Piotr Błoński
Tekst z 05/02/2010 Ostatnia aktualizacja 05/02/2010 11:02 TU
Organizatorzy wystawy pt. „Paryż pod niebem malarstwa”, otwartej w Ratuszu, a ściślej w sali św. Jana paryskigo ratusza, zdołali uniknąć i Scylly i Charybdy, pokazując 160 dzieł - olejów, akwarel, rysunków i grafik od XVII-ego do XX wieku. Dodatkowym kryterium, które nadaje wystawie spójność – jest niebo, a ściślej – światło. Kryterium to pozwoliło też na swobodne podejście do chronologii. Jest to więc wystawa – która, tak jak sugeruje tytuł, pokazuje Paryż jako dialog malarski, w którym rozmówcami są tafla Sekwany i fasady domów, niebo i ulica, a w innym wymiarze – same dzieła. Dość dać za przykład zestawienie przeniebieszczonej ulicy Lepic Utrilla z zimnym śniegiem bulwaru Haussmanna uwiecznionym przez Caillebotta, czy wściekłych kolorów Sekwany przy nabrzeżu św. Michała ze znanego obrazu Marqueta z widokiem paryskiej ulicy Corota, zanim ten ostatni wzgardził Paryżem na rzecz Kampanii rzymskiej.
Można też zwiedzać Paryż z tymi wszystkimi obrazami w wyobraźni: o ileż żywsze są fragmenty Paryża średniowiecznego czy niewiele późniejszego, kiedy nakłada się na ich obraz rycina Callota, z grupkami biedaków i żebraków, jak pięknie odradza się Montmartre, kiedy zza szeregów autobusów z turystami odnajdujemy nagle widoki podejmowane przez Picassa czy nawet Lepina. Ale najlepsze są na tej wystawie dialogi z Sekwaną – z którą romans prowadzili i Signac, i Picasso, i Matisse, a wcześniej, oczywiście impresjoniści, którzy jak Sisley, Pissarro czy Jongkind bodaj pierwsi dostrzegli w niej samodzielny motyw estetyczny. W ich ślady poszli potem Bonnard i Vuillard. A wieża Eiffla, a mosty, a dachy – tyleż motywów które aż prosiły się o uczestnictwo w tej grze zwierciadeł i odblasków.
Swoją drogą na tej wystawie widać doskonale, jak pejzaż paryski, czy pejzaż miejski w ogóle, bardzo powoli stawał się jako taki motywem malarstwa. Najstarsze widoki są wszak ilustracjami katalogowymi, albo istnieją wyłącznie w charakterze dokumentacji ważnych wydarzeń, procesji, pochodów czy świąt dworskich. Decydujący wpływ na usamodzielnienie się tego motywu mieli zresztą – także w odniesieniu do Paryża – malarze holenderscy.
Późniejsze lata dwudziestego wieku znajdują również swą reprezentacje w osobach i dziełach Légera, Dubuffeta, Héliona, Chagalla, Feiningera czy Staëla: osobna salka zawiera ryciny rysunki i litografie – zobaczyć tam można także notesy de Staëla oraz książkę pt. „Paryż bez końca” ilustrowaną litografiami Giacomettiego. Słowem, pyszna wystawa, którą chciałoby się, wychodząc za próg ratusza, zachować w pamięci całą.
2000-09-20 Paryskie pejzaże
Nic łatwiejszego do zrobienia w Paryżu, zdawałoby się, niż wystawa malarstwa której tematem są paryskie pejzaże. W rzeczywistości wybór jest szalenie trudny po prostu ze względu na ilość dzieł które podejmują ten temat: grozi z jednej strony łatwizna, z drugiej kakofonia.
Organizatorzy wystawy pt. „Paryż pod niebem malarstwa”, otwartej w Ratuszu, a ściślej w sali św. Jana paryskigo ratusza, zdołali uniknąć i Scylly i Charybdy, pokazując 160 dzieł - olejów, akwarel, rysunków i grafik od XVII-ego do XX wieku. Dodatkowym kryterium, które nadaje wystawie spójność – jest niebo, a ściślej – światło. Kryterium to pozwoliło też na swobodne podejście do chronologii. Jest to więc wystawa – która, tak jak sugeruje tytuł, pokazuje Paryż jako dialog malarski, w którym rozmówcami są tafla Sekwany i fasady domów, niebo i ulica, a w innym wymiarze – same dzieła. Dość dać za przykład zestawienie przeniebieszczonej ulicy Lepic Utrilla z zimnym śniegiem bulwaru Haussmanna uwiecznionym przez Caillebotta, czy wściekłych kolorów Sekwany przy nabrzeżu św. Michała ze znanego obrazu Marqueta z widokiem paryskiej ulicy Corota, zanim ten ostatni wzgardził Paryżem na rzecz Kampanii rzymskiej.
Można też zwiedzać Paryż z tymi wszystkimi obrazami w wyobraźni: o ileż żywsze są fragmenty Paryża średniowiecznego czy niewiele późniejszego, kiedy nakłada się na ich obraz rycina Callota, z grupkami biedaków i żebraków, jak pięknie odradza się Montmartre, kiedy zza szeregów autobusów z turystami odnajdujemy nagle widoki podejmowane przez Picassa czy nawet Lepina. Ale najlepsze są na tej wystawie dialogi z Sekwaną – z którą romans prowadzili i Signac, i Picasso, i Matisse, a wcześniej, oczywiście impresjoniści, którzy jak Sisley, Pissarro czy Jongkind bodaj pierwsi dostrzegli w niej samodzielny motyw estetyczny. W ich ślady poszli potem Bonnard i Vuillard. A wieża Eiffla, a mosty, a dachy – tyleż motywów które aż prosiły się o uczestnictwo w tej grze zwierciadeł i odblasków.
Swoją drogą na tej wystawie widać doskonale, jak pejzaż paryski, czy pejzaż miejski w ogóle, bardzo powoli stawał się jako taki motywem malarstwa. Najstarsze widoki są wszak ilustracjami katalogowymi, albo istnieją wyłącznie w charakterze dokumentacji ważnych wydarzeń, procesji, pochodów czy świąt dworskich. Decydujący wpływ na usamodzielnienie się tego motywu mieli zresztą – także w odniesieniu do Paryża – malarze holenderscy.
Późniejsze lata dwudziestego wieku znajdują również swą reprezentacje w osobach i dziełach Légera, Dubuffeta, Héliona, Chagalla, Feiningera czy Staëla: osobna salka zawiera ryciny rysunki i litografie – zobaczyć tam można także notesy de Staëla oraz książkę pt. „Paryż bez końca” ilustrowaną litografiami Giacomettiego. Słowem, pyszna wystawa, którą chciałoby się, wychodząc za próg ratusza, zachować w pamięci całą.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU