Piotr Błoński
Tekst z 04/02/2010 Ostatnia aktualizacja 04/02/2010 11:12 TU
Pierwsze z brzegu dwa obrazki – postaci świętych – nie są zaskoczeniem. Są to dwaj święci autorstwa Fra Angelico – motywujący tytuł wystawy – Od Fra Angelico do Bonnarda. Prześliczne oczywiście, i każda kolekcja mogłaby się nimi szczycić.
Idę dalej: Crivelli, Solario, Bernardino Luini – potem Canaletto – wszystko bardzo wysokiej jakości – i potem już z zapartym tchem biegnę, bo nie dowierzam własnym oczom, bo ta zupełnie nieznana dotąd publiczności kolekcja jest jak cudowny sen. Zgrupowane według głównych szkół, te obrazy stanowią prawdziwe streszczenie całego malarstwa europejskiego. Obiegłem więc podniecony całą trasę, potem dopiero przeszedłem ją spokojniej drugi raz, obiecując sobie zresztą, że do stycznia – bo wystawa będzie czynna pół roku - na pewno zajrzę tam jeszcze raz czy drugi.
Jest tych obrazów na wystawie setka – wybór z kolekcji liczącej ich czterysta: aż się prosi by coś powiedzieć o każdym – muszę jednak poprzestać na kilku. Ale najpierw dwa słowa o doktorze Rau.
Urodził się w roku 1922 w Szwabii, był dziecko zamożnych przemysłowców. Z początkiem wojny studiował, otrzymał doktorat z ekonomii – potem, powołany do Werhmachtu poddał się Amerykanom. W życiorysach podkreśla się że rodzina była antynazistowska. Po powrocie z obozu jenieckiego pomagał ojcu w prowadzeniu rodzinnego imperium przemysłowego, aż nagle, w latach 60-tych rzucił tę działalność i zrobił studia medyczne, ze specjalizacją pediatryczną. Dyplom lekarza otrzymał w wieku 47-u lat. Zaraz potem, w roku 1970, sprzedał wszystkie fabryki i wybrał się do Nigerii, a następnie na pogranicze Zairu i Rwandy, gdzie założył, sam wszystko finansując, wielki szpital, który osobiście prowadził przez lat dwadzieścia – aż do wybuchu wojny w Rwandzie. Dziś o szpitalu wiadomo zaledwie tyle, że jest w rękach kongijskich rebeliantów.
Ocenia się, że środki jakie Rau przeznaczył na swój szpital i jego zaopatrzenie, są największym w historii prywatnym wkładem w działalność humanitarną.
Dwa lub trzy razy w roku Rau przylatywał na kilka dni do Europy lub Stanów Zjednoczonych. Wpadał na najważniejsze aukcje i kupował – najpierw rzeźby, z czasem i obrazy. Nie radził się nikogo, kupował zaś nie nazwiska, lecz to co go naprawdę zachwycało. Po czym odsyłał do sejfu w Zurichu, choć, jak tłumaczy, każde z dzieł oglądał i badał wielokrotnie.
Tak więc obrazy z kolekcji Raua nie są nieznane – wszystkie były publikowane w katalogach domów aukcyjnych – niemniej po raz pierwszy dostępne są publiczności. Jest to wydarzenie tym większe, że kolekcja jest porównywalna z największymi zbiorami prywatnymi – kolekcją Thyssena w Madrycie, Wallace’a w Londynie czy Fricka w Nowym Jorku. Rau najpierw proponował przekazanie swej kolekcji Szwajcarii, która jednak poskąpiła na budowę odpowiedniego gmachu. Następnie sam sfinansował budowę gmachu muzeum w Marsylii, ale wskutek rozmaitych nieporozumień z władzami miasta kolekcji tam nie przekazał. Gmach ten cieszy się obecnie sławą jako MAC – miejscowe muzeum sztuki współczesnej. Ostatecznie Rau postanowił ofiarować swą kolekcję UNICEF, ale zdeponowana ona będzie w Musée du Luxembourg, czyli powierzona pieczy francuskiego Senatu. Przewiduje się organizowanie ruchomych wystaw.
Wróćmy teraz do obrazów: największe wrażenie odniosłem przed Portretem Maddaleny del Grande, pobożnej i wiernej, jak głosi napis, kamerzystki, pędzla lombardzkiego anonima z końca XVII-ego wieku, który wydobył z nadzwyczajną mocą i realizmem silny charakter tej skromnej, prostej osoby. Przeżycie innego rodzaju zapewnia Portret diuka d’Harcourt Fragonarda, porywający świeżymi barwami i dynamicznymi szerokimi pociągnięciami pędzla, zapowiadającymi Delacroix. By wymienić jeszcze kilka: Modlitwa św. Dominica, El Greca, w czerniach, błękitach i bielach; przejmujący Autoportret ślepnącego już Edgara Degas z 1900-ego roku; Kobieta z różą Augusta Renoir; pięć Monetów, które same w sobie stanowią krótką historię impresjonizmu, a którą cudownie dopełnia Pejzaż z Estaque Cézanne’a, z roku 1876-ego, o którym sam jego autor pisał ze zdumieniem, odkrywając nowe możliwości jakie otworzył przed nim powstający właśnie impresjonizm: Wiosna w Pouldu Sérusiera, Plaża Signaca, Otwarte okno w Uriage Bonnarda – które można sobie porównać z większą rozmiarami wersją otwartego okna z aktualnej wystawy w Muzeum Maillola, o której mówiłem dwa tygodnie temu. Tych kilka obrazów wymieniam tak na apetyt – wybitnych obrazów jest na wystawie znacznie więcej. Gustaw Rau, „mimo” swych praktycznie nieograniczonych możliwości finansowych, gust ma niezawodny.
Dodajmy jeszcze że jest to człowiek skromny: mówi się o nim że jest on najbardziej dyskretnym na świecie i najmniej znanym miliarderem, a przeniknięty wiarą i protestanckim wychowaniem, całe swoje życie pojmował jako służbę. Ale utworzenie, w ciągu zaledwie 25 lat, jednej z najlepszych światowych prywatnych kolekcji sztuki, każe za tą skromnością i pokorą dojrzeć autentyczny geniusz.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU