Piotr Błoński
Tekst z 05/02/2010 Ostatnia aktualizacja 05/02/2010 14:12 TU
Choć nie brak i innych arcydzieł, najcenniejsze w nim są zbiory malarstwa włoskiego renesansu. W sali starannie zaprojektowanej przez Nelly, która już jako wdowa zapisała zbiory Akademii Francuskiej, znajduje się jej trzydzieści ulubionych obrazów z quattrocenta – wśród nich, Mantegna, Ucello, Boticelli i tym podobni. Ale to był tylko wybór: już w 1882 roku projektowała ona muzeum i wraz z mężem sprowadzała w tym celu, nie szczędząc kosztów, dziesiątki obrazów z Włoch. Tych trzydzieści wybrała spośród stu siedemdziesięciu. Pozostałe pokrywały się od stu lat warstwą kurzu w jej byłej wiejskiej rezydencji, a kolejnym kustoszom zbiorów brakowało wyobraźni czy woli by je udostępnić publiczności. Ponadto Nelly zastrzegła w testamencie iż nie wolno w jej muzeum dokonywać żadnych zmian.
Aż wreszcie dzięki obecnemu kustoszowi i zastrzykowi pieniędzy od mecenasa – włoskiej firmy ubezpieczeniowej Generali – postanowiono odrestaurować te zapomniane obrazy i pokazać je na czasowej wystawie. Nosi ona tytuł Les primitifs italiens – co po polsku ładniej brzmi w formie „malarze wczesnego włoskiego renesansu”, i czynna jest do 25 marca.
Okazuje się że intuicja Nelly dorównywała jej gustowi: w trakcie konserwacji doszło do wielu szczęśliwych niespodzianek. Wystarczyło na przykład odczyścić dwie deski z kufra ślubnego by odkryć wyrafinowane sceny z warsztatu Verrocchia – być może autorstwa młodego Boticellego; ustalono autorstwo piętnastowiecznej Madonny z dzieciątkiem dotąd przypisywanej ogólnie szkole ferraryjskiej – jest nim Nicolo do Maestro Antonio z Ankony, którego łatwo poznać po charakterystycznym wydłużonym nosie w jaki wyposażał swe Madonny. Jego model widocznie nie przypadł do gustu potomnym, którzy dokonywali na tym nosie swoistej operacji plastycznej – aż został przywrócony w czasie ostatniej restauracji do pierwotnego wydłużenia.
Są na tej wystawie obrazy głęboko jeszcze osadzone w tradycji bizantyjskiej, ze złotym tłem i hieratycznymi figurami, są też pierwsze próby przełomu – jak w Zwiastowaniu Mariano di Antonio, jednym z pierwszych obrazów w których artysta starał się oddać modelunek i perspektywę, czy w nieco późniejszych portretach których pojawia się cieniowanie. Są też wyeliminowane przez Nelly ze stałej wystawy, mimo wysokich walorów artystycznych małe formaty, jak Święta Urszula, której autorem okazał się, po konserwacji, Cossa, czy Dwa anioły u grobu Chrystusa, autora wprawdzie nadal nieznanego, ale frapujące przez swój seledynowo-perłowy koloryt.
Muzeum Jacquemart André warte jest doprawdy wizyty, a sama postać Nelly osobnego opracowania, a może nawet powieści.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU