Piotr Błoński
Tekst z 08/02/2010 Ostatnia aktualizacja 08/02/2010 16:29 TU
Tytuł można przełożyć jako "Terytoria", lub "O terytoriach". Jest to etapowe podsumowanie organizowanego od siedmiu lat seminarium pod kierunkiem profesora Jean Francois Chevrier. Seminarium to łączy poszukiwania artystyczne z socjologicznymi: skupia co środę studentów, artystów, filmowców, ekonomistów, architektów i działaczy społecznych: wszyscy oni, na podstawie swych profesjonalnych doświadczeń, stawiają sobie za cel odpowiedź na pytanie czy możliwe jest takie miejsce, taki obszar, takie terytorium które potrafi zachować swe szczególne, kulturalno- socjalne urozmaicenie, nie dając się wchłonąć przez schematy informacyjnej komunikacji.
Tak postawiony program trafia poniekąd w sedno debaty o dzisiajszej kulturze. W przełożeniu na język twórczości artystycznej chodzi o to by dostrzec – i pokazać – to, co sprawia, że mieszkańcy identyfikują się z danym terytorium – regionem, osiedlem, krajobrazem, ulicą – nawet jeśli to terytorium bywa przypadkowe czy narzucone: to co sprawia, że jest subiektywnie własne. Przy tym uwaga: nie chodzi tu wcale o przestrzenie uznane, zawładszczone przez ogół. Plac Zgody w Paryżu czy rynek krakowski na przykład są zobiektywizowane, zmediatyzowane, są przeciwieństwem tych terytoriów, których doszukuje się wspomniane seminarium.
Cóż to zatem za terytoria? Może to być marokański brzeg cieśniny gibraltarskiej w ujęciu Yto Barrady, z całą subkulturą oczekiwania na przejście – nielegalne przejście na stronę europejską – gdzie każdy budynek, maszyna, łódź, przedmiot są postrzegane z punktu widzenia przydatności – a częściej nieprzydatności dla tego przejścia. Mogą to być ulice i dzielnice Barcelony w obiektywie Patricka Faigenbauma: dzisiajsza Litwa w spojrzeniu małżeństwa Kostasa i Egle Bogdanasów albo pejzaże architektoniczne pochodzącego z Lyonu Yvesa Belorgey: na wystawie pokazuje on wielkie płótna przedstawiające niemal hiperrealistycznie, osiedla bloków z wielkiej płyty, sportretowane na łódzkich Bałutach i Retkini. Bardzo to frapujące dzieła. Belorgey fotografuje lub maluje te szpetne bloki tak jakby były to pomniki, wydobywając z nich niespodziewanie monumentalizm i ponadczasowość. Nigdy żaden socrealistyczny malarz nie zdołał przedstawić bloku jako absolutu, a może raczej nie odważył się, gdyż przy całej monotonii wiecznego nieukończenia te elewacje są zbyt boleśnie prawdziwe, nieodwołalne, i akceptowane jako takie przez niewidocznych mieszkańców, z rezygnacją, ale akceptowane! Tworzą właśnie ich terytorium...
Tej ostrości spojrzenia dorównują fotografie Fajgenbauma z cyklu O dworcach i cmentarzach, albo z Barcelony, gdzie dzieciaki zawłaszczyły ujście wód z miejscowej nadmorskiej elektrowni: wiadomo, woda cieplejsza, więcej radochy z kąpieli... Fajgenbaum prowadzi zresztą wraz z Markiem Pataut pracownię fotografiki w Szkole Sztuk Pięknych. W hallu wystawione są owoce tej działalności w postaci prac studentów wyłapujących w fotografiach miejskiego pejzażu schemat centrum-peryferie-pomnik. Tych kilka przykładów nie wyczerpuje oczywiście różnorodnych aspektów wystawy. Wymienię jeszcze jeden: zapisywanie śladów. Prócz mistrza gatunku – Włocha Giuseppe Penone, mamy tam np. wzruszającą, pełną tajemniczej poetyki rejestrację kreską codziennych wędrówek autystycznych dzieci, z którymi pracuje Fernand Deligny.
Są oczywiście i rzeczy mniej poważne. Niemniej wizytę zakończyłem w poczuciu, że całą tę twórczość cechuje pokora – co w sztuce nowoczesnej jest już nie lada komplementem: artyści nie starają się zaszokować, zafrapować ani zadziwić, za to, nawet wtedy kiedy efekt jest skromny, jest on nacechowany prawdą o postrzeganej rzeczy – o dostrzeżonym terytorium. Wrażenie to potęguje zaś wspólnota, zbiorowy charakter przedsięwzięcia przy całym jego urozmaiceniu. Tak więc i sama wystawa jest przykładem tytułowego terytorium.Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU