Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2005-03-24 Media pod psem: fast-news, teoria spiskowa

 Stefan Rieger

Tekst z  22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 22:28 TU

Media schodzą na psy – proszę mi wierzyć, jestem w środku... I jeszcze to obraźliwe dla naszych miłych czworonogów. Rodzi się wszak pytanie o jajko i kurę: czy medialny ześlizg ku rynsztokowi odzwierciedla żałosny stan umysłów ich odbiorców, czy też mózgi naszych współczesnych, przepuszczone przez medialną maszynkę, ulegają stopniowemu rozmiękczeniu? Z pewnością jedno i drugie, zgodnie z dialektycznym klinczem typu "trzymał Kozak Tatarzyna". Ale to jednak media, goniące za szybkim zyskiem, to błędne koło napędzają.

Ryba psuje się od głowy, media od telewizji. Pod jej presją psieje radio, wspólnym wysiłkiem radio i telewizja ściągają w dół prasę drukowaną – nie tylko brukową, także tę poważną, która musi nadążyć za cwałowaniem Ducha Czasu, nikczemnego jeźdźca małej apokalipsy. Rozluźniają się kryteria jakości, puszczają hamulce deontologii: poważne niegdyś pisma i dzienniki uznają za konieczne przymilać się do obywatela-telewidza, wykarmionego cyckiem reality shows, populistycznie głaszczą z włosem głupstwo, zabobon i partykularyzm.

Ideałem informacji staje narzucony przez telewizję format fast news, informacji kadłubkowej, wyrwanej z kontekstu wielorakich znaczeń. Zatrważająca ilość informacji nie przekłada się nijak na jakość. Jedna z przyczyn, to rezygnacja z dobrze pojętej pedagogiki, nazbyt czasochłonnej. Inna – to powszechny mimetyzm, dziecię epoki "skopiuj-wklej". Wszyscy nawzajem od siebie ściągają, powielają w nieskończoność te same frazesy, te same głupstwa, te same kłamstwa. Technologia wszystko ułatwiła, poza myśleniem. Szybciej nigdy nie znaczyło mądrzej, przeciwnie. Szybkość światła – modus operandi elektronicznych mediów funkcjonujących w czasie realnym – bardziej sprzyja ciemnocie, niż oświeceniu. Tym bardziej, że multimedialne przyspieszenie wiedzie nieuchronnie do pomieszania gatunków.

Kiedy z każdym dniem coraz bardziej wszystko ze wszystkim się łączy – Internet, telewizja, telefonia, poczta, muzyka, film, informacja, nauka, rozrywka... – czy nie coraz trudniej jedno od drugiego i trzeciego oddzielić? Łatwość i dostępność: dwa hasła nowej ery, to hasła o podwójnym znaku. Czy jesteśmy po temu odpowiednio uzbrojeni umysłowo i moralnie, aby rozróżnić gatunki, wyłuskać jądro sensu, oddzielić ziarno od plew? Czy też niemal zawsze, gdy mamy możliwość wyboru, pójdziemy na łatwiznę? Nastanie z dnia na dzień wszechświatowej sieci, której macki sięgają do każdej niemal, od tysiącleci odciętej od świata dziury – czyniąc z każdego zarazem widza i aktora wielkiej planetarnej hecy, rozgrywanej w czasie realnym - przyczyniło się nie tylko do szybkiego rozregulowania dotychczasowego, zawodowego i zcentralizowanego systemu informacji (co ma wiele zalet i tyleż wad): zdewaluowało informację jako taką, pozbawiając ją profesjonalnego stempelka wiarygodności. Zgarnięta przez brudną falę internetowego tsunami, ma taką samą (jeśli nie mniejszą) szansę, by wychylić głowę nad powierzchnię, jak zwinna plotka, wijące się jak piskorz kłamstwo lub ideologiczna ryba-młot.

Drzewiej delirium było lokalne: każdy miał w rodzinie stukniętego wujka, w każdej wsi był Głupi Jasio, na łące pod lasem pasły się oszołomy rodzimego chowu. Dzisiaj delirium staje się planetarne, każdy świr ma wielką tubę, dzięki której skrzyknąć może podobnych mu świrów z pięciu kontynentów. Kiedyś łączyli się proletariusze, ale im nie wyszło. Dzisiaj łączą się umysłowe lumpy, dużo skuteczniej. Żeby tylko lumpy...

Myślenie magiczne, irracjonalizm, paranoja rozlewają się szeroko poza swój naturalny akwen – lumpenproletariackie ghetta, głęboki zaścianek, skrajna prawica – porażając antyglobalistyczną lewicę, podmywając światopogląd elit, wdzierając się do poważnych, oficjalnych mediów. Triumfuje spiskowa teoria dziejów, rosnąca część opinii zaczyna szczerze wierzyć w istnienie szerokiego spisku – Bush, Sharon, masoni, islamiści, żydzi, bezbożnicy i cykliści (niepotrzebne skreślić, zależnie od własnego delirium) – mającego na celu podbój świata.

Już to kiedyś braliśmy, zauważmy, choćby w latach 30. minionego stulecia. Historia nigdy się nie powtarza, zgoda: ludzkość uczy się na błędach, ale głównie tego, jak popełniać nowe.

Macdonaldyzacja informacji

Coraz więcej informacji, coraz mniej sensu. Sprawa jest poważna, gdyż dzisiaj – to media tworzą historię i nadają światu sens. Lawinowa podaż stwarza popyt, rodzaj uzależnienia od mediów, podobnego do nałogu. Podsyca głód informacji, by następnie zaspokajać go metodami przemysłowymi, odpowiadającymi skali wielkich liczb. Gigantyczna machina medialna produkuje odtąd informację taśmowo - ujednoliconą, uśrednioną, sformatowaną – na użytek bulimicznego, nie mającego czasu do stracenia konsumenta, który chce szybko się pożywić, dziobnie tam i siam, byle doraźnie się nasycić i nieustannie być na bieżąco.

