Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2000-11-30 Centrum Pompidou - « Au-délà du spectacle »

 Piotr Błoński

Tekst z  05/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 18:16 TU

Sezon wystawowy rozkręcił się na dobre, nie ma chyba w Paryżu muzeum, galerii instytucji kulturalnej, ba! jakiegokolwiek miejsca nadającego się na zorganizowanie ekspozycji, gdzie nie proponowanoby czegoś do obejrzenia. W tygodniowych programach jak Pariscope czy Officiel des Spectacles można się doliczyć – zadałem sobie ten trud – trzystu pięćdziesięciu wystaw! – z czego trzysta dotyczy życia artystycznego. Mówię o wystawach czasowych, sto paryskich muzeów działa swoją drogą.

To ci dopiero pluralizm! Nawet muzea właśnie nie poprzestają ani na stałej ekspozycji, ani na jednej w sezonie wystawie tematycznej, lecz fundują amatorom po kilka wystaw na raz. Zwiedzenie każdego z dużych muzeów wraz z tymi dodatkami wymaga wielokrotnych wizyt, i właściwie nikt nie jest w stanie zaliczyć wszystkiego, nawet poprzestając na najważniejszym. A równocześnie publiczność dopisuje.

Do ważnych i już głośnych wystaw należy pokazywana w Centrum Pompidou wystawa „Au-délà du spectacle” – francuska wersja wystawy z Minneapolis zatytułowanej „Let’s entertain”. Bawmy się, korzystajmy z rozrywki, co oczywiście zaproszeni artyści mogli rozumieć i dosłownie, i ironicznie, jako zaproszenie do pokazania spektaklowego dryfu naszej cywilizacji, mierzonego migotaniem wideoklipów i łomotem rockowej sekcji rytmicznej. Wdrapujemy się więc na najwyższe piętro Beaubourga, i minąwszy dwie inne wystawy wkraczamy na jarmark; oto karuzela Charlesa Raya, jakoś dziwnie niepokojąca, bo koniki kręcą się nazad, ale przesłaniają nam ją jakieś pluszowe zwierzaki – w których futra odziali się poprzedni zwiedzający, to pomysł Austriaka Petera Friedla, Piotr Uklański zaprasza na podświetlony parkiet dyskoteki zapewniając stosowny łomot – okazuje się on w tych okolicznościach pułapką wyolbrzymiającą wyobcowanie widza-uczestnika. Bawimy się jak wynaturzone dzieci: owalnym bilardem Gabriela Orozco, olbrzymią lalką Barbie w domku ze zniekształcającymi lustrami, zaglądamy do domku trapera w którym dzieją się jednak jakieś obscena. Tu i ówdzie, niczym w jakimś koszmarnym sklepie z zabawkami, stoją dwuznaczne manekiny, naturalnej wielkości uradowany sobą body-builder, wiszą jakieś poszarpane, neigdyś bajkowe stroje autorstwa Leigh Bovery; mamy też propozycje sportowe – sprowadzone do absurdu przez kretyńską powtarzalność gestów zapasy, sprowadzona do geometrycznych figur koszykówka, itd. To główna trasa wystawy, ale równolegle urządzono małe salki na instalacje i wideoperformanse. Szokujące jest zestawienie słodkich widoczków ze świata Disneylandu i fotografii sławiących reżym hitlerowski – sugestia pewnego pokrewieństwa propagandy – dzieło Paula Mc Carthyego. Wielu zaproszonych artystów wykorzystuje techniki filmu i wideo, mnoży typowe dla seriali telewizyjnych ujęcia dla podkreślenia prymitywizmu estetycznego i intelektualnego oblegających nas obrazów: znakomita jest Nirwana Japonki Mariko Mori – wideo w trzech wymiarach, istne Himalaje kiczu, i zarazem kpina z powierzchownej banalizacji w mass mediach duchowości wschodu. Znakomici są Les Aoûtiens Francuza Clauda Closkiego – para idealnych, równiutko opalonych i ufnie uśmiechających się bohaterów prosto z reklamy dezodorantu w typowych kolejnych ujęciach z plażą słońcem i błękitniutkim niebem.

Nieco z innej beczki – koreańczyk Lee Bul zaprasza do ciasnej jednoosobowej kabiny, gdzie możemy oddawać się rozkoszom karaoke, podczas gdy stosownie umieszczona kamera przenosi nasze sukcesy na ekran dostępny następnym w kolejce.

Przykłady możnaby mnożyć – jedne przezabawne, inne dramatyczne w wyrazie – tak jak całość wystawy, którą można odczytać nie jako kpinę ze świata który stał się światem spektaklu, reklamy, telewizyjnego kiczu, stadnych reakcji i estetyki dezodorantu – ale jako rozpaczliwy ryk rozpaczy, tyle że zagłuszany przez ów nieustający łomot rockowego rytmu. Równocześnie jednak postawa artystów staje się dwuznaczna, bo używają oni tych samych elementów i technik, które stanowią przedmiot ich refleksji, i, jak zauważa w Le Monde Philippe Dagen, te same eksponaty wystawione poza przestrzenią wystawy mogłyby być albo niezauważone, albo postrzegane jako element normalnej rzeczywistości. Bo też właściwie wystarczy włączyć telewizor by móc wyciągnąć te same wnioski i doznać tego samego przerażenia. Trudno powiedzieć by wystawione w Beaubourg dzieła wzbogacały jakoś naszą wiedzę czy wrażliwość – a z drugiej strony wystawa ta uspokaja, pokazując że jarmarczność naszej rzeczywistości budzi zasadnicze wątpliwości artystów.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU