Piotr Błoński
Tekst z 08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 14:50 TU
Tym razem mamy do czynienia z rysunkami romantyków. Smaku wystawie dodaje fakt, że są to rysunki nigdy szerszej publiczności nie pokazywane, jako że pochodzą ze zbiorów prywatnych, i zresztą cała prywatność charakteru tego zakątka cudownie współgra z prywatnoością eksponatów.
Są to rysunki, pastele i akwarele takich autorów, jak Delacroix, Géricault, Chassériau, lecz także Wiktora Hugo, Gérarda de Nerval, Teofila Gautier, Charlesa Baudelaire’a, no i George Sand, która w tym muzeum jest i tak wszechobecna. Trzeba pamiętać, że francuski romantyzm cokolwiek się różni od polskiego przez to że odniesienia narodowe nie zajmują w nim tak poczesnego miejsca; za to jest przede wszystkim stanem ducha i oczywiście buntem, ale buntem dekadenckim, poczuciem, że niczego nie sposób dokonać na miarę heroicznej epoki która właśnie minęła – lat rewolucji i Napoleona.
W konsekwencji poszukuje emocji jakby zastępczych, żywi się nostalgią, snem, znajdywanych w dawniejszych epokach, lub w odległych krainach: postawą właściwą romantykowi jest tyleż zaduma, co żądza podróży. Nic tak dobrze nie oddaje tej postawy jak właśnie szkice, rysunki czy akwarele, w których dozwolona jest spontaniczność – w porównaniu z twardymi zasadami sztuki klasycyzującej. Szkice te ewokują więc minioną chwałę epoki napoleońskiej, podkreślając jej epickość, przy czym fantazja coraz bardziej przeważa nad historią - ale bardziej jeszcze czerpią natchnienie ze średniowiecznych kronik, legend, baśni. Są one przedstawiane na tle gotyckiej architektury, która nabiera w tych zapisach symbolicznego, tajemniczego znaczenia.
Drugą wielką domeną jest krajobraz i folklor, uwieczniany w poszukiwaniu malowniczości; mnożą się też chwytane na poczekaniu portrety, szczególnie kobiet, w wymyślnych strojach czy dezabilach, dla których inspirację czerpie się z wszystkich epok i stylów, portrety kobiet w zadumie, kobiet zalotnych, tajemniczych, niepokojących… Ogromną rolę odgrywa fascynacja Orientem – a konkretnie odkrywaną wtedy przez Francuzów północną Afryką, Algerią i Marokiem, gdzie prócz malowniczości odkrywają oni olśniewające światło i barwy, nie do pomyślenia nie tylko w klimacie północnej Europy, ale i w zastanych kanonach sztuki.
Bo też to pokolenie które samo uważało się za stracone, a przynajmniej tak głosiło, w tych wszystkich szkicach wiarusów, dam i rycerzy, wróżek i niewolnic, katedr i ruin, lwów i koni, a wreszcie w niezliczonych scenach salonowych dokonuje ważnej przemiany w sztuce, eksplorując możliwości jakie zapewnia swobodna kreska czy plama, ostry kontrast, efekt rozlewającej się farby, materia papieru, wykorzystywane dla podkreślenia dramatyzmu sceny czy psychologii postaci – wszystko to w najzupełniejszej opozycji do wygładzonej sztuki klasycyzmu. Ale poza tymi dosyć oczywistymi refleksjami wystawa przynosi bardziej bezpośrednie satysfakcje dzięki fenomenalnej zręczności, maestrii z jaką Delacroix czy Géricault porafią rzucić na papier, w kilku kreskach i plamach, swoje bystre spotrzeżenia i wyszukane fantazje.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU