Piotr Błoński
Tekst z 08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 12:31 TU
Z okazji wystawy światowej Rodin, który w wieku sześćdziesięciu lat był już u szczytu sławy, postanowił wystawić po raz pierwszy całokształt swojego dorobku w pawilonie specjalnie na ten cel wzniesionym przy placu Almy. Sale wystawowe Muzeum Luksemburskiego oferują niestety mniejszą powierzchnię niż ów nieistniejący dziś pawilon – udało się natomiast odtworzyć zasadniczy układ ekspozycji i zebrać praktycznie wszystkie eksponaty – niektóre tylko zastępując innymi wersjami lub autorskimi odlewami. Prócz 168-u rzeźb oglądamy więc, jak nasi przodkowie sto lat temu, sześćdziesiąt szkiców – rysunków i akwarel, a także siedemdziesiąt wystawionych wówczas również fotografii wykonanych w atelier rzeźbiarza przez Eugène’a Drueta: uzupełnieniem jest garść fotografii samej wystawy na Almie i kilka dotyczących jej plakatów.
Ogromna większość wystawionych rzeźb – to gipsy. W roku 1900-ym stosunkowo mało dzieł Rodina było odlanych w brązie, a ponadto sam rzeźbiarz tak właśnie swoją wystawę zakomponował: w pozbawionej dekoracji, jasno oświetlonej przestrzeni, pragnął pokazać nie tyle, albo nie tylko, swój dorobek, ale proces tworzenia, czy powstawania rzeźb. Inaczej mówiąc, pokazać nie tyle poszczególne rzeźby, co całe swoje życie twórcze za jednym razem.
Tak więc obok najsłynniejszych rzeźb, jak Posąg Balzaca, Mieszczanie z Calais, Wiek Brązu czy Bramy Piekieł ważne miejsce na wystawie zajmują próby warsztatowe lub niedokończone nigdy posągi – jak np. Ewa w stanie w którym Rodin pozostawił ją jeszcze w 1881-ego roku, i o której mówił, że "to co wydaje się szkicem to właśnie jest najbardziej wyszukane dzieło, a to dlatego, że wydaje się zawierać gotowość dalszego rozwoju: tak jak życie, które nigdy nie zaczyna się ani nie kończy, lecz pozostaje w stałym rozwoju".
Wiele rzeźb Rodin wypróbowywał jakby w przestrzeni w rozmaitych układach: dotyczy to szczególnie setek szkiców do Bram Piekieł, spośród których wiele doczekało się autonomizacji - jak Myśliciel, Ugolino, Fugit Amor, Syn marnotrawny. Może dlatego Rodin postanowił wtedy wystawić Bramy Piekieł bez postaci które wypełniają w ostatecznej wersji nieregularne nisze, jako gipsowy chaos, z którego wyłaniają się nawet nie postacie, ale sama ich możliwość.
Nieprzypadkiem Rodin, szczególnie w latach osiemdziesiątych, szukał inspiracji w rzeźbie Michała Anioła. Ale tych rozmaitych, niespełnionych w każdym razie przed nim, możliwości Rodin szukał na różne sposoby: odlewy tej samej figury ustawia on raz w pionie, raz w poziomie, Danaidę o legendarnych plecach ustawia na wysokiej kolumnie, tak że z owych pleców widać jedynie linię brzegową, sugerującą jedynie bogactwo wypolerowanej powierzchni: niektóre rzeźby zestawia z różnych niezależnych fragmentów, zresztą celowo pozostawia ślad złączenia czy pęknięcia schnącego gipsu. Inną drogą eksploracji tych możliwości są też same pozy w jakich Rodin ustawia swe modele, nie licząc się w ogóle z konwenansem nie tylko społecznym, ale nawet rzeźbiarskim, przy czym to wypinanie, naginanie i rozkraczanie, przekraczające granice naturalizmu, eliminuje a może nawet ośmiesza współczesny erotyczny uładniony symbolizm, choć Rodinowi na prowokacji wcale nie zależało.
Jak mało która, ta wystawa pokazuje warsztat rzeźbiarza, uporczywość w poszukiwaniu form, ich rozumieniu, a także gotowość do ich odkrywania na nowo, do zachowywania tego tylko co najistotniejsze, co rządzi energią formy, jej zmysłowością, jej monumentalizmem.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU