Piotr Błoński
Tekst z 03/02/2010 Ostatnia aktualizacja 03/02/2010 16:29 TU
I to się poniekąd czuje na jubileuszowej wystawie zorganizowanej w paryskiej Bibliotece Narodowej – w jej starej siedzibie przy rue Richelieu. 56-ciu fotografów agencji wystawia tam swoje eseje. Termin esej nie pochodzi ode mnie. Założeniem tej wystawy jest pokazanie, że fotoreportaż jest sztuką. Dzięki garści hojnych sponsorów, pół setki fotografów wyruszyło w świat po to by ziścić fundamentalną dla agencji zasadę niezależności spojrzenia i dostarczyć prace godzące reportaż z indywidualnymi cechami swego talentu.
Są to fotografie z ostatniego dziesięciolecia – od muru berlińskiego i wstrzymanych przez samotnego studenta czołgów na placu Tien an Men, poprzez wojny w Afganistanie, Kuwejcie, Bośni, Czeczenii, Ruandzie, Somalii; dokumenty przemian cywilizacyjnych na Dalekim wschodzie i w Europie Wschodniej, zastoju w Afryce i Ameryce południowej; dokumentacja zjawisk ekstermalnych w świecie uprzemysłowionym; jak widać, zakres tematyczny nie różni się od tego co przynosi nam, niestety, dzień powszedni – ta część wystawy nosi tytuł – kronika chaosu. Pozostałe dwie części odpowiadają hasłom: trwałość rytuałów i estetyka dnia codziennego, i chyba bardziej uzasadniają istnienie wystawy. Nie chcę przez to powiedzieć, że są bardziej frapujące jako dokument – byłoby to niesmaczne. Wystawa ma jednak, jak mówiłem, ambicję artystyczną, i właśnie fotografowanie codziennej rzeczywistości – a nie tragicznych, choćby najstraszniejszych wydarzeń – zbliża się do postawy, która kiedyś cechowała malarstwo rodzajowe. Dlatego, choć same reportaże na temat tych wszystkich okropności – wojen, katastrof, skrajnej nędzy – wystarczyłyby dla wzbudzenia poczucia buntu lub bezgranicznie gorzkiej zadumy – do zupełnej apatii sprowadzają widza te pozostałe zdjęcia, ukazujące zarówno beznadziejną powtarzalność ludzkich póz i postaw, tępe samozadowolenie klonów z pięciu kontynentów, i monstrualnego kiczu który służy im za tło, bezmiernej brzydoty otoczenia, które jest najsilniejszą wspólną cechą dzisiajszej ludzkości, szpetnego połączenia resztek lokalnych tradycji estetycznych z reklamą Marlboro, lusterkiem i plastikowym kwiatkim i tęsknotą do wielkiego świata w postaci fotosów gwiazdorów. I mało tego: tak urządzony świat, choć jest to świat niedostatku, stanowi, w porównaniu ze światem chaosu szczyt marzeń.
Czy wystawione fotografie są na miarę ambicji artystycznych deklarowanych przez autorów? Kompletniejszy od wystawy jest wydany z tej samej okazji album, gdyż na wystawie każdy z autorów pokazuje po trzy-cztery zdjęcia, trochę mało jak na deklarację programową. Wystawa spotkała się zresztą z dość ostrą krytyką w paryskiej prasie. Ale – czy to takie ważne, co zamierzali autorzy? Może z takiego wniosku nie byliby oni zadowoleni, ale wystawa jest przejmująca jako całość, i uzasadnia tym samym istnienie agencji Magnum.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU