Szukaj

/ languages

Choisir langue
 

2002-01-30 Tokio 2

 Piotr Błoński

Tekst z  09/02/2010 Ostatnia aktualizacja 09/02/2010 11:29 TU

Jestem zawiedziony drugą wizytą w nowootwartej w Pałacu Tokijskim Witrynie sztuki aktualnej, o której mówiłem w ubiegłym tygodniu. Za pierwszym razem odniosłem wrażenie, że nastrój tej wydartej wielkiemu gmachowi przestrzeni będzie sprzyjać afirmacji zwariowanej dzisiajszej twórczości; że na tle nagiego betonu podłóg, ścian, schodów, i niczym nie zakrytych elementów konstrukcji stalowej stropów, przy czym jedyną dekoracją są ślady wyburzeń, dawniejsze odkrywki, niektóre instalacje – że w tych ramach, na tym tle, zostaną lepiej wydobyte dzieła i działania młodych artystów, i, co za tym idzie, będą bardziej zrozumiałe.

Niestety tak nie jest, w każdym razie nie w tych dniach. Większość spośród zaproszonych na pierwszy rzut artystów proponuje bowiem dokonania zupełnie banalne – jak zwalone więzienie Elmgreena i Dragset, składające się z rozbitych wielkich płyt z zakratowanymi okienkami, czy też wystawione tu i ówdzie przez Lorisa Cecchini repliki w miękkim materiale przedmiotów codziennego użytku, takich jak gaśnica, kontakt elektryczny, rura kanalizacyjna itp. Gigantyczny kosz na śmieci Wanga Du, wypełniony gazetami i monitorem telewizyjnym z ekranu którego ktoś beznadziejnie ględzi, to też nic nadzwyczaj odkrywczego, tyle że nabiera w tym miejscu niemal symbolicznego charakteru: mamy do czynienia z poprzemysłowym ugorem, bo takiego wyrazu nabrała ta nieml hektarowa przestrzeń.

Najlepiej odnalazł się w tym Kay Hassan z instalacją pt. Johannesburg by day – na samym końcu hali, za murem jest rodzaj korytarza w którym, między pokrytymi grafitti ścianami po kostki brodzi się w śmieciach, papierach puszkach i kurzu, tyle że wśród tych tagów znalazło się miejsce na dobre fotografie ludnych przedmieść Johannesburga, równie zakurzonych i zaśmieconych: instalacja jest dosłownym przedłużeniem fotografii.

Nie chcę być niesprawiedliwy. Zasadą działania tego nowego ośrodka aktualnej twórczości jest interakcja, ludyczność, dialog artystów i widzów. Toteż bez uczestniczenia w wieczornych performansach, pokazach wideo, koncertach animowanych przez wybranych disk-dżokejów, albo, w niektóre dni, w akcjach prowadzonych przez artystów poprzestaje się poniekąd na spożywaniu resztek – nota bene zwiedzającego witają zaraz po wejściu zapachy kuchenne z restauracji zajmującej znaczną część jednego skrzydła, a stanowiącej integralną część tej całej przestrzeni. Resztki więc, śmieci, ruiny, ugór... ale nie tylko. Kilku artystów postarało się odpowiedzieć na swój sposób na hasło interaktywności – afrykanin Meszak Gaba nazwał dowcipnie swą instalację Salonem-Muzeum współczesnej sztuki afrykańskiej, i w istocie urządził salon z kanapami, stolikami, barkiem, gdzie możny przysiąść, obejrzeć dziwne rzeczy na ścinach, wziąć do ręki książką, pobawić się grami – można, zgodnie z sugestią autora, dopatrywać się w tym cienkich aluzji do nieporozumień postkolonialimu, czy karykatury tzw. dialogu między kulturami.

Na dolnym poziomie Japończyk Michael Lin wymalował całą podłogę w kwieciste wzory nawiązujące do ludowych tradycji dekoracyjnych: depcze się więc po tych kwiatach by odsapnąć na kanapach ustawionych przy oknach lub przy barku gdzie dwie ładne Azjatki służą wszelką informacją – bo wśród publiczności krąży stale dwunastka "mediatorów" spieszących tłumaczyć o co tu chodzi i zachęcać do dialogu, czy też do uczestnictwa: niektóre instalacje bowiem zwiedzający mogą współtworzyć przy użyciu akuratnie rozstawionych komputerów. Szkopuł polega na tym, że te wszystkie cuda powinne same przez się zachęcać do uczestnictwa w zaprogramowanych imprezach – mnie nie skusiły. Zaznaczam jednak że w pierwszych dniach przewinęło się przez Witrynę kilkanaście tysięcy przeważnie młodych zwiedzających.

Ale chyba ma rację Geneviève Brérette, krytyk w Le Monde, pisząc, że takie miejsce jest, owszem, bardzo potrzebne, tyle że przerobienie na surową halę muzealnego gmachu na pograniczu wykwintnych dzielnic ósmej i szesnastej zakrawa na snobistyczny kaprys.

Żegnamy i zapraszamy

17 grudnia 1981 - 31 stycznia 2010

29/01/2010 16:02 TU

Ostatnia audycja

Pożegnanie ze słuchaczami

Ostatnia aktualizacja 09/02/2010   12:44 TU

Nasza wspólna historia

Paryż - Warszawa

Francja dla Polski na falach eteru

31/01/2010 12:32 TU

Kultura - z archiwum RFI

Piosenka, kabaret, musical

Za kulisami piosenki francuskiej

Ostatnia aktualizacja 25/02/2010   21:42 TU

Teatr we Francji

Paryskie aktualności teatralne

Ostatnia aktualizacja 23/02/2010   14:33 TU

Kronika artystyczna

Paryskie wystawy 2000-2009

Ostatnia aktualizacja 16/02/2010   14:56 TU

Paryska Kronika Muzyczna

Ostatnia aktualizacja 22/02/2010   17:12 TU

POST-SCRIPTUM I MULTIMEDIA

Ostatnia aktualizacja 21/02/2010   11:38 TU