Można by więc mówić o swoistej "macdonaldyzacji" informacji czy jak kto woli – o systemie fast-news, per analogiam do fast-food. Ani to pożywne, ani zdrowe – niewiele pomaga zrozumieć, lecz głowę (jak żołądek) wypełnia złudnym przeświadczeniem, że "śledzimy bieg wydarzeń" i "nie wypadliśmy z obiegu". O złudności tego przeświadczenia świadczą zaś sondaże, dowodzące że większość telewidzów (we Francji, w Polsce, pewnie wszędzie) zapamiętuje jedynie nagłówki, hasła wywoławcze – nie pojmując wiele z tego, co za wiadomością się kryje. Niektórzy zdają sobie z tego sprawę i sięgają głębiej: udają się do dobrych restauracji, z dala od sieci fast food, znajdując brakujący kontekst w prasie lub Internecie. Ale to margines.

Macdonaldyzacja informacji pogłębia w istocie przepaść między elitami, mającymi dostęp do dobrych źródeł, a szerokimi masami, zadowalającymi się szalenie powierzchowną, głównie emocjonalną lekturą aktualności, przyrządzonych na ich użytek w kuchni info-marketingu. Nic to zaś dobrego nie wróży: fast-news sprzyjają fast-thinking czyli chodzeniu na myślowe skróty. A to jest właśnie wylęgarnią populizmu, jednym z głównych źródeł postępującej depolityzacji i absencji wyborczej. Powierzchowne, często zupełnie opaczne rozumienie podawanych w takiej formie wiadomości wiedzie często do karykaturalnych uproszczeń lub zupełnych nieporozumień.

Dlaczego bowiem, dla przykładu, aż tylu Francuzom przewidziane w tym roku referendum w sprawie europejskiej Konstytucji pomieszało się w głowie z bardzo odległym referendum w sprawie przyjęcia Turcji do Unii? Albo w jakim celu – by użyć innego przykładu – podjudzano wciąż przeciw Europie polskich rolników, którym wejście do Unii, jak się dzisiaj okazuje, służy najlepiej? Podporządkowane logice marketingu media lubią "kilka pojęć, jak cepy" (by ująć to słowami Herberta), ale nie cierpią żadnych komplikacji. A to, że rezultatem jest bezsens albo odwrócenie znaczeń jest ostatnim ich zmartwieniem.

Ująłem tu własnymi słowami zasadnicze konkluzje badań, dotyczących dzisiejszego trybu konsumowania informacji, a przeprowadzonych przez francuskie Obserwatorium Publicznej Debaty. Kierujący nim socjolog Denis Muzet podkreśla też, jak wiele w tym irracjonalizmu. Wskutek przemieszania gatunków (fabularyzowane dokumenty, reality shows, informacja-spektakl), zaciera się granica między rzeczywistością a fikcją. Media preferują język fabuły: każde zdarzenie powierzone jest scenarzystom, zdolnym przemienić rzeczywistość w show, bardziej od niej autentyczny. Żerując na nastrojach lęku, podsycają katastrofizm. Stare przysłowie mówiło: "Co z oczu, to z głowy". Dzisiaj przed oczami mamy wszystkie nieszczęścia świata, a głowa nie nadąża: nie sposób tego strawić, przyswoić, zhierarchizować.

Intruzja amatora

Ale pojawia się też nowe zjawisko. Podczas gdy media oficjalne kadrują rzeczywistość, wycinając jej miniaturalny fragment, tak by wpisał się w z góry założony scenariusz wyciskającego łzy spektaklu – na rynek informacji i obrazów wkracza horda bezinteresownych dzikusów, uzbrojonych w komórki z aparatem fotograficznym lub cyfrowe kamery, gotowe uwiecznić i rozpowszechnić rzeczywistość brutto, jak leci, bez scenariusza, cenzury i celu.

Kataklizm w Azji najlepszą tego ilustracją: profesjonalna kamera stylizuje, wybiera kadr, który pasuje do scenariusza – łkająca matka, starzec wyrzucający sobie, że ocalał, ta zrozpaczona dziewczynka, której oblicze (spośród tysięcy innych) najbardziej kojarzy się z anielskością Rafaela i sponiewieraną niewinnością – i jednocześnie narzuca sobie samocenzurę, gdyż klientowi McDonalda nie podaje się nazbyt ostrych dań. Ale amator – Kowalski z Danii, Niemiec czy Polski – nie ma takich zahamowań. Filmuje i pstryka jak leci – krew, trupy, horror – obiektyw wchłania wszystko jak odkurzacz. W świecie, przemienionym w gigantyczny reality show, zawodowcy informacji – uzbrojeni w troszkę lepsze obiektywy, lecz spętani wymogami show-biznesu, który kocha melodramat, frazes i eufemizm – skazani są zapewne na przegraną z armią zblazowanych amatorów, łapiących jak leci, okiem swej kamery bez skrupułów, rzeczywistość brutto.

Naprzeciw siebie, dwie logiki równie nieprawomocne: z jednej strony, estetyzujące kadrowanie, czyli jak pisała zmarła właśnie Suzan Sontag - "miniaturyzacja doświadczenia, przekształcająca historię w spektakl", z drugiej zaś strony – amatorskie, kompulsywne filmowanie świata, bez celu i scenariusza, ot fetyszyzm skrzyżowany z voyeuryzmem. Zapewne bliższy prawdy, lecz nie produkujący jeszcze żadnego sensu, do odwołania...

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU