Piotr Błoński
Tekst z 08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 11:07 TU
Dzisiaj nie będzie więc mowy o wystawie – przytoczę tylko garść dawniejszych wypowiedzi Balthusa.
Kiedy mam mówić o moim malarstwie – wyznawał on w rozmowie z paryskim krytykiem, Philippem Dagen – ogarnia mnie mgła i przestaję cokolwiek dostrzegać. Malarstwo jest samo językiem, którego nikt nie może zastąpić innym. Nie potrafię czegokolwiek powiedzieć o moim malarstwie.
Zazwyczaj pracuję cały dzień. Bywa, że maluję dwanaście godzin bez przerwy. To i konieczność, i obsesja. A kiedy coś skończę jednego dnia, to już następnego ranka muszę iść zobaczyć czy wszystko w porządku. Wystawiać nie lubię, choć oczywiście wystawy interesują mnie jako podsumowanie, ciekaw jestem dokąd doszedłem – mówił z kolei Balthus krytykowi Henri Francois Debailleux.
Balthus nie miał wysokiego mniemania o dwudziestowiecznym malarstwie. Jeśli nie ma już dziś malarzy, a w każdym razie jest ich coraz mniej, mówił, to dlatego, że nie chcą już patrzyć na to co ich otacza. Twierdzą, że czerpią z siebie samych, ze swej indywidualności, i że z tego robią dzieła. To błąd. Jakiż malarz potrafi cokolwiek wymyślić? Naprawdę wymyślić? Ani jeden. Najgorszy obraz który strara się coś przedstawić zawsze będzie dla mnie bardziej interesujący niż najlepszy z obrazów zmyślonych. Kiedyś, przechadzając się z Giacomettim po galeriach paryskich, zastanawialiśmy się, czy nie weszliśmy sami w ślepą uliczkę, malując z natury. Ale niepokój minął, jak zobaczyliśmy co inni wystawiają. Z Giacomettim próbowaliśmy jeszcze coś robić, mimo wszystko. I ja dalej próbuję, mam nadzieję że mi się kiedyś uda… Myślę często – mówił Balthus w roku 1993 – o takim japońskim uczonym, Makino, który pisał encyklopedię botaniczną. Żył bardzo długo, 96 lat, bo ciągle coś dopisywał. Zadanie jakie sobie postawił utrzymywało go przy życiu.
W dzieciństwie i młodym wieku, w górach, patrzyłem na zimowy krajobraz, na śnieg. Kiedy pierwszy raz spotkałem się z malarstwem chińskim i japońskim, odnalazłem tę samą wizję natury. To stąd moja pasja dla sztuki Dalekiego Wschodu. Absolutnie nie chodzi tu o japonizowanie, ale o wspólnotę spojrzenia która nie tyle miała wpływ na moje malarstwo, co podtrzymywała mnie na duchu. Ale nie tylko Japończycy i Chińczycy tak malowali. Także Sieneńczycy. Między przedrenesansowym malarstwem sieneńskim a malarstwem dalekiego wschodu nie ma, z punktu widzenia ich filozofii, żadnej różnicy. Przełom nastąpił później, w renesansie, wraz z perspektywą, która przynosi „realistyczną” koncepcję reprezentacji. Ja tej koncepcji nie podzielam. Ale absurdem jest też kwalifikowanie Courbeta jako realisty. Nie chodzi o przedstawienie rzeczy, lecz o ich identyfikację – a to nie to samo.Wielkie zachodnie malarstwo, to takie, które nie zerwało z malarstwem wschodnim.
A słynne dziewczynki z obrazów Balthusa?
Zawsze mówiono mi o lolitach – odpowiada malarz – bo malowałem małe dziewczynki. To okropnie głupie. W rzeczywistości wcale mnie nie interesuje erotyka, szczególnie dzisiaj, kiedy stała się tak rozpowszechniona i tak wulgarna że już w ogóle nie wiadomo co to jest. Skoro sam termin nic już nie znaczy, nie ma się ochoty na ukazywanie erotyki, nawet w szlachetnym sensie.
Umiejętność malowania zanika. Prawie nikt jej nie posiada w zadowalającym stopniu – dopowiadał Balthus z uporem. Choć jego manifestacje pogardy dla artystów traktowano jako prowokację, był świadom że sam jest jednym z nielicznych malarzy których twórczość upoważnia do tak surowego sądu.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU