Piotr Błoński
Tekst z 04/02/2010 Ostatnia aktualizacja 04/02/2010 12:00 TU
Galeria Jeu de Paume gości do końca października wystawę monograficzną stosunkowo mało znanego, częstokroć uważanego za marginalnego, a żyjącego w latach 1910-1964 artysty Gastona Chaissaca. Za życia cieszył się on pewną sławą jedynie przez kilka lat, ale Chaissac specjalnie o sławę nie zabiegał. Wystarczyło mu silne poczucie własnej indywidualności artystycznej – uważał się, jak sam pisał, za artystę nieuleczalnego, co zresztą poświadczył mu na piśmie lekarz w roku 1938-ym; poczucie, w którym umacniać go mogła przyjaźń z niektórymi ważnymi postaciami świata artystycznego, jak np. Albert Gleizes czy Raymond Queneau. Przyjaźnie Chaissaca były zresztą zasadniczo epistolarne – wypowiadał się on bowiem chętnie i obficie w piśmie – listach, wierszach i różnych innych tekstach, mieszkając, z dala od stołeczno-artystycznego zgiełku, na głębokiej wandejskiej prowincji.
Z zawodu Chaissac był szewcem. Powołanie artystyczne przyszło w latach trzydziestych w postaci szkiców, rysunków i grafik, zaraz potem zaś wykonywanych najrozmaitszymi technikami obrazów – przy czym rytm produkcji był zastraszający: w roku 1939 pisał że musi przestać, bo w pięć lat namalował 900 obrazów: nie przestał jednak, lecz malował jeszcze przez ćwierć wieku. W Jeu de Paume zebrano 350 jego dzieł, celowo stłoczonych – w ten sposób komisarz wystawy pragnął oddać wrażenie tej niesłychanej płodności.
Pokazane dzieła – to obrazy, rysunki i rzeźby, kolaże i asamblaże w których Chaissac z nadzwyczajną swobodą wykorzystuje przypadkowe materiały – papier, karton, gazety, fragmenty desek, blachy, strzępy tapety…. Nieprzypadkowo sam się przezywał Picassem w sabotach: łatwość wykreowania formy z jakiegokolwiek przedmiotu, począwszy od wystawionej w Jeu de Paume miotły, której wiechciowi kilka pociągnięć pędzla nadało pomnikową postać rzeczywiście kojarzy się z Picassem, szczególnie na tle wystawy rzeźby tego ostatniego w Centrum Pompidou. Ale te podobieństwa są ograniczone. Jeśli Chaissac zyskał sławę, to dlatego że współtworzył – m.in. wraz z Dubuffetem – kierunek który nosi nazwę Art brut. Bezwzględnie preferuję – pisał – nowoczesną sztukę rustykalną. Jestem malarzem wiejskim, pozostaję wierny swej wiosce, bo jestem pewien, że gdybym próbował malować na modłę artystów stołecznych, czy choćby powiatowych, wszedłbym na fałszywą drogę.
Saboty sabotami, Chaissac miał pełną wiedzę o współczesnych mu prądach artystycznych i jego twórczość nie ma absolutnie nic wspólnego ze sztuką naiwną – a nie da się też wcale zamknąć w ramach Art brut. Ekspozycja, w zasadzie podporządkowana chronologii, podkreśla zarazem konsekwencję Chaissaca w jego poszukiwaniach formalnych poprzez grupowanie serii dzieł podobnego rodzaju: po nich właśnie widać niewyczerpaną inwencję malarza.
Wychodząc z wystawy można będzie od jutra spojrzeć w perspektywę Pól Elizejskich, której dominanta, Łuk tryumfalny, przez najbliższe tygodnie będzie spowity w całkiem nieoczekiwany pierścień. Otoczony zostanie mianowicie szpalerem brzóz, według pomysłu Fabrice’a Hyberta, a w ramach programu czasowego ożywiania najbardziej znanych paryskich monumentów za pomocą szokujących czasem instalacji. Los ten spotkał już kiedyś Pont Neuf, opakowany przez Christo, później Panteon, Pole Marsowe, bazylikę Saint Denis – o wyniku trudno z góry przesądzić. Operacja nosi nazwę Changement de temps, czyli zmiana czasu.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU