Piotr Błoński
Tekst z 03/02/2010 Ostatnia aktualizacja 03/02/2010 16:49 TU
Muzea poświęcone innym dziedzinom niż sztuki piękne stają przed trudniejszym właściwie wyzwaniem, bo w ich wypadku więcej zależy od jakości ekspozycji niż od samych eksponatów. Mówię tu o zadaniach wobec szerszej publiczności która do muzeum przychodzi bez gotowej wiedzy o eksponatach. Muzeum takie jak Arts et Métiers musi znaleźć równowagę między dokumentalnym charakterem ekspozycji a emocjami jakie budzą eksponaty. Musi także zachować równowagę między wymogami dydaktycznymi a poszanowaniem własnej tradycji: wszak muzeum to powstało w roku 1794, z inicjatywy księdza Grégoire, jako „skład wynalazków nowych i pożytecznych”. Oczywiście nie może być dziś mowy o składowaniu w nim bieżących wynalazków – to jest zadanie działu dokumentacji naukowej. Trzeba było dokonać surowej selekcji nawet w starszych zbiorach.
Autorami renowacji muzeum Arts et Métiers – zainaugurowanego przedwczoraj w nowej szacie – są włoski architekt Andrea Bruno oraz francuski – François Delaugiers. Zwiedzanie rozpoczyna się, w nastroju dosyć tajemniczym, od strychu – gdzie pod wspaniale odrestaurowaną drewnianą więźbą dachową ekspozycję otwierają instrumenty naukowe z XVI, XVII i XVIII wieku: przyrządy astronomiczne, miernicze, cymesem są tu maszyny liczące Pascala; dalej, pozostałości wyposażenia laboratorium Lavoisiera, budzące prawdziwy podziw narzędzia wykonywane przecież metodami rzemieślniczymi, ale nie bez dbałości o stronę estetyczną: ten pierwszy dział nie tylko nadaje ton całej ekspozycji, ale narzuca jej interpretację: wszak nowoczesną naukę i technikę zapoczątkował właśnie instrument naukowy, mający zagwarantować ścisłość obserwacji.
Kolejne działy noszą nazwy – materiały, konstrukcje, komunikacja, energia mechanika i transport – każdy jest ujęty w 4 okresy – przedzielone datami 1750, 1850, 1950. Sale ekspozycyjne przedzielają tzw. kioski, gdzie z baterii interaktywnych wideoekranów można zaczerpnąć szerszej informacji. Wymienię tu tylko kilka najbardziej poruszających wynalazków – pojazd parowy Cugnota, tzw. Fardier, kamera Louis Lumière’a, bateria Volty… pasjonujące są kolejne udoskonalenia maszyn włókienniczych, tkackich i drukarskich, zdumienie budzą wynalazki z pierwszej połowy XX wieku, które wydają się bliższe epoki Lavoisiera niż naszym czasom… jak szybko technika idzie naprzód, widać też po egzemplarzu superkomputera Cray z roku 1975, najpotężniejszego na świecie kalkulatora, który wydaje się dziś rekwizytem z Bajek Robotów Lema.
Ale wymieniając listę choćby nawet najciekawszych eksponatów wpadam w pułapkę której każde muzeum techniki musi się wystrzegać. Długie ciągi najwymyślniejszych nawet maszyn nużą niespecjalistę. Wielkim osiągnięciem nowego urządzenia Arts et Métiers jest to, że tego przesytu nie odczuwamy, kolejne działy są jakby przygotowaniem do ostatniego etapu zwiedzania: jest nim była kaplica klasztorna.
Sprawiła ona archtektom niemały kłopot, bo w trakcie robót modernizacyjnych odkryto pod jej posadzką grobowce z epoki Merowingów. Trzeba było na gwałt zmieniać koncepcję. W skrzyżowaniu naw balansuje się więc słynne wahadło Foucaulta, pod arkadami prezbiterium, w gablotach, niczym relikwie, spoczywają najcenniejsze zabytkowe urządzenia, w nawie zaś François Delaugiers zaprojektował stalową ażurową konstrukcję z ganków i schodów, unoszącą na różnych poziomach pierwsze samochody, a pod sklepieniem, samoloty Blériota i Brégueta, podczas gdy z posadzki wynurza się pierwsza francuska fabryczna maszyna parowa. Dodać trzeba, że uszanowano dziewiętnastowieczną polichromię kaplicy, typu, by tak rzec, matejkowskiego. Wszystko to sumuje się na niemal mistyczny nastrój, odpowiedni dla sakralnego niegdyś wnętrza. Technika dotyka sacrum – ale i odwrotnie – potrzebuje go by odnaleźć swą duchową perspektywę. Czegoś takiego nie udało się osiągnąć bodaj w żadnym muzeum techniki.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU