Piotr Błoński
Tekst z 08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 16:06 TU
Pobiegłem więc zaintrygowany domyślając się jakiegoś podstępu. Ale nie jest to podstęp tylko inteligentna próba dialogu, czy też zestawienia dzieł które, powstałe jako dzieło artystów ludowych dotykają problematyki poruszanej w sztuce nowoczesnej, z takimi realizacjami uznanych artystów które nawiązują czy czerpią z inwentarza sztuki ludowej, czy też wybierają podejście właściwe ludowym twórcom. Wystawa nie kieruje się kryterium etnograficznym.
Są na niej dzieła artystów europejskich i północnoamerykańskich, które, jako refleksja nad sztuką ludową są odpowiedzią na zamówienie Fundacji, lecz także latynoamerykańskich, azjatyckich czy afrykańskich, wyselekcjonowanych według innych kryteriów. Do pierwszych można z miejsca zaliczyć niemal naturalnej wielkości model koparki przemysłowej, wykonany przez Holendra Wima Delvoye w nieoczekiwanym materiale jakim jest drewno, i to drewno opracowane jak gotyckie koronki. Innym przykładem są czasomierze Amerykanina Tima Hawkinsona wykonane z wszelkich materiałów które mogły przyjść do głowy obłędnemu majsterkowiczowi – od puszki po Coca Coli po plastikowy kwiatek – albo, w drugiej sali parteru, obrazy Mike Kelleya – barwne płaszczyzny pokryte guzikami, muszelkami, perełkami, wszystkim co kolorowe i błyszczy.
Bardziej banalna, choć na pierwszy rzut oka frapująca, jest instalacja Lizy Lou pt. Backyard, przedstawiająca ogródek middle class w którym wszystko łącznie z trawą jest pokryte lśniącymi perełkami i szkiełkami lub wykonane z tych materiałów. Na osobną notkę zasługuje zawieszony w powietrzu pancernik Chrisa Burdena wykonany z elementów dziecinnych zabawek – meccano, rakiet na gumkę, plastikowych pudełek, z armatami wprawdzie z papier maché, ale wyglądającymi jak żywe, korab z którego strzelają ostrym światłem silne reflektory, nadając tej dowcipnej konstrukcji tchnienie prawdziwej grozy. Wpadamy tu na trop związków między sztuką ludową a pewnym rodzajem zabawek dziecinnych – ewidentny na każdym jarmarku, ale na tej wystawie prowadzący także do twórczości niektórych nowoczesnych artystów.
Zaproszeni na wystawę artyści z dalekiego wschodu, choć osiągają zupełnie inne efekty. Chińczycy Luo Brothers proponują wielkie obrazy w konwencji oleodruku, w którym przedstawienia reżymowych masówek stapiają się w jedno z przedstawieniami masowej konsumpcji: zebranie partyjne przemienia się w dyskotekę, a portret Mao zastępują reklamy. Japończyk Bome stwarza świat postaci z japońskich kreskówek – jest on w istocie, od 20 lat, autorem prototypów najbardziej schematycznych bohaterów, a szczególnie bohaterek japońskich filmów animowanych i gier wideo. Sam nie uważa się za artystę ludowego, ale co zrobić, kiedy ta masowa estetyka japońska to czysty jarmark...
Trzeci licznie reprezentowany rodzaj – to twórczość latynoska, przeważnie ceramiczna. Ta jest bardziej autentycznie ludowa, a równocześnie najbliższa pop-artu. Poczynając od uznanego z dawien dawna mistrza figur Vitalina, aż po twórczość Any do Bau, artystki samouka której grubawe, w jakiś sposób naturalistyczne figury kobiet zyskały światową sławę, czy po estetyzujące, nawiązujące do przedstawień religijnych figury Isabel Mendez da Cunha, czy wreszcie pełne czułości i zadumania nad własnym ciałem figury Roxany Swentzell – mamy tu do czynienia z pierwszorzędnym zjawiskiem żywej tradycji ludowej reagującej – często satyrycznie – na cywilizacyjne przemiany.
Mój ulubieniec na tej wystawie – Moke, twórca z Kinszasy w Kongo – prezentuje wielkich rozmiarów płótna, w których z trzeźwym a dowcipnym realizmem portretów łączą się elementy estetyki ludowej i socrealizmu oraz odniesienia do plakatów propagandowych rodem z kampanii Sanepidu z lat 50-tych. Wszystko to są tylko wybrane przykłady: dialog, o który chodziło organizatorom wystawy, zaistniał rzeczywiście na wiele sposobów i w najbardziej nieoczekiwanych rejestrach estetycznych, zacierając granice między twórczością i zabawą, zabawą i refleksją, ekspresją naiwną i ekspresją świadomą. A prócz tego ta dzisiajsza sztuka ludowa bezpretensjonalnie operuje karykaturą, przerysowaniem, prowokacją – które to narzędzia wydawały się zarezerwowane dla kolejnych fali awangardy sztuki oficjalnej.
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU