Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2005-04-14 Medialne tsunami po śmierci Jana Pawła II

 Stefan Rieger

Tekst z  22/02/2010 Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 22:31 TU

"Kiedy wreszcie nastąpi rozdział Kościoła od mediów?" – pytał w tych dniach tygodnik satyryczny Le Canard Enchaîné, reagując kwaśno – jak wielu Francuzów – na to tsunami łez i wody święconej, które zmiotło wszystkie inne tematy.  

Nie wyobrażam sobie takiej publicznej reakcji w Polsce, choć tam tsunami było po stokroć silniejsze. Takie głosy, całkiem liczne, znaleźć można tylko w grupach dyskusyjnych w polskim Internecie – do sfery publicznych mediów nie miały żadnej szansy się przebić. Ale we Francji, głęboko ześwieczczonej, próg tolerancji jest najwyraźniej dużo niższy, a wolność słowa mniej skrępowana. Nie mam na myśli żałosnej, infantylnej polemiki wokół sposobu, w jaki świecka republika uczciła śmierć papieża, spuszczając flagi do połowy masztu: to archaiczna czkawka Jakobinów, odgrywających wciąż to samo przedstawienie sprzed z górą stu lat. Ich akurat nagłośniono, ale dużo mniej widoczna była fala protestów oddolnych przeciwko "papolatrii", "bałwochwalstwu", "przedawkowaniu" tematyki religijnej i dewocyjnej jednomyślności. Sformułowania nie pochodzą odemnie, tak dawali wyraz swym uczuciom przesytu i desperacji telewidzowie, słuchacze i czytelnicy (w tym i wielu praktykujących katolików). którzy setkami wydzwaniali do radiostacji i pisali do redakcji gazet.

Telewizja, twierdza samouwielbienia i arogancji, głosów krytycznych z reguły nie przepuszcza. Ale nawet i na szklanym ekranie – przynajmniej na tych kanałach, które ratują honor telewizji, jak ARTE czy edukacyjna Piątka – toczyły się przez cały czas zażarte, merytoryczne dyskusje. Nad niespodziewanym, planetarnym fenomenem, jaki wywołała czy może unaoczniła śmierć Jana Pawła II, pochylają się zaintrygowani socjolodzy, filozofowie i teolodzy. Zapewne i w Polsce przyjdzie na to czas, choć zdolność do samoanalizy nie jest najmocniejszą stroną Polaków. O taki dystans, czasem bezmyślny, często zdrowy, z pewnością dużo łatwiej we Francji, gdzie istnieje solidny bufor świeckiego sceptycyzmu. W końcu nie przypadkiem bluźnierczy "Traktat z ateologii" filozofa Michela Onfray jest tu od wielu tygodni największym z bestsellerów.

Ale nie popadając w niesmaczną dziecinadę, żywiąc największy szacunek dla papieża i rozumiejąc uczucia wierzących, można mimo wszystko zdystansować się od tego, co razi nawet wielu katolików: zalew kiczu i odpustowej ikonografii, fasadowa bogobojna jednomyślność... Jakże nie być zaszokowanym niezmierzoną hipokryzją mediów, ich koniunkturalnym cynizmem? We Francji, gdzie od lat wymachiwały jeno prezerwatywą, drwiąc z papieża i religii katolickiej (byle nie tykać judaizmu i islamu, bo to niebezpieczne), a teraz leją hektolitry wody święconej. A w Polsce, gdzie na codzień zajmują się opluwaniem, szczuciem, wymóżdżaniem – a dzisiaj nie powstają z klęczek i na ustach mają jeno miłość? I ani jednej myśli, informacji, merytorycznej kwestii – czysta liturgia kiczu.

Wszystko to nam uświadamia, mówił w pasjonującej dyskusji na Piątce Régis Debray, do jakiego stopnia postnowoczesność jest przednowoczesna, średniowieczna. W cywilizacji obrazkowej następuje infantylizacja myśli i zachowań. Obraz nie jest wehikułem rozumu, najwyżej emocji. Jak pisze antropolog Stephane Breton w mądrym eseju o telewizji, reprezentuje to medium, w swej esencji, "zerowy poziom komunikacji i myślenia". Komentarze są jedynie replikami obrazów, nic nie jest umieszczone w kontekście, o niczym się nie debatuje, prezentując jeno asortyment narcystycznych monologów. Mówi się o świecie i społeczeństwie, które w rzeczywistości nie istnieją. Nie ma w telewizji przeszłości, związków przyczynowo skutkowych, nie ma żadnej reprezentacji świata – dokonuje się jedynie "mostrancji", by użyć za Bretonem neologizmu o liturgicznych konotacjach. Czyż telewizja, w ostatnich tygodniach, nie przemieniła się w ołtarz?

Nie papież temu winny. Kościół nie wymyślił showbiznesu, nawet jeśli katolicyzm ma niewątpliwą, jak mówi Debray, żyłkę optyczną – zmysł spektaklu. Decyduje środowisko techniczne, videosfera, które rządzi się swymi własnymi prawami: samonapędzająca się machina, stwarzająca i przetwarzająca na zysk pragnienie bezpośredniego uczestnictwa, na gorąco, w misterium rzekomo wspólnie przeżywanej chwili. Kościół posługuje się jedynie instrumentami, jakie mu się oferuje, by propagować swe przesłanie. Ewentualne pretensje proszę kierować do videosfery i ludzi bez czci i wiary, którzy nią zawiadują.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU