Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2001-05-24 Włoskie pejzaże – malarze plenerowi 1780-1830.

 Piotr Błoński

Tekst z  08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 15:06 TU

Na tegoroczny sezon włoski w Paryżu składają się trzy wystawy w Muzeum Orsay, o których już wspominałem oraz bardzo ciekawa wystawa pejzażu w Grand Palais, wcześniej już pokazana w Mantui. Sam jej tytuł – Włoskie pejzaże, i podtytuł – malarze plenerowi 1780-1830 – nie w pełni oddaje istotę rzeczy. Po pierwsze bowiem chodzi o malarzy z całej Europy, a po drugie nie tyle o pejzaż, co ogólniej  o malowanie z natury.

Bo to wtedy właśnie malarze dopuścili do siebie myśl, że można malować z natury.Wcześniej, owszem, dopuszczano możliwość zapisków, szkiców z natury, ale pod warunkiem, że były następnie przetwarzane i zamieniane w pracowni; tylko obraz pracowniany zasługiwał więc na miano dzieła sztuki. Wystawa w Grand Palais pokazuje, że ta zmiana poglądu zapoczątkowana została właśnie we Włoszech na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Dlaczego wtedy i dlaczego we Włoszech?

Dlatego, że w ślad za zaliczającymi swój Grand Tour Anglikami do Italii wybierał się każdy w miarę ambitny malarz. Bez pobytu we Włoszech nie wyobrażano sobie kariery artystycznej, tak jak sto lat później bez pobytu w Paryżu. A każdy z tych malarzy starannie odwiedzał wszystkie zalecane przez bedekiery starożytne ruiny, malownicze zakątki, renesansowe wille – szczególnie zaś te które znalazły szczególną łaskę ówczesnych pisarzy: Subiaco, Tivoli, Capri, Sorrente, Terni. Obowiązkowym poniekąd tematem były antyczne ruiny Rzymu, lecz także pejzaże Kampanii rzymskiej.

Z początku chodziło także o to by zmierzyć się z wielkimi artystami którzy w poprzednich wiekach podejmowali te same tematy. Z czasem, prócz starannej rejestracji rzeczywistości, chodzi także o to, by nadać obrazowi ładunek emocjonalny. 

Zaczynają panowie Anglicy:  Wright of Derby, Francis Towne, Cozens, Thomas Jones. Stopniowo włączą się w ruch Francuzi, Włosi, Niemcy, Skandynawowie, na koniec Rosjanie. Osobną sekcję wystawy zapewniają dzieła Corota. Tu komisarze wystawy wykorzystali opublikowaną dziesięć lat temu pracę Petera Galassi, w której wykazuje on, że Corot, właściwy odkrywca malarstwa pejzażowego, pojmowanego jako  twór autonomiczny, nie jest historyczną anomalią, gdyż początek jego twórczości przypada właśnie na moment, w którym malowanie z natury staje się celem samym w sobie. I ten moment właśnie – rozciągnięty na lat 70 – ilustruje wystawa w Grand Palais.

Wymienię jeszcze tytuły niektórych z trzynastu sekcji wystawy. „Między naturą a pracownią – malarz przy pracy”: epokę cechuje swoista introspekcja – którą najlepiej streszcza obraz Leona Coignieta – autoportret w pokoju w willi Medici. Portretowany stoi, oparty o łóżko, na tle okna otwartego na typowy rzymski pejzaż z cyprysami i pagórkami w oddali. „Romantyczny sentyment”: jak przypomina katalog, angielscy malarze już około 1790-tego roku mieli precyzyjny pogląd na malarski wyraz stanów ducha wywoływanych przez kontemplację natury. Ale dopiero od 1820-tego roku te stany ducha przezwyciężają ścisły realizm reprezentacji – dodajmy że pierwsze podróże Williama Turnera do Włoch odbyły się w latach 1819 i 20 a wystawę kończy jego wielki widok karnawału weneckiego gdzie barwa i światło zlewają się w jeden mglisty żywioł, zupełnie zacierający szczegóły przedstawianego widoku.

Jest też na wystawie niemało dzieł zaskakujących – niemal abstrakcyjny fragment muru neapolitańskiego pędzla Thomasa Jonesa, nad którym zachwycała się już na naszej antenie Liliana Sonik, potraktowane jak wagnerowskie zjawy, widoki kościołów i zamków na szczytach skał włoskiego malarza Bagettiego, czy też kojarzący się z Munchem, cały w  atramentowej tonacji Wieczór nd kampanią rzymską Niemca Kurta Blechena.

Selekcja obrazów na tę wystawę musiała być nie lada wyzwaniem.  Na to by zilustrować rozmaite motywy i tendencje, trzeba było obok zupelnie rozkosznych pejzaży zamieścić i takie, w których przeważają wartości historyczne. Naprodukowano bowiem od dwustu lat tak nieprzeliczalną masę widoków z Italii, że zanim nawet przypatrzymy się im dokładniej odbieramy je raczej jako schemat czy konwencję którą do której nawiązują jeszcze dzisiajsze kartki pocztowe. Inaczej mówiąc, w ogromnej większości opatrzyły się. Tym większą satysfakcję przynosi obecność mało wszak znanych Thomasa Jonesa i Johna Robertsa Cozensa czy Francuzów Gauffiera,Valenciennes’a i Coigneta, którzy potrafili nadać swym wedutom i świeżość, i posmak wieczności.   

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU