę prawa, kodeks wartości - a z drugiej to, co dodaje skrzydeł jednostce.

Jest frapujące, zauważa Jean-Claude Guillebaud w swym eseju, że okresom ostrego dokręcenia obyczajowej śruby towarzyszyła zawsze najsilniejsza transgresja artystyczna : literatura erotyczna czy pornograficzna rozkwitała najbujniej w czasach najbardziej purytańskich. Czyli co : dokręcamy śrubę ? Spokojnie, nie o to chodzi : dogadajmy się na razie w kwestiach podstawowych : co ma być zakazane, a co dozwolone. A wszystkie zakazy sprowadzić można w gruncie rzeczy do jednego : nie krzywdzić innych. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU