Piotr Błoński
Tekst z 08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 11:13 TU
Muzeum to specjalizuje się w świadectwach przeszłości Stanów Zjednoczonych w okresie pionierskim, w ilustracji dnia codziennego kolonistów: a więc w wytworach sztuki ludowej, bardziej czy mniej naiwnej. Jest to aspekt amerykańskiej historii i kultury mało znany po tej stronie oceanu. Sztuka wędrownych malarzy i snycerzy, motywy w które wcielił się powstający amerykański światopogląd, naiwny w wyrazie patriotyzm typowych przedstawień skłonni jesteśmy postrzegać jak ciekawostkę, w czym utwierdza nas bardzo prowincjonalna atmosfera tych wytworów sztuki i rzemiosła. Te skromne korzenie Ameryki są jednak w jakiś sposób fascynujące.
Są to więc przede wszystkim portrety malowane przez wędrownych folk-painters, rodzaju który wymarł z chwilą pojawienia się fotografii. Malarze ci, najczęściej samoucy, uwieczniali oblicza mieszkańców nowego świata, dbając w miarę talentu o podobieństwo, częstokroć wstawiając je w gotowe już, namalowane poprzedniej zimy tło, czy nawet strój. Typowe zamówienia – to portrety notabli: przedstawicieli wolnych zawodów, kupców, pastorów, lekarzy: częste są podwójne portrety małżonków, matka z dziećmi lub same dzieci – zazwyczaj wyidealizowane bardziej niż rodzice. We wszystkich tych portretach jednak regułą jest troska o realizm i podobieństwo. Zachowało się też nieco pejzaży, z symbolicznym często podtekstem żniw czy zbioru owoców.
Drugi rodzaj eksponatów – to rzeźbione i malowane figury naturalnej wielkości, stosowane głównie jako szyldy sklepowe: Indianki oferujące cygara, traper, marynarz z sekstantem itd., słowem, reklamy. Mają one charakter użytkowy i odpustowy zarazem. Ciekawsze są figury służące za kurki czy chorągiewwki na dachu: rzeźbione w drewnie, wycinane w metalu, czasem kombinowane. Inwencja autorów i narzucona z góry funkcja zrodziła ciekawe rozwiązania – prawdziwym arcydziełem jest wycięty w blasze galopujący mustang, na wystawie bardzo szczęśliwie oświetlony – jego cień pada na ścianą i wybija się na niej jak na tle jasnego nieba.
Inny jeszcze rodzaj - to ikonografia narodowa. Godło federacji, orzeł, czy też amerykańska flaga, czy wreszcie portrety ojców narodu, poczynając od Waszyngtona, znajdowały się niegdyś niemal w każdym domu, na obrazach, tkaninach i patchworkach, a także jako rzeźbione figury. To przywiązanie do podstawowych symboli narodowych wcale zresztą w USA nie zanikło. Na omawianą wystawę sprowadzono nawet rzeźbę z lat czterdziestych naszego stulecia – wyrzeźbioną w jednym klocu figurę Abrahama Lincolna siedzącego na kuchennym krześle, która przez lata stała u jej właściciela i twórcy przy kominku niczym ktoś z rodziny.
Osobliwa jest ta Ameryka w zwierciadle sztuki naiwnej, a tym bardziej na brzegu Sekwany, w pałacyku Mony Bismarck. Wyjaśniam że była ona Amerykanką ze stanu Kentucky, która już jako bogata wdowa wyszła za wnuka niemieckiego kanclerza. Jej fundacja służyć ma zaś rozwijaniu przyjaźni francusko-amerykańskiej poprzez działalność kulturalną.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU