Piotr Błoński
Tekst z 09/02/2010 Ostatnia aktualizacja 09/02/2010 11:16 TU
Tytuł wystawy – gracja i piękno, jest bladym tłumaczeniem włoskich terminów grazia i bellezza. Właściwie chodzi tu o to, co przyjaciel i protektor Rafaela, Baldassare Castiglione, autor Dworzanina, określał jeszcze innym, zupełnie nieprzetłumaczalnym terminem – sprezzatura. Chodzi o taką wyższą formę artystycznej elegancji, którą osiąga sztuka kiedy nie postrzega się jej jako sztuki. Toteż przechadzając się wśród tych portretów, najbardziej zblazowany widz traci chwilami poczucie że ogląda obrazy: zaczyna obcować z osobami, z charakterami, wchodzi z nimi, czy pomiędzy nimi, w rozmowę.
Sam Castiglione, którego słynny a świeżo odrestaurowany portret należy oczywiście do wystawy, spogląda znad wyszukanych szarości płótna bladym błękitem swych oczu zachęcająco i ciepło, ale bez poufałości, skromny w swojej dumie która dzieli go przecież od malarza, od widza, od świata... A naprzeciw autoportret Rafaela z przyjacielem – zwany też autoportretem z fechmistrzem – gdzie autor skontrastował łagodny owal własnej twarzy i spokojny gest ręki położonej na ramieniu przyjaciela z pełną energii, kudłatą, gwałtownie odwróconą głową tego ostatniego. Dla niektórych historyków sztuki jest to również spotkanie przeciwstawnych wpływów malarstwa Leonarda da Vinci i Michała Anioła, których Rafael jednakowo podziwiał.
Główną sensacją wystawy i przynętą z rozlepionych po całym Paryżu plakatów jest tzw. Fornarina, której poświęcona jest cała trzecia sala. I ten obraz, wypożyczony z pałacu Barberini, poddany został konserwacji która ujawniła nieznane dotąd jego zalety – obraz zyskał na precyzji, świeżości, równowadze. Nota bene ostatnie badania przyniosły kolejne dowody autorstwa Rafaela – które niekiedy było podawane w wątpliwość. Na wpół obnażona modelka i domniemana kochanka Rafaela, o której krąży tyle legend, spokojna, pełna atencji i dyskretnej czułości dziewczyna z twarzyczką o wielkich oczach jak migdały, patrzy cierpliwie i ufnie, ze szczyptą zabarwionej ironią zalotności, ale i melancholii, odrobiną politowania dla wysiłków malarza... – coś tajemniczego i niedopowiedzianego zawisło między malarzem i modelem, modelem a widzem, coś co odnajdujemy także w innych portretach, choćby równie słynnej Damie z Gronostajem – też zresztą świeżo odnowionej, albo innej, nieznanej z nazwiska a wielokrotnie portretowanej przez Rafaela kobiecie w woalce, skąd przyjęty tytuł obrazu – La Velata.
Zwiedzając tę wystawę nie myśli się o obrazach, lecz obcuje z osobami. Oczywiście można analizować czysto malarskie aspekty dzieł, można tym łatwiej że są fizycznie blisko, na wyciągnięcie ręki. Ale wystawa jako całość, podkreśla w sposób precedensowy dokonania Rafaela jako dotykającego ideału portrecisty. Dlatego pozostawia ona niezapomniane wrażenie, że ten aspekt jego twórczości okazuje się nie mniej ważny niż kojarzone z nim bardziej automatycznie kompozycje religijne i alegoryczne. Jeszcze tylko kilka dni...
Żegnamy i zapraszamy
29/01/2010 16:02 TU
Nasza wspólna historia
Kultura - z archiwum RFI
Ostatnia aktualizacja 22/02/2010 17:12 TU
Ostatnia aktualizacja 21/02/2010 11:38 TU