Piotr Błoński
Tekst z 05/02/2010 Ostatnia aktualizacja 05/02/2010 14:40 TU
Paul Signac każdemu kojarzy się przede wszystkim z dywizjonizmem czy pointylizmem, na równi z Georgesem Seuratem, z którym blisko współpracował do śmierci tego ostatniego w 1891 roku. Kto jednak spodziewa się zobaczyć na wystawie akwarel Signaca coś w rodzaju próbek pointylistycznych - tego spotka srogi zawód. Zaraz po wejściu na piętro, gdzie tę wystawę urządzono, zobaczy że nie o to tu chodzi. I nawet jeśli w niektórych akwarelach – a dokładniej, w rysunkach podmalowanych najczęściej tuszem lub akwarelą – doszukamy się techniki dywizjonizmu– nie będzie to realizowane rygorystycznie założenie programowe, jak w wielkich obrazach olejnych, lecz raczej sięgnięcie po tę wśród innych odpowiedź na chwilową potrzebę formalną.
Takie są na przykład niektóre widoki St Tropez z 1895 roku – kreski tuszu układają się w system walorów, albo równomierne plamki barwne w harmonię – z tego samego okresu i z tej samej miejscowości pochodzą jednak rysunki i akwarele w których malarz zupełnie nie dba, zdawałoby się, o zgodność z własną doktryną. Z datą 1926 r. mamy do wyboru mocno skonstruowany widok St Paul de Vence, rysowany i podmalowywany brązowym tuszem, który kojarzy się ze szkicami z epoki baroku, albo pejzaże właściwie impresjonistyczne, albo wreszcie jaśniejące wszystkimi barwami tęczy cztery martwe natury, gdzie niczym u późnego Matisse’a plama uniezależnia się od rysunku.
Rzecz w tym, że jak Signac sam pisał, akwarela jest narzędziem zapisu, rodzajem mementa, a równocześnie procederem szybkim i płodnym; że szybkie ustawienie tematu ołówkiem, uzupełnione kilkoma pociągnięciami akwareli zapewni konstrukcję, ruch i stosunki barw całości. A w atelier dopiero malarz rozwinie blask i splendor spektaklu którego zapisał jedynie ogólny układ i części składowe.
Tych słów nie można lekceważyć. Signac był nie tylko malarzem, ale także poważnym teoretykiem i krytykiem sztuki. Można tylko dodać że wartość artystyczna tych szybkich zapisów wykracza dalece ponad poziom czysto utylitarny. Ale dzięki tej wypowiedzi łatwiej zrozumieć dlaczego Signac dobiera w nich rodzaje techniki i inspiracje wedle chwilowej potrzeby. W widokach z Wenecji stosuje a to pointylizm, a to rozmyte, turnerowskie plamy, w widokach z Annecy ujarzmia wiązki pociągnięć błękitem i zielenią, parną atmosferę jeziora genewskiego topi w przybrudzonych żółcieniach, a w St Malo wyżywa się i w kresce i w profuzji barw. Wymienione obrazy umieszczono zresztą przemyślnie koło siebie w korytarzyku ilustrującym dalsze rejsy.
Ano właśnie: rejsy. Paul Signac był zapalonym żeglarzem. Posiadał kolejno trzydzieści jachtów, którymi opłynął wszystkie wybrzeża Francji – zresztą sportretował prawie wszystkie francuskie porty. Żeglował też dalej po Morzu Śródziemnym i nawet w ostatnim, siedemdziesiątym drugim roku życia, opływał Korsykę. W międzyczasie – w roku 1892 – odkrył, jako jeden z pierwszych, St Tropez, gdzie nabył dom i sprowadzał znajomych malarzy. Pasja żeglarska wyjaśnia zarówno zdecydowaną przewagę tematyki marynistycznej w jego akwarelach, jak i częste stosowanie tej techniki, łatwiejszej do pogodzenia z życiem pokładowym niż olej.
A po tym rejsie wśród tak zaskakujących zmiennością zapisów – ujawniających wszelako żelazny rygor rysunku i kompozycji – możemy jeszcze zejść w podziemia muzeum Marmottan i kończąc wycieczkę utonąć w bajecznych sadzawkach i gajach Moneta.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU